Gdy zabraknie chrzestnego
Już wszystko było ustalone, umówione i załatwione. Chrzestni się zgodzili, uzyskali odpowiednie zaświadczenia w swoich parafiach, poszli nawet do spowiedzi. Przyszedł dzień chrztu. Rodzina czeka w kościelnych ławkach, rodzice z dzieckiem w zakrystii składają podpisy w księdze chrztów i nagle okazuje się, że jedno z chrzestnych nie dotrze na uroczystość.
Mniejsza o to dlaczego. Złapało gumę sto kilometrów stąd, utknęło w pociągu z gigantycznym opóźnieniem, zatrzasnęło się we własnym mieszkaniu lub znalazło się w szpitalu. Odwołanie uroczystości i przełożenie jej na inny termin z takich czy innych powodów nie wchodzi w grę. Co teraz?
Zajrzyjmy do Kodeksu prawa kanonicznego. W omawianym przypadku interesować nas będą następujące kanony:
Kan. 872: Przyjmujący chrzest powinien mieć, jeśli to możliwe, chrzestnego. Ma on dorosłemu towarzyszyć w chrześcijańskim wtajemniczeniu, a dziecko wraz z rodzicami przedstawić do chrztu oraz pomagać, żeby ochrzczony prowadził życie chrześcijańskie odpowiadające przyjętemu sakramentowi i wypełniał wiernie złączone z nim obowiązki.
Kan. 873: Należy wybrać jednego tylko chrzestnego lub chrzestną, albo dwoje chrzestnych.
Kan. 875: Udzielający chrztu powinien zatroszczyć się, jeśli nie ma chrzestnego, ażeby był przynajmniej jeden świadek, który by mógł stwierdzić udzielenie chrztu.
Kan. 877 § 1: Proboszcz miejsca udzielenia chrztu powinien bezzwłocznie i dokładnie zapisać w księdze ochrzczonych nazwisko ochrzczonego, czyniąc wzmiankę o szafarzu, rodzicach, chrzestnych oraz o świadkach, jeśli występują, jak również o miejscu i dacie udzielonego chrztu, podając również datę i miejsce urodzenia.
A zatem, jeśli „nawaliło” tylko jedno z wybranych przez nas chrzestnych, to od strony prawa kościelnego zupełnie nie ma problemu. Chrzestny może być jeden. Można odnieść wrażenie, że prawodawca w ogóle zakłada pojedynczego chrzestnego, jako opcję standardową. Na dodatek chrzestny nie jest niezbędny – o czym mówią słowa „jeśli to możliwe” w kan. 872. Po prostu nasz „bąbelek” będzie miał tylko jednego chrzestnego.
Awaryjnie: świadek chrztu
Wraz z chrzestnym zabraknie nam najpewniej któregoś z „rekwizytów” potrzebnych przy obrzędach wyjaśniających sakramentu chrztu – tzw. białej szaty lub świecy. Umówmy się jednak, że chyba w każdej zakrystii znajdzie się jakaś świeca i kawałek białej tkaniny (choćby ręczniczek do lavabo). Najwyżej nie będą one przesadnie eleganckie. Ale ostatecznie chodzi tu o znak, a nie o popis liturgicznej galanterii.
Gdyby w jakiejś szczególnie pechowej sytuacji miało nie dotrzeć żadne z chrzestnych, to sprawa tylko nieco się komplikuje. Możliwości są zasadniczo dwie. Pierwsza: prosimy księdza, aby „na szybko” znalazł nam chrzestnych, którzy wedle jego wiedzy spełniają wymagane przez prawo kanoniczne warunki. Być może będą to organista i zakrystianka. Może być to oczywiście także ktoś z rodziny (poza ojcem i matką dziecka oczywiście), jeśli jest znany duszpasterzowi i spełnia wymagane warunki.
Druga możliwość: ksiądz stwierdza, że w tej sytuacji znalezienie chrzestnego ad hoc nie jest możliwe i wyznacza (przy możliwym współudziale rodziców dziecka) świadka chrztu. Ten powinien być pełnoletni, przytomny i rozumieć, co się będzie działo, żeby w razie potrzeby mógł w przyszłości zaświadczyć, że chrzest miał miejsce.