Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Zacheusz. Awans arcycelnika
Małgorzata Bilska: Zacheusz to pozornie postać dość zabawna. Trudno się nie uśmiechnąć, czytając o tym, jak dorosły mężczyzna, dobrze sytuowany i stateczny, tak bardzo pragnie zobaczyć przechodzącego Nauczyciela, że wspina się na przydrożne drzewo. Przy głębszym poznaniu człowiek ten okazuje się niesamowicie inspirujący. W moim przekonaniu Zacheusz jest nadzwyczajny, fantastyczny. Wzrusza mnie scena, w której mówi do Jezusa: „Panie”. Co to słowo oznacza w jego ustach?
Abp Grzegorz Ryś: Zacheusz zwraca się do Jezusa „Panie”, ale nie siedzi wtedy na drzewie. To się dzieje później, już u niego w domu.
Wiem, ale to był celnik! W jego wydaniu owo „Panie” to chyba coś więcej, niż gdyby powiedzieli w ten sposób ludzie poprawni moralnie, w typie starszego brata z przypowieści o synu marnotrawnym.
To słowo znaczy bardzo wiele dla każdego, kto świadomie je wypowiada. Zacheusz używa go jednak w odpowiedzi na to, co przeżył. Chyba dopóki nie wyjaśnimy, co on takiego przeżył w spotkaniu z Jezusem, nie zrozumiemy, dlaczego tak się zachowuje.
Słowo „Panie” oczywiście wyraża – między innymi – to, że Jezus ma nad nim władzę. Nawet więcej, bo greckie Kyrios, które tu pada, jest tak naprawdę zastępnikiem imienia Bożego. Zatem „Panie” to jest poważna deklaracja: Zacheusz uznaje, że przez Jezusa działa Bóg.
Fascynuje mnie jego przemiana. Jak błyskawicznie Jezus wywraca jego życie „na drugą stronę”, jak mówi się czasem o doświadczeniu nawrócenia. Zacheusz nagle spotyka Miłość, wchodzi do niespodziewanej przestrzeni.
W tym „Panie” jest nie tylko przyjęcie, że Bóg działa przez Jezusa, lecz odkrycie, jakim On jest Bogiem. Co boskiego Zacheusz zobaczył w Jezusie? Można chyba iść tym kluczem. Bo faktycznie jest tak, że Boga nie zobaczyli inni ludzie, choć wydawałoby się, że oni właśnie powinni. Jakim pokazał mu się Jezus, że zobaczył działającego przez niego Boga?
Zacheusz, pogardzany przez otoczenie, widzi więcej niż inni.
To spotkanie jest kompletnie nieoczywiste, ponieważ Zacheusz, przy swojej niezwykle wysokiej pozycji instytucjonalnej, jest – paradoksalnie, właśnie z uwagi na tę pozycję – na marginesie społecznym. Społeczeństwo nie chce mieć z nim nic wspólnego. Dzieje się tak z kilku powodów. Przede wszystkim jest celnikiem. Gdyby przetłumaczyć termin dosłownie, wyszłoby nawet mocniej – arcycelnikiem.
Zacheusz był przełożonym celników?
U nas jest to z reguły tłumaczone: zwierzchnik celników. Ale na przykład u św. Hieronima mamy – książę celników. Myślę, że słowo oryginalne jest najlepsze. Ale po kolei. Arcycelnik jest powszechnie znienawidzony z racji pełnionej przez siebie funkcji. Komu przewodzi? Wszystkim zdrajcom w Jerychu, trzeba to otwarcie powiedzieć.
Celnicy zbierali podatki dla Rzymu: od Żydów – czyli "swoich" – dla rzymskiego okupanta. Samo to już wystarczało, żeby ich znienawidzić. A jest jeszcze coś. Celnicy okradali podatników. Rzymianie płacili im za pracę marne pieniądze, bo zakładali, że celnicy i tak sami sobie dołożą do oficjalnej pensji z zabranej „swoim” kwoty.
Nieformalny układ polegał na tym, że celnik zbierał więcej, niż było trzeba; oddawał Rzymowi tyle, ile wynosiły podatki, resztę zatrzymywał.
Do określonej wysokości podatku bez pytania naliczał sobie napiwek.
Powiedzmy, że różnica zostawała mu w kieszeni. Dlatego słowo celnik było synonimem złodzieja. W tej historii mamy do czynienia z arcyzłodziejem. Z tym, który ze złodziejstwa uczynił sposób na życie. Żył z tego, co ukradł. Albo inaczej: kradł, żeby żyć.
Dostatnio, bo głodny nie chodził.
Mówiąc slangiem kościelnym, nasz Zacheusz żył w stałej, bliskiej okazji do grzechu ciężkiego. Poza tym mieszkał w Jerychu, które było bardzo ważnym miastem handlowym; najstarszym miastem świata. Dochody z podatków były tam odpowiednio duże. Dlatego arcycelnik zbił w nieuczciwy sposób ogromną fortunę. Stał się prawdziwym bogaczem.
Co, jak wiemy, znacząco utrudnia szansę na królestwo niebieskie. Bogacz wejdzie przez bramy nieba z takim prawdopodobieństwem, jak wielbłąd przez ucho igielne.
Bogacz i celnik są w Ewangelii synonimami zła. Jeśli szukamy określenia dla jakiegoś człowieka, kto jest „zawodowo zły”, to jest to albo celnik, albo bogacz. Zacheusz nie mógł być postrzegany w superlatywach. A że był grzesznikiem, zatem w kategoriach religijności kultycznej pozostawał nieczysty. Z człowiekiem nieczystym nikt nie ma ochoty się spotkać, a nawet mieć z nim jakikolwiek kontakt. Mógłby się „zanieczyścić”.
Zacheusz był Żydem.
Pan Jezus mówi, że „jest synem Abrahama”. Cały urok Jezusa polega na tym, że patrzy pod powierzchnię – pod skórę arcycelnika, arcyzdrajcy i bogacza – i widzi w nim syna Abrahama. Jak przenikliwy wzrok trzeba mieć!
*Fragment książki B. Bilskiej i abp G. Rysia, Mistrzowie drugiego planu, Wydawnictwo Świętego Wojciecha 2022; tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji Aleteia.pl