separateurCreated with Sketch.

O tym jak św. Tereska poprosiła, by mogła opiekować się najbardziej zgryźliwą zakonnicą w klasztorze

Święta Teresa od Dzieciątka Jezus (z prawej) z innymi karmelitankami z klasztoru w Lisieux

Święta Teresa od Dzieciątka Jezus (z prawej) z innymi karmelitankami z klasztoru w Lisieux

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Wszyscy byli zdziwieni, bo dziwactwa charakteru i hałaśliwość chorej siostry były naprawdę trudne do wytrzymania. Ale Teresa nie ustąpiła. Podjęła ten trudny obowiązek i pełniła go przez kilka lat, aż do śmierci swojej trudnej podopiecznej.

Teresa od Dzieciątka Jezus jest jedną z najpopularniejszych świętych na świecie. 29 kwietnia 2023 r. mija sto lat od jej beatyfikacji.

Choć była zakonnicą zaledwie przez dziewięć lat – 9 kwietnia tego roku minęło dokładnie 135 lat od jej wstąpienia do karmelu – szybko pozyskała sobie rzesze naśladowców i proszących ją o orędownictwo u Boga. Ogłoszona Doktorem Kościoła pokazała, że świętość zdobywa się nieustanną dyspozycją serca w miłowaniu Boga, a nie spektakularnymi dokonaniami.

A w jaki sposób radziła sobie w codziennym życiu klasztornym, jako najmłodsza z mniszek?

Nastolatka w habicie

Nie było jej łatwo. Miała zaledwie 15 lat, gdy wstąpiła do karmelu w Lisieux. Przez dziewięć lat pełniła kolejno różne, zwyczajne obowiązki klasztorne.

Była zakrystianką, kołową – czyli mniszką, której zadaniem było przyjmowanie osób przychodzących do klasztoru i nawiązywanie z nimi pierwszego kontaktu, przez kratę. Refektarką – siostrą odpowiedzialną za refektarz, klasztorną stołówkę oraz lężerką. Lężeria to słowo pochodzące od francuskiego słowa lingerie, czyli bieliźniarnia. Było to miejsce w klasztorze, w którym przechowywano ręczniki, pościel i niektóre z ubiorów sióstr. Na siostrze lężerce spoczywał obowiązek prania, prasowania i cerowania.

Teresa była też pomocą mistrzyni nowicjatu, funkcja ta została jej przydzielona, gdy skończyła dwadzieścia lat i pełniła ją aż do śmierci.

Najmniejsza z sióstr

Z zachowanych relacji sióstr, które znały św. Teresę wynika, że młoda karmelitanka nie bała się żadnego trudu a do wszystkich prac zabierała się chętnie. Była młoda i bardzo wrażliwa, więc cierpiała, gdy okazywało się, że – mimo starań, nieumyślnie – mogła którejś z sióstr sprawić przykrość.

Za to przykrości jej sprawiane, choć odchorowywała, natychmiast oddawała dobremu Bogu i nie nosiła do sióstr żadnej urazy. Była skupiona, życzliwa, bardzo pomocna. Zawsze pełna szacunku i uległości wobec przełożonych.

Wobec nowicjuszek roztropna i stanowcza. „Są takie siostry, którym muszę dobierać się do skóry, a inne trzeba łapać za czubek skrzydeł” – mawiała. Nigdy nie próbowała przywiązywać do siebie młodych sióstr. Nie kreowała swojego autorytetu.

Codzienne uniżenie

Nowicjuszki miały do niej dostęp i to sprawiało, że często mówiły jej to, co o niej myślą. Było to dla nich tym łatwiejsze, że Teresa była od wielu z nich dużo młodsza.

Matka Agnieszka, wieloletnia przeorysza w karmelu w Lisieux, wspominała sytuację, w której była świadkiem, gdy jedna z nowicjuszek rozmawiała z siostrą Teresą w wyjątkowo nieuprzejmy, wręcz upokarzający, sposób. Wyglądała na bardzo poruszoną, więc Matka spytała, co się stało.

„Jestem bardzo szczęśliwa. Dobry Bóg dał mi właśnie okazję, żebym przypomniała sobie, że jestem całkiem, całkiem mała i bez cnoty. Pomyślałam o Szimeim złorzeczącym Dawidowi i powiedziałam sobie: Tak, to właśnie Pan rozkazał siostrze… Powiedzieć mi takie rzeczy. Wierzę w to tym bardziej, że dziś rano miałam prawdziwe pragnienie upokorzenia” – wyznała Teresa.

Ofiara za kapłanów

W relacjach sióstr zachowały się i takie stwierdzenia, że przykładała się do tych prac, które należały do jej obowiązków i nie zajmowała się tym, co robiły inne siostry. Nie tworzyła też grupek wokół przełożonych, nie plotkowała, nie komentowała słabych kazań, które czasem trafiały się głoszącym dla mniszek księżom.

Miała świadomość, że nie wszyscy kapłani mówią jednakowo dobrze, ale nie akceptowała krytyki odnośnie głoszenia kazań i komentowania Ewangelii. „Duch wiary nie pozwala mi mówić o błędach kapłanów” – mawiała.

Jej zajęciem było zdobywanie dusz. Kiedy spytano ją, tuż przed profesją, dlaczego chce być karmelitanką, odpowiedziała: „Przede wszystkim, żeby ratować dusze i modlić się za kapłanów”.

Matka Agnieszka zeznała w procesie beatyfikacyjnym, że Teresa „W Najświętszym Obliczu widziała obraz wszystkich upokorzeń przecierpianych dla nas przez naszego Pana”.

Nieznane i mniej znane zdjęcia św. Teresy z Lisieux. Zrobiła je jej siostra, Celina: zobacz galerię!

Św. Tereska i najbardziej zgryźliwa zakonnica w klasztorze

Zachowało się wśród sióstr takie wspomnienie, że była w klasztorze jedna starsza, chora i bardzo zgryźliwa zakonnica. Trud przebywania z tą mniszka był tak duży, że siostry unikały z nią nadmiernego kontaktu. Pewnego dnia Teresa sama poprosiła o zgodę na to, by mogła być jej pomocą i wsparciem w codziennych obowiązkach…

Wszyscy byli zdziwieni, bo dziwactwa charakteru i hałaśliwość chorej były naprawdę trudne do wytrzymania. Ale Teresa nie ustąpiła. Podjęła ten trudny obowiązek i pełniła go przez kilka lat, aż do śmierci swojej trudnej podopiecznej.

Co ciekawe siostra ta – choć na początku bardzo źle traktowała Teresę – w końcu obdarzyła ją zaufaniem. Gdy kiedyś spytano Teresę, dlaczego podjęła się tego obowiązku, odpowiedziała: „Wkładam w prowadzenie naszej siostry taką samą troskę, jaką włożyłabym w prowadzenie naszego Pana”.

Tacy jesteśmy

Wiemy dobrze, że tam, gdzie są ludzie, tam są napięcia. Dopóki nie trafimy do nieba, jesteśmy zdani na radość – ale i trud – z przebywania z innymi ludźmi. Nieustanne tarcia – z powodu naszych wad, humorów, nieuporządkowanych namiętności i niewychowanych emocji – bywają codziennością rodzin, firm, wspólnot, parafii i zakonów.

Złe słowa, raniące spojrzenia, sprawiające przykrość zachowania – tacy jesteśmy. I – o czym nie zawsze chcemy pamiętać – nie są wolne od takich doświadczeń osoby decydujące się na życie zakonne. W zakonach też są ludzie, kobiety i mężczyźni, którzy mogą zadać nam głęboką ranę.

Najtrudniej być dobrym w codzienności

Okazuje się, że najtrudniej być dobrym w codzienności. O spektakularne zrywy dobroci jest nam łatwiej, niż o życzliwość, okazywaną dzień po dniu, zwłaszcza tym, których nie lubimy, tym, którzy nie lubią nas.

Teresa, która przeżyła w karmelu zaledwie dziewięć lat, też doświadczyła tam nieżyczliwości i wielu upokorzeń. Co ciekawe – liczyła się z tym, że tak właśnie będzie. Szła do karmelu, w którym są pełni wad ludzie, a nie do raju pełnego aniołów.

„W ciągu życia zakonnego wielokrotnie zdarzyło jej się cierpieć z powodu antypatii, braków charakteru, zmiennych nastrojów, a nawet zazdrości raniący zachowań ze strony niektórych zakonnic. Nie tylko znosiła to wszystko z nieustannie równą cierpliwością, ale też próbowała tłumaczyć takie złe zachowania. Starała się o towarzystwo tych zakonnic bardziej, niż innych i traktowała je z delikatnością i uwagą” – wspominała rodzona siostra Teresy, matka Agnieszka.

Korzystałam z książki: Św. Teresa od Dzieciątka Jezus widziana oczami tych, którzy ją znali. Świadectwa z procesu beatyfikacyjnego.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.