Narkotyki, więzienie i bezdomność
48-letnia Ginny Burton przez dwie dekady była uzależniona od narkotyków. Urodziła się w głęboko dysfunkcyjnej rodzinie. Jej matka była narkomanką i dilerką – to ona wprowadziła córkę w świat metamfetaminy. Dziewczyna po raz pierwszy zetknęła się z marihuaną w wieku sześciu lat, w wieku 23 lat była już całkowicie uzależniona od heroiny. Paliła też crack.
Jej ojciec trafił do więzienia po serii napadów z bronią w ręku. Jako 16-letnia dziewczyna padła ofiarą gwałtu, chciała nawet popełnić samobójstwo. Nie mogła liczyć na wsparcie bliskich. Myślała, że umrze na ławce w parku, z igłą wbitą w ramię lub zostanie przez kogoś zastrzelona.
„Kiedy utkniesz na ulicy i śmierdzisz odchodami, nie wziąłeś prysznica i nie możesz dotrzeć do opieki społecznej w godzinach pracy, ponieważ jesteś zbyt zajęty karmieniem swojego nałogu, a twoje uzależnienie jest większe niż ty… i wiele razy naruszyłeś swoją uczciwość… czujesz się beznadziejny” – opowiada Ginny.
Jej uzależnienie było na tyle silne, że, aby zdobyć pieniądze na kolejne „działki”, napadała na meksykańskich dilerów narkotyków z bronią w ręku. Ukradła nawet ciężarówkę z towarem, ale nie była w stanie jej prowadzić. Spowodowała wypadek.
„Powoli wyjeżdżałam, a gliniarz włączył sygnały, żeby mnie zatrzymać, ponieważ nie miałam włączonych świateł. Zaczęłam uciekać, a on mnie gonił. Uderzyłam w drzewo przed blokiem. To był koniec” – relacjonuje całe zdarzenie.
Ginny trzykrotnie trafiała do więzienia. Otrzymała 17 wyroków skazujących. "Jestem osobą, na widok której mocno ściskałabyś torebkę. Jestem osobą, która zaatakowałaby kogoś w miejscu publicznym, by zdobyć pieniądze na narkotyki" – mówiła.
Odwyk i studia
Życie kobiety zaczęło się zmieniać podczas ostatniego pobytu w więzieniu. "Gdy jesteś uzależniony tak silnie jak ja, nie możesz znieść swojego życia. Wolałbyś być martwy niż żywy. Większość życia spędziłam marząc, by wreszcie ktoś po prostu mnie rozwalił" – wspominała po czasie.
Burton podczas jednej z rozpraw sądowych poprosiła o ostatnią szansę. Chciała rozpocząć odwyk i uwolnić się od kryminalnej przeszłości. Największą motywacją do zmiany życia były dla niej dzieci. Marzyła o tym, aby zapewnić córkom normalne i stabilne życie.
Ginny ukończyła liceum w Seattle. Pracowała w opiece społecznej w ramach Programu Edukacji Powięziennej. Tam wpadła na pomysł, aby rozpocząć studia. Została stypendystką UW Martin Honor Scholarship i ukończyła z wyróżnieniem studia z politologii.
„Dzisiaj pozbyłam się poczucia niepewności związanego z moim wiekiem, zmarszczkami na twarzy, genetyką, niepowodzeniami i syndromem oszustki, aby uznać, że bez względu na wszystko, jeśli nadal oddycham, mogę zrobić wszystko. Ukończenie studiów w wieku 48 lat na Wydziale Nauk Politycznych Uniwersytetu Waszyngtońskiego w Seattle to prawdziwe osiągnięcie dla byłego narkomana” – napisała w jednym z postów na Facebooku.
„Abym mogła pomóc komuś innemu”
Kobieta tłumaczy, że jej historia nie jest przypadkiem. "Myślałam, że to chory, okrutny żart, że jestem na tej ziemi i nie miałem pojęcia, dlaczego na swojej drodze życia poddawana jestem tak wielu trudnościom. Nie miało to dla mnie żadnego sensu. Dzisiaj wierzę, że każde doświadczenie życiowe było po to, abym mogła pomóc komuś innemu" – podkreśla.
Ginny obecnie mieszka w Rochester w stanie Waszyngton. Jest szczęśliwą mężatką i matką. Jej pasją jest wspinaczka górska. Kobieta opowiada, że ważną rolę w jej wyjściu z nałogu miała wiara w Boga.
„Gdy budziłam się na oddziale intensywnej terapii z powodu rany postrzałowej lub przedawkowania, czułam obecność Boga i Jego pomoc na mojej drodze. Nadal żyłam, chociaż nie chciałam. Bez Niego nie sądzę, abym kiedykolwiek mogła pokonać uzależnienie, On nigdy ze mnie nie zrezygnował” – mówi Burton.
Źródła: independent.co.uk; 7news.com.au; ldsliving.com; kobieta.wp.pl; Ginny Burton/Facebook.