Ernesto Navarro Núñez ma 35 lat. Urodził się w Guadalajarze w Meksyku. W świecie ludzi ulicy i rapu mówią do niego: Titino.
W sercu Titino nie ma już urazy do matki, która porzuciła go, gdy był małym chłopcem. Minęły też mroczne czasy życia w świecie handlu narkotykami. Najpierw był chłopcem na posyłki, a później też był dealerem. Jednak, mimo życia w gangsterskim półświatku, nigdy nie użył broni ani nie zrobił nic, co skrzywdziłoby innych.
Dziś spaceruje po ulicach niosąc innym swoje przesłanie, które ukrywa w rapie. Daje nadzieję dzieciom ulicy z najbiedniejszych i najbardziej kryminalnych dzielnic Meksyku.
Sami handlarze narkotyków i zabójcy, jego dawni przyjaciele, szanują go i doceniają za pracę, jaką wykonuje dla społeczeństwa i dla dzieci. Co ciekawe, nigdy nie pozwolili Titino brać narkotyków.
Oto historia chłopaka, który przed laty, w Dniu Matki, podczas szkolnej akademii, stał ze łzami w oczach i ściśniętym gardłem, bo nie miał komu dać róży w prezencie. Ale Bóg zesłał mu cud...
Aleteia: Dlaczego nazywają cię Titino?
Ernesto Navarro Núñez: Ponieważ była taka mała lalka w Meksyku, która tak się nazywała, i powiedzieli mi, że wyglądam jak ona, więc odkąd skończyłem 6 lat miałem takie przezwisko.
Lubisz być tak nazywany?
Tak, jestem bardziej przyzwyczajony do nazywania mnie Titino niż do mojego prawdziwego imienia. Titino był manekinem brzuchomówcą i tak zabawiał rodziny. Był bardzo sławny.
Jaka jest historia Titino?
Najpierw wyjaśnię coś o moim życiu. Ojciec mnie porzucił, nie znam go. Moja mama niesłusznie powiedziała mi: „Nie martw się, nie masz taty, ale masz mamę”.
Aż w końcu i ona mnie porzuciła. Miałem 7 lat. Zaczęła spotykać się z jakimś mężczyzną, w tym związku była przemoc. Z tego powodu mnie zostawiła. Z tego co wiem, on do dziś jest jej partnerem.
To był dla mnie ogromny cios. Ktoś, o kim myślałem, że jest moim najlepszym przyjacielem, najbliższą osobą, opuszcza mnie.
„Czułem się pusty”
Jak wtedy zmieniło się twoje życie?
Czułem się pusty. Jeszcze nie znałem Boga, a jak ktoś Boga nie zna, to jest to największa pustka, jaka istnieje, i absolutnie nic nas wtedy nie jest w stanie wypełnić.
Przez całe życie poznałem wielu niesamowitych ludzi, którzy mieli na mnie wpływ. Teraz to wiem, ale wtedy nie zdawałem sobie sprawy z tego, ile dla mnie robią.
Pamiętam jeden Dzień Matki. Były tam wszystkie mamy, a ja wiedziałem, jak brakuje mi tych wszystkich ważnych momentów mojego życia, kiedy moja mama była przy mnie.
Nadeszła kolej mojej klasy, żeby zaśpiewać „Señora, Señora”. Już trochę przyzwyczaiłem się do tego, że mojej mamy nie było na tych szkolnych festiwalach. Ale tamtego dnia nauczycielka wzięła garść róż i powiedziała nam: „Weźcie po jednej dla swojej mamy”.
Myślałem, że będą się ze mnie wyśmiewać, albo będą mnie pytać, gdzie jest moja mama, więc starałem się jakoś ukryć całą sytuację. Wtedy zobaczyłem kobietę, która wyglądała jak moja mama, i postanowiłem dać jej różę.
Podszedłem, przytuliłem ją i dałem jej moją różę, a pani zaczęła płakać. Miała dwie opcje: powiedz mi „nie jestem twoją mamą” lub „nie znam cię, ale wiedzę, że potrzebujesz przytulenia”.
Przytuliła mnie i to naznaczyło moje życie. Czyja to była mama? Nie wiem, ale wiem, że w tamtym momencie była tam dla mnie.
Bycie samemu i nie danie nikomu róży mogło na zawsze cię naznaczyć. Ale przeciwnie, byłeś w ramionach prawdziwej matki.
Tak, a potem odzyskałem mamę. Dzisiaj jest między nami bardzo dobra relacja. Choć było mi bardzo trudno zrozumieć jej decyzję. Teraz mówię nastolatkom: „Nie wiem, jak długo trzeba czekać, ja czekałem ponad 20 lat, aby zrozumieć, co stało się w moim życiu”.
"Do widzenia, moi synowie!"
Czy ktoś jeszcze naznaczył twoje życie?
Drugą osobą, która naznaczyła moje życie, była pewna pani z Guadalajara. Sprzedawałem wtedy galaretki. Jej syn kręcił się na karuzeli i krzyczał do niej: „Do widzenia, mamo, do widzenia!”, a matka odpowiadała: „Do widzenia, synu!”.
Pomyślałem: „Co za rzecz! Każdy obrót na karuzeli to „do widzenia, mamo”. Wtedy pani spojrzała na mnie i zapytała: „Chcesz się pokręcić?”, a ja z przyjemnością się zgodziłem.
Zajęła się galaretkami i posadziła mnie ze swoim synem, a w drugiej kolejce powiedziała nam: „Do widzenia, moi synowie!”, a ja odpowiedziałam: „Do widzenia!”. Poczułem się „fajnie”. I to jej proste, może dla niej zwyczajne działanie, miało dla mnie ogromne znaczenie.
Nie wypytywała mnie, nie mówiła, że moi rodzice byli nieroztropnymi ludźmi, którzy kazali mi sprzedawać galaretki, albo że powinienem się w tym czasie uczyć. Nikogo nie winiła, po prostu podjęła działanie.
„Myślałem o odebraniu sobie życia”
Trzecią osobę, która naznaczyła moje życie, spotkałem, gdy miałem 17-18 lat. Myślałem o odebraniu sobie życia, ponieważ moja egzystencjalna pustka była mnie już przerastała.
Sprzedawałem ubrania na bardzo znanym targu w Guadalajarze, San Juan de Dios. Miałem już wszystko zaplanowane, zebrałem 5 tys. pesos, żeby było na kremację i poszedłem pożegnać się z przyjaciółmi.
Wtedy do mojego stoiska podszedł starszy pan i zapytał: "Masz spodnie?", a ja odpowiedziałem: "Mam tylko spodnie dresowe". Powiedział mi: "Synu, nie jesteś sam. Jest ktoś, kto cię kocha, szukaj go! I jest wielu ludzi, którzy cię kochają, nie jesteś sam!"
Pomyślałem: „Musiał pomylić słowa. Stary człowiek odwrócił się i odszedł, a ja wychyliłem się za nim i powiedziałem: „Żyj swoim życiem, a mi pozwól żyć swoim”, ale wtedy przyszło mi do głowy: „A co, jeśli okaże się, że to jakiś anioł?"
Wolałem więc zachować słowa, które do mnie powiedział i zacząłem szukać Boga. I znalazłem Go w różnych ludziach. Zbliżyłem się do Niego i z czasem zacząłem lepiej rozumieć pustkę młodych ludzi, a także swoją własną pustkę.
Niech młodzież odnajdzie Boga w rapie
Od tego momentu zacząłem tworzyć rap i to było imponujące, bo widziałem, jak dzięki tej muzyce dzieciaki zaczęły się zmieniać. Muzyka, którą tworzę, jest realistyczna, porusza serca i mówi naszym nastolatkom, że nie są sami, że Bóg jest z nimi i że zawsze przy nich będzie.
Nazwałbyś to nawróceniem? Ludzi, którzy pojawili się w twoim życiu, to twoim zdaniem posłańcy Boga?
Wierzę, że wciąż jestem w tym nawróceniu, wciąż uczę się od Boga, wciąż staję się tym, kim On chce, żebym był. Ale wiem, że mam wady. Bo jak mówi św. Paweł, jesteśmy grzesznikami, jesteśmy słabymi ludźmi, ale Chrystus jest naszą siłą.
Przebaczenie i pojednanie z matką
Jak dokonało się pojednanie z twoją matką?
Czułem się z nią związany, ale jednocześnie cały czas byłem na nią zły. Pytałem: „Jak to możliwe, że mnie porzuciłaś?”.
Ale kiedy zrozumiałem, że ona też ma trudną historię, mogłem ją zrozumieć. Powiedziałem do siebie: „Kim jestem, żeby ją osądzać, kim jestem, żeby jej powiedzieć „nie dałaś mi miłości?”. Choć czasami trudno jest zrozumieć taką miłość.
Kiedy pierwszy raz do mnie podeszła, byłem bardzo zły. Wysłała mi list, a nie odpisałem.
Jednak po jakimś czasie to ja poszedłem do niej i powiedziałem: „Myślę, że już czas. Zostawmy przeszłość za sobą. Żyjmy razem dobrze, spokojnie. I wtedy coś się stało".
Wcześniej długo prosiłem Boga o dar przebaczenia. Bo człowiek nie ma zdolności przebaczania, ale Bóg ma.
Przeprosiła cię?
To było wzajemne. Przytuliliśmy się, a ten uścisk na długo pozostanie w mojej pamięci.
Powiedziała, dlaczego cię zostawiła?
Moja mama bardzo się bała. Była z człowiekiem, która ją wykorzystywała. Obecnie nadal z nim jest, ale nie ma już w tym związku przemocy.
Nienawidzisz tego człowieka?
Wcześniej tak było, ale kiedy znasz historie ludzi, więcej rozumiesz.
Życie w najpotężniejszym kartelu narkotykowym
Zażywałeś narkotyki? Piłeś alkohol?
Błogosławiony niech będzie Bóg, że nie spróbowałem żadnego narkotyku. Ludzie, z którymi się spotykałem, byli zamieszani w złe rzeczy, w handel narkotykami, ale oni znali moją historię i powiedzieli mi: „Jeśli zobaczymy, że bierzesz narkotyki, to pożałujesz!"
Odkąd zobaczyłem, że są źli i robią złe rzeczy, przestraszyło mnie to i dlatego nigdy tego nie spróbowałem.
Co robiłeś z tymi ludźmi? Byłeś uzbrojony?
Nigdy nie byłem uzbrojony, ale zawsze z nimi chodziłem, sprzedawałem narkotyki jako chłopiec na posyłki.
Byłeś z gangu narkotykowym?
Tak i byłem bardzo zaangażowany. Dziś ten kartel stał się jednym z najpotężniejszych karteli w państwie.
Ci ludzie widzą mnie dzisiaj i mówią: „Co ty do diabła robisz!”. Szanują to, o ile nie pojawia się tam policja. Nie zgadzam się z ich działaniami, ale zawsze będę się modlić, aby Bóg ich uzdrowił.
Rap i jego misja ewangelizacyjna
Jak wyrazić Boga w rapie?
Cóż, w tekstach łączymy miłość, lojalność, pokój. A wszystko to reprezentuje Boga.
Mówię wprost o Bogu . Ale mam też inne piosenki, ponieważ kiedy jestem zapraszany do szkoły publicznej, muszę przekazywać też inne treści. A teraz dzieci walczą z Bogiem, chociaż Go nie znają, więc innymi sposobami musimy rozmawiać o miłości, o pokoju.
Więc dzieci nie chcą słuchać Boga, a więźniowie chcą?
Tak, w więzieniu można otwarcie rozmawiać z nimi o Bogu, szukając nawrócenia. Ale w szkołach wiemy, że to musi być rap z sumieniem, rap, który mówi nie o przemocy, ale o miłości i wartościach. Jesteśmy pewni, że w tym jest Bóg. Obecnie prowadzimy 26 godzin zajęć, od poniedziałku do soboty, dla naszych dzieci i młodzieży. Jak mówi Słowo, nie wolno nam zakopywać naszych talentów, ale mamy dawać je społeczeństwu.