Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Szum morza, ale nie taki, jak w popularnej piosence Czerwonych Gitar Historia jednej znajomości. Tu morze szumi złowieszczo, a wzburzone fale z impetem uderzają o drewniany most.
Ania Przybylska w filmie
Przypomina Anię Przybylską, bohaterkę dedykowanego jej dokumentu z filmu Ania. „Nasza Ania”, mówili o niej sąsiedzi i znajomi. Ona najpierw patrzyła swoimi wielkimi ciemnymi oczami, a potem uśmiechała się figlarnie.
Mieszkała w Orłowie. Tej części Gdyni, której bliżej było do nostalgicznych wieczorów na promenadzie, niż rozkrzyczanych tłumów w centrum nadmorskich kurortów. Być może dlatego tak chętnie uciekała po zdjęciach w Warszawie do swojego gdyńskiego azylu. Zaszywała się w domu z najbliższymi. Szczególnie kochała dzieci.
Mama Ania
Modelką – jak mówi w filmie – została z przypadku. To, co chciała robić w przyszłości, miało pewne powiązania z tym zawodem. Została aktorką. Jednak to nie strona oficjalna, zawodowa jest najważniejsza dla producentów Ani.
Zdecydowali się pokazać raczej tę drugą, dotąd nieznaną, rodzinno-domową odsłonę życia. Naszkicowali prywatny portret nieżyjącej aktorki. Ania – mama, Ania – gospodyni domowa. Od jej śmierci minęło 8 lat. Bliscy potrzebowali czasu, by poczuć się gotowymi do pokazania innej, zarezerwowanej dla nich twarzy aktorki.
Film Ania
Widzowie, którzy obejrzeli film premierowo na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, nie kryli łez wzruszenia. Ani radosnego uśmiechu, bo jest to film nie tylko o chorobie i śmierci, ale też o radości życia i wielu przyjemnych momentach, w jakich aktorka uczestniczyła. A przy tym film nostalgiczny, głęboki, nieobojętny.
„Bo przecież po człowieku zostaje tyle, co zostaje nam w pamięci” – mówi Paweł Wawrzecki, serialowy partner Ani Przybylskiej, czyli Marylki Baki ze Złotopolskich.
Ania Przybylska o roli mamy
W ostatnich latach życia bardzo się zmieniła. Nie obchodziła jej już kariera, Warszawa. Zresztą wcześniej, gdy tylko mogła, wracała po zdjęciach pociągiem do domu, żeby utulić dzieci do snu. Jak mówiła, „nigdy to, co stworzyła zawodowo, nie dorówna temu, że jest dumną matką trójki dzieci... i że to są takie kochane dzieciaki”. I choć wiele w życiu osiągnęła, do swoich największych sukcesów nie zaliczała filmowych ról, ale właśnie dzieci i rodzinę.
„Rola mamy jest najpiękniejszą, jaką do tej pory zagrałam” – podkreślała w wywiadach.
Na zdjęciach zawsze są razem – w uśmiechu, objęciach, matczynych całusach. Starała się dać im dużo czułości, jakby przeczuwając, że będzie musiało wystarczyć im to na resztę życia. I nic sobie nie robiła z tego, że maluchy wskakiwały na barana, niszczyły makijaż czy misternie upiętą fryzurę do sesji okładkowej w znanych magazynach.
Przybylska – filmowa partnerka
„Wierzyła, że bycie sobą wystarczy, żeby przekonać do siebie widza” – wspomina w filmie Michał Żebrowski, filmowy partner Przybylskiej. „Nie ma dnia, żebym o niej nie myślał” – dopowiada Cezary Pazura. „Ona jest cały czas” – podkreśla Katarzyna Bujakiewicz, przyjaciółka Ani.
W 2013 r. dowiedziała się, że choruje na nowotwór trzustki. Jej życie zmieniło się, ale się nie skończyło. Odtąd częściej „umawiała się z Panem Bogiem na kawę” i zajadała ciastkami. Choć przed chorobą wolała raczej mięsne potrawy i przestrzegała sałatkowej diety.
„Wiedziała, że odchodzi” – dodaje córka. „Nie rozmawiałyśmy o śmierci" – mówi matka, Krystyna Przybylska. Prywatnie nazywała ją „trzepaczką”. Bo Ania taka była – roześmiana, rozbiegana, wszędzie było jej pełno.
Śmierć aktorki
Ostatnie spotkanie wspomina Andrzej Piaseczny. Na planie Złotopolskich spędzili razem 12 lat. Także etap choroby i śmierci Ani, który był bardzo trudny dla muzyka. Piaseczny próbuje jednak zatrzymać w pamięci najradośniejsze chwile. „Rozśmieszała nas na planie filmowym, a z drugiej strony stała się legendą pokolenia” – mówi.