Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Widzowie pokochali Stanisława Górkę m.in. za rolę kościelnego parafii w Hrubieszowie w popularnym serialu „Plebania”. Wcielał się w tę postać przez niemal dwanaście lat! Jest też profesorem w dziedzinie sztuk teatralnych, pedagogiem, wykładowcą akademickim. Założył Towarzystwo Teatralne „Pod Górkę” (oficjalna strona teatru). Pomysłodawca Poetyckich Potyczek w Kopkach z Górką, twórca autorskiej metody pracy z głosem.
Katarzyna Szkarpetowska: W życiu ma pan z górki czy pod górkę?
Stanisław Górka: W życiu mam bardzo szczęśliwie. Ale nie uważam, że szczęśliwie to znaczy z górki. Wydaje mi się, że właśnie pod górkę jest OK. Trzydzieści lat temu założyłem teatr, którego pełna nazwa brzmi Towarzystwo Teatralne „Pod Górkę”. Zapytałem kiedyś mojego rektora, prof. Andrzeja Łapickiego, czy to już jest pora, żeby zmienić nazwę teatru na „Z górki”. Spojrzał wtedy na mnie i powiedział: „Niech Cię ręka boska broni! Tak jak jest, brzmi szlachetnie. Znamy to z poezji: «Do góry, bracia, do góry, kędy orzeł białopióry». A z górki to można się wywrócić i spaść".
Czerpie pan radość z życia?
Myślę, że tak. Z natury jestem optymistą, człowiekiem pogodnym. Kiedy jest mi ciężko, mówię sobie: przecież jesteś wnukiem Sybiraka, dasz radę! Mój dziadek dwa lata spędził w niewoli na Syberii. Był głodzony i nieludzko traktowany. Mimo to nie poddał się rozpaczy. Przeżył dzięki wierze i miłości do żony i dzieci.
Chciał być księdzem, został aktorem
To prawda, że zanim został pan aktorem, rozważał myśl o kapłaństwie?
Tak, zastanawiałem się nad tym. Było to mniej więcej na początku lat ‘80. Uważam, że dobrze się stało, że nie zostałem księdzem. W pełni realizuję się jako aktor. Oczywiście wiara jest dla mnie bardzo ważna. Pochodzę z Dęblina, miasta o dużych tradycjach wojskowych. Gdy chodziłem do szkoły było to dość laickie miasto. W szkole podstawowej, zazdrościłem kolegom, że mogą oglądać westerny. Ja w tym czasie musiałem iść do kościoła. Im byłem starszy, tym moje myślenie o wierze stawało się dojrzalsze. W liceum miałem świetnych księży katechetów. Z pasją uczęszczałem na lekcje religii.
W stanie wojennym współpracował pan z Muzeum Archidiecezji Warszawskiej. Brał pan udział w przedsięwzięciach o charakterze artystycznym.
Tak. Szefem artystycznym tych przedsięwzięć była Hanna Skarżanka. Darzyła mnie dużym uznaniem i szacunkiem dla mojej pracowitości i warsztatu aktorskiego. Obsadzała mnie w wielu przedstawieniach. Był to dla mnie czas pogłębiania własnej duchowości. To tam poznałem m.in. Czesława Niemena, Ernesta Brylla. Naszym padre w Duszpasterstwie Środowisk Twórczych był ks. Wiesław Niewęgłowski.
Pielgrzymka na Jasną Górę
Pewnego razu wybrał się pan na pielgrzymkę na Jasną Górę w towarzystwie... Francuzów.
Zgadza się. Poza aspektem duchowym, pielgrzymka miała ten walor, że Francuzi byli do niej bardzo dobrze przygotowani. Wtedy w kraju była bieda, a oni robili bardzo dobre śniadania, które na długo zapamiętałem (uśmiech). Dzień po powrocie z tej pielgrzymki, 16 sierpnia, poznałem piękną kobietę, która została moją żoną. Jestem przekonany, że było w tym działanie Matki Bożej.
Dwa lata temu zmarła pana mama, Krystyna. Pogodził się pan z jej śmiercią?
Nie pogodziłem się. Między nami była silna więź. Nie mogę mojej mamy przytulić. Ale czuję jej duchową obecność. To, że opiekuje się nami, domem, w którym mieszkamy, ziemią, która jest wokół… Moja Krysia zawsze mnie wspierała, była typem matki niezaborczej. Wszystko, co robiła, robiła z myślą o mnie. Gdy grałem w sztuce „Ten drogi Lwów”, przychodziła na każdy spektakl. Wiedziałem, że jest ze mnie dumna.
Druga matka
Ważną osobą w pana życiu była prof. Rena Tomaszewska.
Lubię mówić, że miałem w życiu dwie matki. Prof. Rena Tomaszewska była dla mnie jak druga mama. To ona stała się moim przewodnikiem po teatrze, opowiadała mi o ludziach, którzy go tworzą. Była moim nauczycielem. Później uczyniła mnie swoim asystentem.
Kiedyś prof. Tomaszewska spierała się z moją mamą o to, kto jest matką Stasia Górki. Moja Krysia powiedziała o mnie: „Mój Staś”.
– Nie, nie Twój Staś. To jest mój Staś – odpowiedziała jej Rena.
– Ależ pani profesor, przecież to ja jestem mamą Stasia Górki, przekonywała Krysia.
– Nie, mylisz się, Krysiu. Ja jestem mamą Stasia Górki – nie dawała za wygraną Rena.
Stałem obok i patrzyłem raz na jedną, raz na drugą. W pewnym momencie, po licznych argumentach Reny, Krysia poddała się i powiedziała: „Tak, pani profesor jest mamą Stasia Górki” (uśmiech). To właśnie była ta niezaborczość mojej mamy, o której wspomniałem. Moja Krysia niejako wyparła się mnie. Ale było to podyktowane wielką wdzięcznością za to, co pani profesor dla mnie robiła. Tym dwóm kobietom zawdzięczam wszystko.
Stanisław Górka: Dusza to coś pięknego
Co to jest ta dusza, której nikt nie widział, a którą podobno każdy z nas ma?
Dusza to coś pięknego, nad czym warto pracować. Jest osadzona w ciele i harmonia pomiędzy duchem a ciałem jest szalenie ważna, szczególnie dla aktora. Bo co z tego, że aktor będzie przebogaty wewnętrznie, jeśli jego ciało będzie spięte? Co z tego, że będzie rozwinięty duchowo, jeżeli nie będzie poruszał się z gracją? Dopiero gdy duchowość i cielesność, wzbogacone intelektem, zaczynają ze sobą współgrać, możemy mówić o pełni aktorstwa.
„Modlitwa” Bułata Okudżawy w wykonaniu Stanisława Górki
Teatr „Pod Górkę” i poezja
Towarzystwo Teatralne „Pod Górkę”, którego jest pan twórcą i liderem, obchodzi w tym roku 30-lecie istnienia.
Bardzo mnie to cieszy. Niezwykle bliska jest mi idea teatru salonowego, kameralnego. Taki właśnie teatr tworzymy. Potrafimy wyczarować teatr w każdej przestrzeni. W salonie, na tarasie, w stodole, w plenerze, w domu kultury i w sali bibliotecznej. Teatr „Pod Górkę” ma kilkanaście produkcji teatralnych, z którymi chętnie jeździ po kraju i po świecie. I oby jeździł jak najdłużej, to moje marzenie.
Po drodze jest panu również z poezją. Poetyckie Potyczki w Kopkach z Górką cieszą się sporym zainteresowaniem.
To prawda. Poezja jest ważną przestrzenią w moim życiu. Poetyckie Potyczki w Kopkach z Górką to projekt, który istnieje od dwóch lat. Powstał na początku pandemii i ma już spory fanklub (uśmiech). Czytanie poezji jest moją pasją. Bardzo lubię to zajęcie. Niedawno miałem przyjemność prowadzić warsztaty poetyckie. Chętnie przyjmuję zaproszenia na tego typu spotkania. Mam wielu przyjaciół poetów. W pamięci przechowuję też wspomnienia o przyjaźniach z poetami, którzy odeszli z tego świata. Tu wymienię chociażby ks. Jana Twardowskiego. Poezja sprzyja rozwijaniu duchowości, o której rozmawialiśmy. Sprzyja odkrywaniu i poznawaniu tajemnicy własnego wnętrza. Żeby dobrze zagrać czy przeczytać wiersz, trzeba sięgnąć do zasobów duszy.
Poetyckie Potyczki w Kopkach z Górką