Nigdy nie wiesz, jak jedna osoba może odmienić twoje życie na zawsze. Przekonał się o tym 14-letni Jake. Chłopiec został adoptowany przez swoją nauczycielkę, po tym jak jego mama zmarła na raka piersi.
Nie miał nikogo, kto by się nim opiekował
Jean Manning przeprowadziła się z nastoletnim synem Jake'iem z Florydy do Massachusetts. Kobieta szukała dla siebie dobrej opieki medycznej i organizacji wspierającej osoby zmagające się z nowotworem. Udało się jej znaleźć także dobrą szkołę dla syna. Nastolatek trafił do Case Collaborative School. W placówce pracowała Kerry Bremer. Nauczycielka edukacji specjalnej i mama Jake'a zaprzyjaźniły się. Dużo ze sobą rozmawiały.
Podczas jednego z takich spotkań, Manning opowiedziała 52-latce o śmiertelnej chorobie. Kerry wspomina, że gdy spotkała 14-latka po raz pierwszy, to wiedziała już, że jest to wyjątkowy chłopiec.
„Często skakał, udając Batmana. Był wtedy pełen energii. A już za chwilę potrafił być najsłodszym facetem, który patrzy ci prosto w oczy i mówi, że cię kocha. I jak można go nie kochać” – opowiada Bremer.
Chociaż 52-latka miała już troje własnych dzieci, nie mogła znieść myśli, że po śmierci Jean Jake pozostanie sam. "Nie miał nikogo, kto by się nim opiekował".
Nasz kochany syn
"Zadzwoniłam do jego mamy i powiedziałam: «Być może przesadzam i bardzo cię za to przepraszam, ale na wszelki wypadek, gdybyś potrzebowała wsparcia dla Jake'a, to moja rodzina byłaby gotowa być jego opiekunami». A Jean odpowiedziała: «Będę dziś spać lepiej niż kiedykolwiek wcześniej»" – wspomina Bremer.
Kobiecie zależało na tym, aby nastolatek w jej domu czuł się jak u siebie. Wraz z mężem, Dave'em, przygotowali dla chłopca osobny pokój, który nowocześnie wyposażyli w niezbędne rzeczy. Zadbali o każdy szczegół.
„Zależało mi, aby on nie czuł się samotny. Zabieraliśmy Jake'a na spotkania, razem świętowaliśmy. Wtedy Jean nazywała go już «naszym synem». To musiało być dla niej bardzo trudne, wiedziała, że niedługo odejdzie, ale była taka odważna” – tłumaczy Kerry.
Bremerowie spędzali czas z nastolatkiem i jego mamą podczas wielu weekendów i stali się sobie bardzo bliscy. "Jest mi strasznie przykro, że Jake nie ma mamy, która byłaby z nim do końca życia. Ale jestem bardzo, bardzo wdzięczna, że zaufała nam, że go zabierzemy i będziemy z nim dzielić nasz dom” – podkreśla Kerry.
„Moja mama jest w niebie”
Śmierć Jean była dla nastolatka wielkim szokiem. Chłopak pogodził się z tym, że jego mama jest w niebie z Bogiem i jego ulubionymi ciociami. Wie, że już jej nie zobaczy. Nazywa Jean swoją „Królową Anielską”. „Moja mama jest w niebie. I zawsze będzie w moim sercu” – powiedział nastolatek w rozmowie z CNN.
Historia nauczycielki i jej czwartego dziecka poruszyła internautów na całym świecie. „Wspaniała osoba, która ma wielkie serce. Ludzie z zespołem Downa są wspaniali. Życzę wam dużo szczęścia”; „Niech Bóg zawsze będzie z wami”; „Niech Bóg wam błogosławi i strzeże tego pięknego dziecka”; „Chciałabym, aby na świecie było więcej ludzi, jak ta nauczycielka” – oto niektóre z komentarzy, które można przeczytać w mediach społecznościowych.
Źródła: news.amomama.com; dailymail.co.uk; today.com; edition.cnn.com; Kerry Petkewich Bremer/Facebook.