Duży materiał nt. wizyty chłopaka, przedstawiającego się jako Monokov, opublikowała dzisiejsza (4.05) "Gazeta Wyborcza". 18-latek, urodzony w Rosji, od 6. r.ż. mieszka we Włoszech. W kraju swoich przodków bywa jednak regularnie.
"Jadę przez Europę z moją misją przeciwko wojnie. I chciałbym, żeby ludzie wiedzieli, że Rosjanie to jednak nie to samo co Putin. Chcę pokazać, że ta wojna to nie ja" – tłumaczy motywy swojego przedsięwzięcia. Przyznaje jednocześnie, że wielu jego krajan popiera poczynania swego prezydenta.
Loading
Chłopak pozostaje w trasie od 60 dni. W tym czasie odwiedził kolejno Słowenię, Chorwację, Węgry, Austrię, Czechy, Niemcy i Polskę. Zależy mu bowiem, aby dotrzeć ze swoim protestem do jak największej liczby europejskich państw. Wydłużył również plan swojej podróży, którą pierwotnie zamierzał zakończyć w Kaliningradzie.
Poza typowo podróżnym wyposażeniem Monokov wiezie ze sobą biało-niebiesko-białą-flagę, zakazaną w jego ojczyźnie, jako symbol antywojennych protestów. Nawiązuje ona m.in. do historycznych barw Nowogrodu Wielkiego, odrzucając kolor czerwony jako nawiązujący do krwi. Prócz flagi 18-latek wiezie niewielkie transparenty, m.in. z napisami "NO WAR" ("nie dla wojny") oraz "RUSSIANS ARE NOT PUTIN" ("Rosjanie to nie Putin").
Loading
Chłopak przyznaje również, że rodzice byli przeciwni pomysłowi jego wyprawy i nawet już po jej rozpoczęciu namawiali go do powrotu do domu. On sam przed wjazdem do Rosji zamierza ukryć elementy, za które mógłby zostać zatrzymany. "Może mój przykład zainspiruje, podpowie, żeby coś robić, nie bać się iść za marzeniami" – kończy swoją rozmowę z "GW".
Źródło: "Gazeta Wyborcza"