Była noc wigilijna z piątku na sobotę 1886 r. „Tej nocy promiennej, która jaśniała doskonałościami Trójcy Przenajświętszej, Jezus, słodkie małe Dzieciątko, w jednej chwili zmienił noc mojej duszy w strumienie światła…” – pisała św. Teresa od Dzieciątka Jezus w Dziejach duszy. Co właściwie stało się wtedy w domu rodziny Martin w Buissonnets?
Tereska: rodzinna maskotka
Trzynastoletnia Teresa żyje pragnieniem wstąpienia do karmelu, podejmuje różne praktyki – modlitewne i pokutne – ale nie może sobie poradzić ze swoją wrażliwością i płaczliwością. Stara się, ale byle drobiazg wytrąca ją z równowagi.
Nie umie wykonywać domowych prac, bo jest najmłodsza i te zazwyczaj podejmują starsze siostry. Nie garnie się do porządków, bo zanim zorientuje się, że coś jest do zrobienia, już zostaje zrobione przez kogoś z domowników.
„Kilka razy przyszła mi ochota pościelić łóżko” – pisze o tym okresie, ale próbuje robić to raczej po to, by zwrócić uwagę sióstr i otrzymać pochwałę, a nie dlatego, że rzeczywiście widzi taką potrzebę, albo chce pomóc.
Od wczesnej śmierci jej matki każda z sióstr próbuje nie tylko jej matkować, ale wyręczać ją w każdej, nawet najdrobniejszej sprawie. Teresa wciąż traktowana jest jak małe bobo, wieczna dzidzia, rodzinna maskotka, którą nadmierna troska rozpieszcza i w rezultacie osłabia.
Nieznośna
Miota się, bo z jednej strony jest świadoma konieczności praktykowania cnót, ale z drugiej nie potrafi poradzić sobie ze swoimi ograniczeniami. Dusza chce zdobywać szczyty, ciało i wrażliwość wciąż jeszcze są pełne dziecięcych ograniczeń. Na każdy sprzeciw reaguje płaczem.
„Moja nadmierna uczuciowość czyniła mnie nieznośną. Jeśli komuś z mych ukochanych sprawiłam mimo woli choćby najmniejszą przykrość, wówczas zamiast przejść nad tym do porządku dziennego, płaczem powiększałam swoją winę, zamiast ją zmniejszyć. Płakałam jak Magdalena, a kiedy przestawałam płakać z powodu samej winy, płakałam dlatego, że przedtem płakałam…. Nie pomogły żadne perswazje, nie byłam w stanie zdobyć się na poprawę z tej brzydkiej wady” – pisała.
Byłą świadoma tego, że postępuje źle, że zasmuca domowników, ale w żaden sposób nie potrafiła sobie z tym sama poradzić. Dodatkowy niepokój wzbudzał fakt, że ta cecha może być przeszkodą we wstąpieniu do klasztoru.
„Nie wiem, jak mogłam się łudzić słodką myślą o wstąpieniu do karmelu, będąc równocześnie jeszcze w dziecinnych powijakach! Dobry Bóg musiał sprawić mały cud, bym w jednej chwili dojrzała” – wyznawała w Dziejach duszy. I sprawił. Uczynił go w „niezapomnianym dniu Bożego Narodzenia”.
Zranione serce wrażliwej Teresy
Po powrocie z pasterki, 25 grudnia 1886 r., jak zawsze, zgodnie z tradycją Teresa poszła zabrać swoje buciki z kominka. Zwyczaj ten, zarezerwowany dla mniejszych dzieci, podtrzymywano w przypadku Teresy tylko dlatego, że była najmłodsza.
„Tatuś lubił patrzeć na moją radość, słuchać wesołych okrzyków towarzyszących wyciąganiu coraz to nowych niespodzianek z zaczarowanych bucików” – wspominała. W te święta chciała doświadczyć podobnej radości, choć wiek lat trzynastu lokował ją raczej wśród innych reakcji, mimo to po powrocie do domu ustawiła buciki na kominku. I wtedy usłyszała słowa taty, które bardzo ją zabolały.
„Całe szczęście, że w tym roku będzie to po raz ostatni!” – rzekł pan Martin. Siostry wiedziały, co teraz będzie, spodziewały się godzin płaczu i dąsów. Zranione serce wrażliwej Teresy, które dotąd domagało się ciągłej uwagi i atencji, z pewnością zafunduje rodzinie dramatyczną noc Bożego Narodzenia.
Siostra Celina, sama bliska płaczu, czekała na rozwój wydarzeń. Wszyscy czekali.
Jezus zmienił jej serce
Tymczasem wydarzyła się rzecz zaskakująca. Zaskakująca dla samej Teresy, którą uwaga tatusia dotknęła do żywego. Tłumiąc łzy zbiegła ze schodów, sięgnęła po buciki i przełykając zranioną dumę, z radością, wyjęła z nich wszystkie niespodzianki. Nie czuła żalu! Nie rozpłakała się! Czuła radość! Tatuś się śmiał, Celina nie dowierzała, a ona, Teresa, odzyskała na zawsze „moc duszy, którą utraciła w wieku lat czterech i pół”.
Co się tak naprawdę stało? „Teresa nie była już taka sama, Jezus zmienił jej serce” – pisze biskup Guy Gaucher OCD. Wyszła z dzieciństwa przez całkowite nawrócenie i była gotowa do duchowej walki, którą miała stoczyć za murami karmelu.
„To była łaska wyjścia z dzieciństwa. Rozpoczęłam, jakby to powiedzieć, bieg olbrzyma” – pisała.
Źródła:
Teresa od Dzieciątka Jezus, „Dzieje duszy”.
Guy Gaucher OCD, „Św. Teresa z Lisieux, biografia”.