Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Jeśli kiedykolwiek miałeś "szczęście" odwiedzić nasz dom, doświadczyłeś najlepszej gościnności, jaką może zapewnić rodzina z sześciorgiem małych dzieci. Prawdopodobnie oprowadziłem cię po domu, radząc po drodze, byś przestąpił nad stertami brudnych butów i zabawek, odwrócił wzrok od brudnych naczyń na blacie i... doceniłem, że nie komentujesz naszych niedopasowanych krzeseł, talerzy i kubków w jadalni.
Po oprowadzeniu prawdopodobnie nalałem ci filiżankę kawy (Niestety, dzieci wypiły całe mleko i rozsypały cały cukier, więc nie mogę tego zaproponować). Nie krępuj się śmiać, gdy patrzysz, jak z trudem otwieram butelkę wina bez korkociągu, bo dzieci go zgubiły.
Nikt nigdy nie powiedział, że nie potrafimy odpowiednio zabawić naszych gości.
Gościnność w dużej rodzinie
Oczywiście, nie jesteśmy najbardziej wyrafinowanymi gospodarzami. Nie przeszkadza nam to jednak, bo życie jest zbyt krótkie, by nie spędzić relaksujących chwil z przyjaciółmi na dobrej rozmowie. Mamy to szczęście, że większość naszych przyjaciół ma małe dzieci i rozumie, że życie rodzinne jest nieuporządkowane. Tak naprawdę nasz dom jest zabałaganiony nawet po tym, jak posprzątamy w nim dla gości.
Moja teoria jest taka, że choć uważamy to za żenujące, nikt tak naprawdę nie przejmuje się ani nie osądza siebie nawzajem za grzecznościowe zachowania podczas przyjęć. Nikt nie wychodzi z przyjęcia, narzekając, że jedzenie było nieco mniej niż perfekcyjne lub że dekoracja na stole nie była najlepsza, a jednak wywieramy na siebie ogromną presję, by stać się perfekcyjnie dopracowanymi gospodarzami. Do tego stopnia, że wiele osób z tego powodu odmawia przyjmowania jakichkolwiek gości w swoim domu. Wydaje nam się, że wszyscy nas oceniają i po cichu się nad nami litują – jest to strach, który szybko powstrzymuje gościnność.
Czy muszę robić wystawne przyjęcia?
Tymczasem moją jedyną reakcją po spędzeniu wieczoru z przyjaciółmi jest to, jak przyjemna była rozmowa i jak bardzo jestem wdzięczny za to spotkanie. Mogliśmy spędzić wieczór na betonowych schodach przed domem, pijąc wino z plastikowych kubków – wszystko mi jedno. Nie chodzi o to, jakie wrażenie na mnie wywarły. Jedyne, co pamiętam z tych wizyt, to jakość wspólnoty.
Niektórzy utalentowani gospodarze naprawdę uwielbiają robić przyjęcia na całego. Kiedy tak robią, doceniam to… pod warunkiem, że dobrze się przy tym bawili. Jeśli gospodarz się denerwuje, to całe doświadczenie traci na jakości. Bywałem jednak na przyjęciach, na których obowiązywał strój wieczorowy, a ponieważ gospodarz był zrelaksowany i dobrze się bawił, było bardzo wesoło.
Zastanawiam się, czy gościnność w erze "homemaking-magazine" ucierpiała właśnie dlatego, że odeszła od koncepcji spędzania czasu z przyjaciółmi i stała się bardziej nastawiona na robienie wrażenia na innych. W jakiś sposób przekonaliśmy się, że aby wieczór był udany, nasi goście muszą wyjść z niego zdumieni i oszołomieni jakością jedzenia, ambitnymi dekoracjami, czystością i modną aranżacją pomieszczeń.
W skrytości ducha wiemy, że nie jesteśmy w stanie sprostać tym oczekiwaniom, a cena za podjęcie takiej próby to stresujący dzień gruntownego sprzątania, więc w ogóle nie przyjmujemy przyjaciół. To zbyt onieśmielające. W rezultacie wszyscy są bardziej samotni.
Nikt z nas nie jest doskonały. Nasze domy nie są idealne. Nie powinniśmy pozwolić, aby te fakty zniszczyły naszą gościnność i radość z przebywania w naszych domach z ludźmi, których kochamy.
Święty, który utorował drogę niechlujnej gościnności
Filip Neri, którego święto przypada w maju, może być dobrą inspiracją w sztuce gościnności. Był niestrudzony w organizowaniu rozmów, grup dyskusyjnych i innych spotkań towarzyskich w skromnym pokoju, który miał nad swoją parafią. Prowadził również grupy przyjaciół na piesze wycieczki do innych kościołów, zatrzymując się po drodze na nieformalne pikniki. Nic w nim nie było wypolerowane, ale ludzie uwielbiali spędzać z nim czas. Jego dar szczodrej gościnności tworzył żywą wspólnotę.
Neri nie był doskonałym gospodarzem. Jego wersja gościnności została określona jako "niechlujna". Nie wiem, czy ludzie, których gościł, też byli niechlujni, ale z pewnością nie byli idealni. Neri nie był mistrzem kuchni i prawdopodobnie nie wiedział, jak złożyć serwetki w łabędzie na kolację. Jego celem było spędzenie czasu z ludźmi, których kochał, wspólny posiłek, wspólna modlitwa, śmiech, rozmowy i obserwowanie bawiących się dzieci. Czyż nie o to właśnie chodzi w gościnności?
Tu chodzi o ludzi – o możliwość spędzenia z nimi czasu i pozwolenie, aby nasze życie splotło się ze sobą. To właśnie sprawia, że te wieczory są tak niezapomniane, że nawiązujemy kontakty i czerpiemy prostą radość ze wspólnego przebywania ze sobą. Im bardziej autentyczne są nasze spotkania, tym lepiej. Jeśli jedyne, co potrafisz zrobić, to zamówić pizzę, którą wszyscy jedzą prosto z pudełka, świetnie. Bądź sobą. Bez stresu. Bez niepokoju. Zdziwisz się, jak bardzo ludzie uwielbiają spędzać czas w twoim domu.