Gabriela Sawczuk od szkoły podstawowej uczyła się tańca. Próbowała swoich sił na różnego rodzaju warsztatach, by w końcu odkryć, że pragnie tańczyć dla Jezusa. Prowadzi uwielbienie Boga tańcem, pracuje jako instruktorka i animatorka. Jest liderem diakonii ewangelizacji oraz diakonii uwielbienia tańcem we wspólnocie Odnowy w Duchu Świętym. Zanim odnalazła drogę do Boga, żyła z dnia na dzień, chodziła na imprezy i nie widziała sensu modlitwy. Nie potrafiła wybaczyć ojcu jego uzależnienia od alkoholu.
"Bóg tkwi w szczegółach. Radość sprawiają mi drobne rzeczy. Dobro widzę w drugim człowieku, ale i w spełnionych marzeniach, na których realizację musiałam długo czekać" – mówi Aletei Gabriela Sawczuk.
Bóg, który milczy
Taniec obecny był w jej życiu od dziecka. Chodziła na zajęcia taneczne, uczestniczyła w warsztatach flamenco i tańca ludowego. Szukała swojego miejsca, bo życie jej nie rozpieszczało. Jej tata nadużywał alkoholu. W domu były awantury, krzyki i dni pełne niepewności. Gabriela modliła się do Boga i prosiła Go, by pomógł jej rodzinie. Przez wiele lat nic się nie zmieniało, a ona przestawała wierzyć w sens modlitwy.
Ukończyła liceum, poszła na studia, ale nie czuła sensu i celu codzienności. Żyła z dnia na dzień. Lubiła się bawić i chętnie chodziła na dyskoteki. Od zawsze pasjonowały ją też podróże. Wyjechała więc na roczne stypendium do Brazylii. Studiowała na dwóch kierunkach. Znalazła dobrze płatną pracę. Pustka w sercu nadal nie dawała jej jednak spokoju.
Nagle coś w niej pękło...
"Gdy pracowałam w jednej z dużych firm w Lublinie, moją uwagę zwróciła grupa pielgrzymów, która wybierała się na Jasną Górę. Bardzo mnie to wzruszyło. Odezwała się nagle we mnie tęsknota za Bogiem, za wewnętrzną wolnością. Wróciły wspomnienia z dzieciństwa, kiedy, jako mała dziewczynka, odprowadzałam moich kuzynów na pielgrzymkę" – opowiada Gabriela Sawczuk.
Kobieta zaczęła płakać. Coś w niej pękło. "Serdeczna koleżanka, która zadzwoniła do mnie w tamtej chwili, pytała co się ze mną dzieje. Wyjaśniłam jej o co chodzi" – dodaje.
Na kolejną pielgrzymkę poszły już razem. Był sierpień 2013 roku. Dwa miesiące wcześniej Gabrysia dowiedziała się, że jej tata trafił do szpitala. W głębi serca czuła, że powinna go odwiedzić.
Pojednanie z tatą
"Na szpitalnym łóżku zobaczyłam smutnego i schorowanego człowieka. Tata ucieszył się, że do niego przyszłam. Nasze spotkanie miało głęboki sens. Jestem przekonana, że odbyło się na skutek działania Ducha Świętego" – tłumaczy.
Gabrysia poszła na długo wyczekiwaną pielgrzymkę. "Po 10 latach wyspowiadałam się i przyjęłam Eucharystię. Poprosiłam Maryję, aby opiekowała się mną i moją rodziną" – wspomina. To wtedy zrozumiała, że powinna przebaczyć swojemu tacie. Po powrocie z Częstochowy pojechała więc do rodzinnego domu i pojednała się z ojcem. Ich relacje się poprawiły. Gabrysia często go odwiedzała, rozmawiali ze sobą, a ona pomagała mu w codziennych obowiązkach. Mężczyzna zmarł w 2019 roku.
Życie z Bogiem
"Po tym wszystkim odnalazłam Jezusa, który jest miłosierdziem, który wybacza grzechy i słabości. Przekonałam się, że życie z Nim ma zupełnie inny, nowy wymiar" – podkreśla. Gabrysia postanowiła też wstąpić do wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym. "Zanim definitywnie porzuciłam stare życie, minął rok. Formowałam się, a moja wiara zaczęła się umacniać" – mówi kobieta.
Jej życie zmienił telefon od koleżanki. Pod jego wpływem Gabrysia wzięła udział w spotkaniu „Jezus na Stadionie”. Tam zrozumiała, że chciałaby tańczyć dla Zbawiciela. Uczestniczyła w kursach i warsztatach organizowanych przez chrześcijańską szkołę tańca uwielbienia Worship Style.
Taniec dla Zbawiciela
Po ukończeniu szkoleń została animatorką i instruktorką tańca uwielbienia. "Nasze ciało jest nam dane od Boga, to On nas ukształtował. Ciało jest więc najlepszym instrumentem, za pomocą którego możemy chwalić Zbawiciela" – przekonuje Gabrysia.
Taniec służy jej także do modlitwy. "Za pomocą ruchu chcę oddawać chwałę i dziękczynienie Bogu. Miałam wiele kompleksów, ale jestem w stanie z nimi wygrać, dlatego, że dzięki tańcowi uwielbienia inaczej spojrzałam na swoje ciało" – dodaje.
Gabrysia pracuje jako instruktor tańca uwielbienia w katolickim przedszkolu i prowadzi terapię zajęciową dla dorosłych. "W tańcu uwielbienia tańczymy do piosenek chrześcijańskich różnych stylów. Zaczynamy od rozgrzewki, uczymy się choreografii, na koniec rozciągamy mięśnie. Nasze kursy są oparte na duchowości, ale staramy się patrzeć na człowieka całościowo: na jego duszę i ciało. Zajęcia rozpoczynamy i kończymy modlitwą" – wyjaśnia Gabrysia.
Bóg, który pomógł znaleźć męża
Po wielu latach kobieta odnalazła nie tylko dającą spełnienie zawodową drogę, ale i miłość. Co więcej, to Bóg postawił na jej drodze obecnego męża. "Prosiłam, żeby zesłał mi człowieka, z którym mogłabym stworzyć szczęśliwy związek, oparty na podobnych wartościach. Pewnego razu koleżanka zaproponowała, żebym poszła z jednym z jej znajomych na wesele. W pierwszej chwili zgodziłam się, ale potem okazało się, że ten termin mi nie pasuje. Pozostaliśmy jednak w kontakcie: rozmawialiśmy przez telefon oraz regularnie korespondowaliśmy w mediach społecznościowych" – opowiada Gabrysia.
W grudniu 2020 r. ukochany się oświadczył, a po roku para powiedziała sobie sakramentalne „tak”. "Teraz mąż bardzo mnie wspiera. Jeździ ze mną na zgrupowania i warsztaty. Byliśmy nawet razem na rekolekcjach dla instruktorów tańca" – dodaje Gabrysia. Osiem miesięcy temu małżonkowie powitali na świecie synka – Michała, nazwanego tak na cześć jednego z Archaniołów. Gabrysia i Tomek codziennie modlą się w obecności swojego dziecka.
Boga widzę w drugim człowieku i marzeniach
"Archanioł Michał jest naszym wielkim orędownikiem. Mimo zmian patologicznych w pępowinie synek urodził się w ekspresowym tempie. Jest zdrowym i spokojnym dzieckiem. Zawierzamy go Bogu i czujemy Jego Opatrzność nad nami" – mówi nam Gabrysia.
Kobieta jest wdzięczna Bogu za piękne życie i stara się dostrzegać dobre rzeczy w trudnej codzienności. "Bóg tkwi w szczegółach. Jeśli jest mi smutno albo z kimś się pokłócę lub po prostu coś mi nie wyjdzie, to patrzę na drobne rzeczy, które sprawiają mi radość i czuję wdzięczność. Dobro widzę w drugim człowieku, ale i w spełnionych marzeniach, na których realizację musiałam długo czekać" – dodaje.