Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Pięcioraczki od lat służą w parafii Matki Bożej od Nadziei w Candiles, w meksykańskim stanie Querétaro.
Pytani o dzieciństwo, wspominają je jako czas ciągłych zabaw i radości, gdyż nigdy nie czuli się samotni. Pamiętają też, że zawsze towarzyszyła im wiara w Boga i przykład rodziców kochających Boga w każdym momencie.
Niezapomnianym doświadczeniem były wszystkie zabawy, w których brała udział cała piątka – od bitew na poduszki po „przemeblowywanie” całego domu, aby utworzyć znany z różnych programów telewizyjnych tor przeszkód. Niezauważalnie zabawy te wytworzyły między nimi silną więź i wzajemne zrozumienie, nauczyły ich także wzajemnej pomocy.
Bardzo żywym wspomnieniem jest także czas spędzony w szkole. Zawsze byli odpowiedzialni i bardzo zjednoczeni, chociaż dzielono ich na dwie grupy. Świetnie pamiętają wspólną drogę do szkoły średniej, własne towarzystwo, wzajemną troskę przy wejściu i wychodzeniu ze szkoły. Te momenty umacniały ich siostrzano-braterskie więzi.
Chociaż nigdy nie byli agresywni ani skorzy do bójek, to jednak wzajemnie się bronili przed atakami innych dzieci w szkole. O tych chwilach również mówią Aletei.
Pięcioraczki i siostra liderka
Chłopcy przyznają, że Mariel, jedyna dziewczyna wśród pięcioraczków, jest ich liderką w posłudze ministranckiej. To ona rozdziela każdemu zadania, mówi, jak należy nieść lichtarze, wysoki krzyż, kadzielnicę czy kielich. Służba Bogu przy ołtarzu stanowi dla nich szczególne i jedyne w swoim rodzaju doświadczenie, które zmieniło ich życie.
Aaron, Aldo, Alonso, Andrés i Mariel Rodríguez Morales wspominają jako szczególne przeżycie swoją Pierwszą Komunię i bierzmowanie. Uważają za szczególne błogosławieństwo fakt, że każdy z nich miał swoich własnych chrzestnych: pięć par rodziców chrzestnych towarzyszyło im podczas każdego sakramentu.
Pięć lat starań o ciążę
Pięcioraczki ze wzruszeniem i dumą opowiadają o historii swoich urodzin. Ich rodzice przez ponad pięć lat bezskutecznie starali się o ciążę. Skonsultowali się z lekarzem, ale ten nie miał dla nich pomyślnych wieści. Dlatego rodzice zwrócili się z wiarą do Boga, modląc się o dar rodzicielstwa. Pięcioraczki opowiadają, że tato prosił Boga o przynajmniej jedno dziecko, a mama prosiła Boga o pięcioro dzieci, lub o tyle, ile On zechce im dać.
To niesamowite, ale po pięciu latach Bóg dał im pięcioro dzieci jednocześnie. Nigdy sobie tego nie wyobrażali, że ich błagania zostaną wysłuchane. To dlatego pięcioraczki nazywają siebie cudem.
Od tego momentu mama pięcioraczków nie zaznała ani jednej spokojnej nocy, gdyż miała pełne ręce pracy przy dzieciach. Pięcioraczki podkreślają jednak, że była zawsze bardzo oddana, kochająca i dobrze zorganizowana. Zapisywała w zeszycie wszystko, co dotyczyło ich karmienia i szczególnych zabiegów każdego z osobna, aby nie zapomnieć o żadnym ważnym szczególe związanym z kąpielą, zmianą pieluch i całą resztą dotyczącą zdrowia dzieci.
Święty Józef
Należy podkreślić, że każdy cud to jednocześnie wyzwanie i specjalna misja – dzieci urodziły się w siódmym miesiącu ciąży. Dla wielu mogłoby to stanowić ogromną komplikację, w ich przypadku stało się okazją do wzmocnienia cierpliwości rodziców i wiary w modlitwę, gdyż jedno z dzieci, malutki Alonso, miało poważne problemy ze zdrowiem – nagle o świcie trzeba było wykonać pilny zabieg mikrochirurgiczny, który nie dawał zbyt wielkich szans na przeżycie. Dlatego też ojciec pięcioraczków z wielką pobożnością modlił się do świętego Józefa za swojego chłopczyka.
I wydarzył się cud. Mały Alonso przeżył, a jako spełnienie obietnicy złożonej przez ojca obecnie nosi imię José, na znak wdzięczności świętemu Józefowi za dar uzdrowienia.
Małżeństwo Rodríguez Martínez – Elsa Morales Reyes i Humberto Rodríguez Macedo wyszli z tego trudnego etapu swego życia umocnieni w wierze i miłości. Następnie Bóg napełniał ich szczęściem, gdy obserwowali, jak ich dzieci rosną i dojrzewają duchowo.
Aldo: „Dla mnie służyć Bogu przy ołtarzu to najlepsze, co mnie w życiu spotkało”.
Mariel: „Gdy zostaliśmy ministrantami, zmienił się nasz styl życia – to były drzwi, które otworzyły nas na Kościół”.
Aaaron: „W miarę jak wzrastaliśmy, wzrastaliśmy także jako ministranci, przybliżyliśmy się do Boga i wiele się nauczyliśmy”.
Alonso: „Bardzo wcześnie nauczyliśmy się wiele o wierze i o Bogu, czego inne dzieci nie wiedzą”.
Andrés: „Posługa ministrancka bardzo wiele mi dała, lepiej zrozumieliśmy, czym jest msza, [posługa] pomogła nam zrozumieć znaczenie mszy świętej”.
Wraz z rodzicami niosą Komunię chorym
Jest coś szczególnego i wyjątkowego w ich życiu. Opisują to jako coś wręcz boskiego. To czas, gdy ich rodzice, szafarze Komunii Świętej, niosą Komunię chorym. Oni, ubrani w ministranckie sutanele, towarzyszą rodzicom w tym niezwykłym czasie. Chorzy dziwią się, gdy pięcioro ministrantów przekracza progi ich domostw i odczuwają obecność Boga.
Pięcioraczki mówią o tych chwilach, jakby nagle oglądali skrawek nieba. Bóg przychodzi do chorych, a oni stają się świadkami cudów i niewytłumaczalnych uzdrowień.