Renowacja rzeźb świętych. Po co w ogóle to robić? Na to pytanie odpowiada małżeństwo Julianny i Aleksandra Biedroniów, dla których ich pasja stała się pracą, a w dodatku wpłynęła na ich duchowość. „Żywa wiara w Boga i wszystkich świętych jest w nas, ale wokół mamy pełno figur. Oddzielamy je od Boga żywego, ale one są częścią naszego życia, naszej pasji – mówią.
Beata Dązbłaż: Jak trafiają do was figury świętych do renowacji?
Julianna i Aleksander Biedroń: Na początku sami je wyszukiwaliśmy. Mieliśmy pomysł, by kupować różne stare przedmioty do wystroju wnętrz, odnawiać je i sprzedawać. Przy okazji szukaliśmy figur. Teraz ludzie sami się do nas zgłaszają i przysyłają nam figury. Mamy dostawców na całym świecie, ludzi wierzących, którzy mieszkają za granicą. Gdy znajdą coś ciekawego, od razu przysyłają nam zdjęcie z pytaniem, czy chcemy. Sami znaleźliśmy ok. 400 figur, które są teraz w naszym domu i czekają na renowację.
Renowacja rzeźb
Sporo… A pamiętacie pierwszą odnowioną figurę?
Julianna: Bardzo dobrze, bo od niej wszystko się zaczęło. Gdy przeprowadzaliśmy się do nowego domu, bardzo chciałam mieć w oknie figurę Matki Bożej. Te nowe były zazwyczaj bardzo sztuczne. Nie podobały się nam. Szukaliśmy starej figury. Dostaliśmy ponadstuletnią figurę Maryi Niepokalanej i od niej wszystko się zaczęło.
Aleksander: To zbiegło się w czasie z naszym jeszcze większym zbliżeniem do Pana Boga, ślubem, a potem z pojawieniem się dzieci. Zaczęliśmy bardziej pielęgnować naszą wiarę.
Ale figury to nie wszystko, potrzebny jest jeszcze talent, wiedza.
Julianna: Mieliśmy trochę szczęścia. Znajoma, która jest po ASP, zajmowała się renowacją zabytków. Zrobiła nam szkolenie.
Aleksander: Pokazała, jak to zrobić. A potem sami szukaliśmy, uczyliśmy się. A przede wszystkim – praktykowaliśmy. Żona jest duszą artystyczną. Od kiedy się znamy, zawsze coś malowała, mając przy sobie kartkę i choćby długopis. Żona zajęła się pierwszą figurą, ja tylko pomagałem. Tak jest do dziś. Ja wykonuję przygotowawcze prace, robię gips, szlifuję, gruntuję, a żona maluje figury. Kreuje ich piękno. Żona jest artystką, a ja rzemieślnikiem. Bardzo nas to wciągnęło. Do tego stopnia, że kupiliśmy następną figurę, potem następną i kolejne. Teraz zajmują prawie cały parter naszego domu. Tylko tu gdzie rozmawiamy, w salonie mamy ich około dwudziestu.
Ulubione figury? Maryja!
To dość nietypowa pasja. Jesteście młodymi ludźmi, którzy fascynują się starymi figurami. W dodatku jesteście samoukami. Czy ktoś w Polsce zajmuje się czymś podobnym?
Aleksander: Nie znamy nikogo, kto robiłby to na taką skalę. Na pewno są ludzie, którzy sami odnawiają pojedyncze figury. Może bardziej na własne potrzeby.
Odnawianie figur to bardziej bardziej pasja czy jednak praca?
Aleksander: Bardzo nas to wciągnęło. Ja mogłem artystycznie rozwinąć się przy żonie. Ale oboje prowadzimy też inne firmy. Zajmuję się wynajmem automatów do picia wody w firmach. Jest to zajęcie, która pozwala na pracę przy figurach właściwie na cały etat.
Julianna: Kiedyś szyłam lalki szmaciane, prowadziłam sklep. Potem przestałam to robić i zajęłam się figurami. W ciąży musiałam jednak wrócić do lalek, bo farby są szkodliwe. Przez dziewięć miesięcy odnowiłam swój sklep i markę Talala. Teraz na co dzień znowu pracuję z figurami.
Macie swoje ulubione figury?
Aleksander: Ja lubię nieporozbijane (śmiech). Ale tak serio, wybór jest bardzo trudny. Cieszymy się, co uświadomiliśmy sobie później, że mieszkamy w Czechowicach-Dziedzicach. Miastu patronuje Andrzej Bobola, jest nawet w herbie.
Julianna: Ja bardzo lubię figury Maryi Niepokalanej, szczególnie te polskie są bardzo piękne.
Figura ważąca… tonę
Co jest najtrudniejsze w tej pracy?
Aleksander: Jeśli ktoś coś lubi, to w samej pracy technicznie nie ma takich rzeczy. Bardzo trudno jest odmówić komuś wykonania renowacji, jeśli wiadomo, że ten ktoś nie ma na to pieniędzy. Szczególnie jeśli są to osoby starsze, których na to nie stać. Niestety, niektóre renowacje są bardzo kosztochłonne. My sami nie kupujemy figur, których odnowienie kosztowałoby tyle, że mało kogo byłoby na to stać. Inaczej jest, jeśli komuś zależy na figurze, z którą wiążą się jego wspomnienia, emocje.
Julianna: Figury trafiają do nas w coraz gorszym stanie. Zdarza się, że są w postaci puzzli, albo nie ma połowy figury.
Co wtedy, jak to naprawić?
Julianna: Mamy około czterystu figur. Wiele z nich jest podobnych na tyle, że można wykonać odcisk z innej figury. Są podobne, a równocześnie każda jest inna. Jednak różnice nie są na tyle duże, by nie można było skorzystać z innej figury, pracując nad naprawą kolejnej.
Aleksander: Każda figura ma swoją historię i piękno. Są niepowtarzalne. Często ludzie są związani z nimi emocjonalnie. Figura była w rodzinie od zawsze, towarzyszyła przy obchodach świąt. Zawsze stała w jakimś określonym miejscu w domu. Niekiedy młodzi ludzie nie przywiązują do tego wagi. Ale to się zmienia z wiekiem. Mieliśmy pana, który w młodości rozbił figurę, za kawalerki – jak powiedział. Ale obiecał babci, że ją naprawi. Przez lata potłuczona figura leżała gdzieś spakowana. Zadzwonił do nas już jako wiekowy pan. Chciał naprawić figurę. Czuł, że musi to zrobić, by przekazać ją synowi. Działaliśmy w trybie pilnym, przed samym Bożym Narodzeniem. Innym razem mieliśmy zabawny przypadek. Wieczorem ktoś zadzwonił i zapytał, czy zrobimy renowację figury. Powiedzieliśmy, że tak. Następnego ranka przyjechała ciężarówka pod dom z figurą, która ważyła…tonę. Kierowca był zdziwiony, że nie mamy wózka widłowego. Na szczęście w pobliżu jest skład budowlany, który nas poratował. Ostatecznie figura stanęła w naszym ogródku, rozbijaliśmy nad nią namiot.
Matka Boża z Medjugorie bez rąk
Figury w jakim stanie nie przyjęlibyście do renowacji?
Aleksander: Trafiła do nas kiedyś malutka, nowoczesna, wykonana z żywicy, figura Matki Bożej z Medjugorie. Nie miała rąk. Poświęciłem jej bardzo wiele czasu, ale to była jedyna figura, której nie zrobiłem. Przy starych figurach nie robiło się elementów wystających. Przy odlewach gipsowych łamały się. Dlatego np. figury Maryi mają ręce złączone przy klatce piersiowej. Przy nowszych figurach, jak tej z Medjugorie, technologia już na to pozwoliła, ale nie byłem w stanie tego naprawić. Nie pracuję z tym tworzywem.
Julianna: Czasami odmawiamy też renowacji figur z biskwitu. Był wykorzystywany przed erą porcelany. Nie mamy warunków technicznych do takiej pracy.
Praca pośród świętych
Czy praca z figurami świętych i ciągłe przebywanie pośród nich wpływa na wasze życie?
Julianna: Zdecydowanie, to na pewno zobowiązuje. Nigdy nie zaplanowaliśmy, że będziemy się tym zajmować. Samo to oznacza dla nas coś więcej. Staramy się żyć obecnością Bożą. Figury jedynie nam o niej przypominają.
Aleksander: Żywa wiara w Boga i wszystkich świętych jest w nas, ale wokół mamy pełno figur. Oddzielamy je oczywiście od Boga żywego. Ale one są częścią naszego życia, naszej pasji.
Wasze dzieci interesują się tym, co robicie? Pytają o figury?
Julianna: Mamy trójkę dzieci, w wieku dwóch miesięcy, siedmiu i ośmiu lat. Starsze dzieciaki potrafią nazywać prawidłowo świętych z figur. Nie uczyliśmy ich tego, pytały z ciekawości… Czasem też zwracają uwagę, gdy mamy coś wyjątkowo pięknego. Kilka razy same malowały swoje figury do pokoju.