W poszukiwaniu swojego Adwentu
Co roku słyszę: “Zima zaskoczyła drogowców” – wyświechtane, czasami wypowiadane z politowaniem stwierdzenie. Podobnego mógłbym użyć, myśląc o dniach tuż przed Adwentem. Usłyszałem od mojej żony: “To już?”, samemu nie mając jeszcze pomysłu na ten czas.
Czy to coś złego, że w ostatnim tygodniu przed startem Adwentu stanęliśmy wobec faktu, że nie mamy na ten okres liturgiczny żadnego konkretnego planu dla naszej rodziny? My, ludzie po różnych formacjach, wywodzący się ze wspólnot, mający opinię rodziny pobożnej… Mieliśmy świadomość jednego faktu – ostatnie miesiące nie są dla nas duchowym Mount Everestem. Nie są nawet duchowym Giewontem. Raczej rejony pagórkowate.
Może to dlatego nie budziła w nas ani krzty entuzjazmu perspektywa zrobienia kolejnego kalendarza adwentowego. Na szereg rodzinnych pomysłów na Adwent, płynących z mediów społecznościowych, reagowaliśmy krótkim: “To nie to”.
Wiedzieliśmy, że chcemy spędzić ten Adwent zbliżając się do Boga, ale nie chcieliśmy czegokolwiek w myśl zasady: “Aby coś było”. Wiązało się to mimo wszystko z wyrzutami sumienia i obawą, że w końcu nic nie zrobimy i ten Adwent nie będzie miał w naszym domu żadnych znaków szczególnych.
Jedno pytanie i wszystko się zmieniło
Z impasu wyprowadziła nas moja żona, zadając sobie i mnie proste pytanie: “Czego my tak właściwie w tym Adwencie potrzebujemy?”. Odpowiedź też była dość prosta i jasno diagnozująca przyczyny różnych naszych bolączek, a brzmiała: więcej relacji, mniej ekranów.
Moja żona poprosiła więc dzieci o zrobienie pewnego specjalnego pudełeczka, a sama wzięła się za robienie herbaty. Tak zaczęliśmy realizować nasze postanowienia…
1Pudełko na telefony
Pudełeczko nie miało być oczywiście jedynie efektem plastycznych wyczynów naszych córek. Nie jesteśmy chyba wyjątkiem jeśli chodzi o typ ekranu, który najczęściej zajmuje oczy – telefon. Oba wieczorami lądują w tym specjalnym pudełeczku.
To był świetny pomysł, że zrobiły go dzieci. Była to dla nich nobilitacja. Specjaliści twierdzą, że dziecko jeszcze bardziej lgnie do ekranów, kiedy widzi, że są one dla rodziców ważniejsze od nich samych.
Nasze wieczory nie wyglądały wprawdzie przed Adwentem tak, że mieliśmy oczy utkwione tylko w telefonach. One raczej rozbijały nam czas, bo co trochę do nich zaglądaliśmy na dłuższe lub krótsze chwile. Przecież żadne powiadomienie nie może ujść naszej uwadze…
Dzieci tymczasem włożyły w coś wysiłek i poczuły się dowartościowane z dwóch powodów: pudełko wyszło pięknie i stało się pewnym symbolem poczucia wartości naszych dzieci. Zobaczyły, że telefon jednak nie jest tak ważny i to one pomogły w jego “degradacji”. I tu trzeba przejść do postanowienia numer dwa.
2Wieczorne herbatki zimowe
Lądowanie telefonów w pudełeczku zbiega się z wjazdem zimowej herbatki na stół. W najbardziej powierzchownej warstwie dzieci (i my przy okazji) mogą nabyć pewne smakowe i zapachowe wspomnienia Adwentu. Pomarańcze, goździki, anyżowe gwiazdki, cynamon, syrop malinowy… To przy okazji mieszanka, która rozgrzewa i wzmacnia. Ale najważniejsze dzieje się między nami.
Siadamy razem przy stole. Staramy się, by jedyną czynnością, która nam zostanie po tym spotkaniu była już tylko wieczorna toaleta i usypianie. W spokoju i bez pośpiechu po prostu rozmawiamy.
Nie planujemy wcześniej tematów, bo przynosi je codzienność. Mówimy o naszych relacjach, postawach, wyjaśniamy zaszłości z danego dnia i rozmawiamy też o tym, czym jest Adwent i dlaczego akurat teraz wprowadzamy tradycję zimowych herbatek.
Szykujemy się na spotkanie z Dzieciątkiem
Mamy świadomość, że w przedszkolu i szkole temat Adwentu jest obecnie dość wyraźnie na tapecie, więc nie forsujemy go w domu do przesady. Staramy się, by pojawiał się naturalnie. To, na czym nam zależy, to postawa miłości wobec żony, męża, mamy, taty, córki, siostry.
Wiedza o Adwencie i tak trafia do dzieci w ciągu dnia i same ochoczo się nią dzielą. Nasze zadanie to przygotowanie pod tę wiedzę, a przede wszystkim pod spotkanie z Dzieciątkiem Jezus, odpowiedniego gruntu w sercach dzieci i naszych.
Chcemy, by po zakończeniu Adwentu było w nich jak najwięcej pokoju i spokoju. Wieczorny brak telefonów oraz zimowe herbatki stały się do tego kluczem.