separateurCreated with Sketch.

„Dziecko ze śmietnika”, czyli o braku korzeni i ich przywracaniu [wywiad]

dziecko tęskni za rodzicem
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Instytucja rodziny to prawdziwy fenomen. A tam, gdzie tworzy się coś wyjątkowego, o szerokim zasięgu, tam mogą pojawić się nadużycia i niedociągnięcia.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Przekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Z Izabelą Owczaruk – wiceprezesem Fundacji Wspierania Rodzin „Korale”, psychologiem, trenerem grup psychoedukacyjnych oraz autorką, realizatorką i superwizorem programu „Odzyskać dziecko” rozmawiamy o kryzysie, recepcie na relacje oraz procesie przywracania dzieci z domów dziecka do ich biologicznych rodzin.

Anna Gębalska-Berekets: Jak przeżywa pani kryzysy?

Izabela Owczaruk*: Różnie. W ostatnim czasie przeżywałam je na dwóch płaszczyznach. Pierwsza dotyczyła relacji z dziećmi w rodzinie. Gdy rozpoczął się okres ich nastoletniego buntu, niektóre zachowania mnie denerwowały, były dla mnie nie do zaakceptowania. Bycie rodzicem nastoletnich dzieci jest trudne – uczy pokory, mądrości, cierpliwości, tolerancji i asertywności.

Drugi kryzys dotyczył Kościoła.

Kiedy zaczęto ujawniać afery pedofilskie, dotknął mnie kryzys wiary. Trudno mi było pogodzić się z tym, że tak wiele kwestii w Kościele jest zamiatanych pod dywan. Że niektóre osoby duchowne prezentują myślenie, na które ja nie wyrażałam wewnętrznie zgody. Wszystko we mnie wtedy krzyczało, byłam przerażona, a jednocześnie bardzo zagubiona.

Trudno mi było chodzić do kościoła. Nawet do tego, do którego dotąd lubiłam chodzić i w którym doświadczyłam wiele dobra. To właśnie zaprzyjaźnieni księża towarzyszyli mi w moim dojrzewaniu, doświadczaniu mojego młodzieńczego świata. Swego czasu byli dla mnie wielkim autorytetem. Ciężko mi było to wszystko w sobie pogodzić.

Z racji profesji, jaką wykonuję, opiniowałam w kilku sprawach, gdzie młodzi ludzie byli wykorzystani przez osoby duchowne. To był zwrot w moim myśleniu o Kościele. Musiałam odpowiedzieć sobie na kilka fundamentalnych pytań i odnowić relację z Bogiem. Na szczęście trafiłam na mądrych duchownych, którzy pomogli mi pokonać ten kryzys.

Izabela Owczaruk

Co pani pomogło na drodze pogłębienia wiary?

Prawda – to ona była dla mnie najważniejsza. Prawda na każdym poziomie: w Kościele, w osobistej relacji z Bogiem, aż wreszcie prawda o mnie – o tym, co czuję i na czym mi zależy. Prawda o stanie, w jakim się znalazłam i w jakim znalazł się Kościół, którego częścią jestem. Wreszcie prawda, którą mogę wypowiadać w Kościele.

Decydowałam się tylko na takie spotkania, podczas których mogę mówić i zachowywać się prawdziwie. Bardzo cenię sobie środowisko katolików, chrześcijan, z którymi mogę otwarcie rozmawiać. Zarówno o tym, co mnie w Kościele zachwyca, jak i o tym, co mnie w nim denerwuje i na co się nie zgadzam. Ta prawda mnie wyzwoliła i oczyściła moje relacje z Kościołem, ale też z Panem Bogiem. Okazało się, że są też inni – znajomi i przyjaciele – którzy mają podobnie, jak ja i też szukają w tym wszystkim prawdy o sobie.

Izabela Owczaruk: Musiałam wykonać dużą pracę nad sobą, swoją relacją z Bogiem, aby odnaleźć na nowo swoje miejsce w Kościele

Po kryzysie wychowania dzieci i wiary pojawiły się też trudne momenty w pani małżeństwie.

Mój mąż miał nieco odmienne podejście do wychowania dzieci i na tej płaszczyźnie często dochodziło między nami do starć. Nie były to jednak kryzysy, które bym jakoś szczególnie pamiętała. Staraliśmy się nawzajem słuchać i dzielić spostrzeżeniami. Mam takie poczucie, że udało nam się wytrwać dzięki licznym rozmowom. Ale też dlatego, że mimo różnicy zdań staraliśmy trzymać się razem i dużo wspólnie się modlić.

Mówi pani o tym, że w rodzinie najważniejsze są relacje.

Tak, są bardzo ważne i należy o nie dbać. Mam silne przeświadczenie, że każdy człowiek jest „zaprogramowany” na miłość, która realizuje się właśnie w relacjach z innymi. Uważam, że moja relacja z najbliższą rodziną, mężem, dziećmi to dowód na to, że Bóg istnieje.

Można zapobiegać kryzysom?

Kryzysów nie da się uniknąć, bo one są czymś naturalnym. Gdyby nie kryzysy, nie moglibyśmy iść do przodu i rozwijać się.

A co może nam pomóc się na nie uodpornić?

Może nie tyle uodpornić, co lepiej sobie z nimi poradzić. Myślę, że taką rzeczą jest zachowanie w życiu pewnej harmonii. Dbanie o różne płaszczyzny jednocześnie. Ja bardzo tego doświadczyłam, gdy zachorowaliśmy z mężem na COVID-19. Pomogła mi wtedy wiara, rodzina oraz przyjaciele – rozmowy z nimi, łączenie się na Zoomie. Nie bez znaczenia była też wiedza psychologiczna i umiejętność bycia sam na sam ze sobą. Dbanie o zdrowie psychiczne i budowanie relacji z ludźmi – z zachowaniem postawy asertywności – na prawdę procentuje.

Jak to rozumieć?

Dla mnie asertywność to szacunek – nie tylko do siebie, ale i do innych. Asertywność to umiejętność mówienia „nie” i chronienia samego siebie przed sytuacjami, których mój organizm nie jest w stanie przyjąć.

Na co powinniśmy zwrócić uwagę?

Na sygnały z ciała i ze środowiska – od rodziny czy przyjaciół. Informację o sobie mamy z dwóch źródeł: ze swojego wnętrza i z zewnątrz, czyli od innych ludzi. Te informacje albo przyjmujemy albo odrzucamy. Każdy musi sam rozeznać i podjąć decyzję, czy dany sygnał jest prawdziwy czy może fałszywy. Czy człowiek, który mi coś komunikuje, faktycznie ma rację, czy raczej próbuje przeforsować własny interes – np. podbudować ego, które z prawdą na mój temat nie ma nic wspólnego. Ale to już jest kwestia dialogu i osobistego rozeznania.

"Dzieci z rodziców i dzieci... ze śmietnika"

Są jakieś sprawdzone recepty na budowanie dobrych relacji?

Jestem przeciwniczką wszelkich recept. Łatwo jest radzić, trudniej te rady wcielić potem w życie. Relacje budujemy przede wszystkim przez obecność i utrzymywanie kontaktu.

A jak budować relacje z rodziną?

O ile przyjaciół wybieramy sobie sami, o tyle członków rodziny już nie. Jeśli nie przepadam za którąś ciocią, mogę nie wyjeżdżać z nią na wakacje, ale i tak prędzej czy później dojdzie do spotkania np. podczas uroczystości rodzinnej. Na pewno warto tak budować relację, by czuć się w niej bezpiecznie. Jeśli taka ciocia zaczyna przekraczać granicę mojej osobistej przestrzeni, to ja "trzymam ją na dystans", mówiąc jej tylko o tych sprawach, o których chcę powiedzieć. Możliwe jest takie ustawienie relacje między członkami rodziny, by żyli w zgodzie i wzajemnie się nie ranili.

Z jakimi kryzysami rodziny radzą sobie najgorzej?

Podczas sesji byłam świadkiem wielu oczyszczeń relacji rodzinnych. W obecności mediatora ludzie stwarzają przestrzeń na poruszenie drażniących kwestii. Robiąc to przy specjaliście mają tę pewność, że będzie on pilnował pewnych zasad. W emocjach wiele słów wypowiada się głośno, szybko i bezrefleksyjnie, dlatego trzecia osoba może być bardzo pomocna. Mediacje rodzinne nie dotyczą tylko sytuacji okołorozwodowych. Ważne, żeby się wzajemnie nie nakręcać.

W emocjach przechodzimy przez trzy etapy złości. Pierwszy to informacyjny, drugi – interpretacyjny. Mamy skłonność przechodzenia od razu do poziomu interpretacji. Jeśli zaczynamy komunikować drugiej osobie pewne treści z tego poziomu, to nakręcamy spiralę oskarżeń i złości. Trzeci etap to szukanie zaplecza.

Każdy z nas jest zaprogramowany na rodzinę, pragnie mieć swoje korzenie i zaznać miłości.

Rodzina to instytucja, w której można wszystko: kochać, rozwijać się, tworzyć relacje, mieć dzieci, wziąć kredyt, zbudować dom, rozwinąć firmę. Rodzina jest od tego, aby sobie wzajemnie pomagać. Ta instytucja to prawdziwy fenomen. A tam, gdzie tworzy się coś fenomenalnego, coś o szerokim zasięgu, zdarzają się także niedociągnięcia i nadużycia. Dlatego warto działać na rzecz rodziny.

Pamiętam, jak podczas nocnego dyżuru w domu dziecka, w którym kiedyś pracowałam, dzieci opowiadały sobie, do kogo przyjeżdżają rodzice, a do kogo nie. O tych drugich mówiły, że są "ze śmietnika". Dotarło do mnie wtedy mocno, że każdy z nas chce mieć swoje korzenie i poczucie tożsamości.

"Odzyskać dziecko" to jeden z głównych programów fundacji, dzięki temu ponad sto dzieci wróciło do swoich biologicznych domów, pod opiekę trzeźwych rodziców. Na czym polega ten program?

Jest to sztandarowy program Fundacji, realizowany już od dwunastu lat. Program jest skierowany do rodziców, którzy – z jakichś względów – nie byli w stanie sprawować opieki nad swoimi dziećmi. Zespół specjalistów – przez okres od roku do dwóch lat – spotyka się z nimi indywidualne, prowadzi warsztaty oraz pomaga wyjść z kryzysu, w którym się znajdują, a dzieciom pomaga powrócić do bezpiecznych domów.

O powrocie dziecka do domu zdecydować może tylko sąd rodzinny. My jako fundacja nie mamy mocy prawnej, by zwrócić dzieci do biologicznych rodziców. Nasze działanie ogranicza się do pomocy rodzicom w przejściu przez zmiany, w leczeniu, a pozostałe kroki należą już do nich i do sądu. Duża pracę wkładają w to wszystko asystenci rodziny i pracownicy socjalni. Cały system pracuje nad tym, aby utrzymać dziecko w rodzinie. Sąd wysłuchuje wszystkich stron i podejmuje ostateczną decyzję.

Współpracujecie z całym systemem pomocowym.

Pokazujemy różne warianty. Rocznie zgłasza się do programu około sto pięćdziesiąt rodzin, z czego osiemdziesiąt z nich kwalifikujemy do udziału, a pozostałym musimy odmówić.

Dlaczego?

Bo nie widzimy szansy na zmianę. Statystyki pokazują, że ten program nie jest prosty. Z założenia nie przyjmujemy przypadków, w których rodzic ma sprawę karną o nadużycia wobec dziecka. Podobnie, jeśli jest ona na poziomie prokuratorskim.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.