Można śmiało powiedzieć, że peregrynacja figury Matki Bożej Fatimskiej była największą akcją ewangelizacyjną na dzisiejszej Ukrainie. Wszystko zaczęło się od szaleńczego pomysłu wybudowania poświęconego Jej sanktuarium. Gdy powstawało, istniał jeszcze Związek Radziecki.
Pierwszy ukraiński pallotyn
Na tak odważny pomysł mógł wpaść chyba tylko rodowity Ukrainiec, który widział, jak bardzo jego rodzinna ziemia została przeorana komunistyczną ideologią i jak bardzo ludzie spragnieni są Boga i Eucharystii.
Ks. Aleksander Milewski był pierwszym ukraińskim pallotynem. Święcenia kapłańskie przyjął w Rzymie i gdy tylko nadarzyła się okazja, w 1989 r. wrócił za żelazną kurtynę. Na obecnym terytorium Ukrainy pracowało wówczas zaledwie kilku kapłanów, nie było żadnego biskupa, działało kilkadziesiąt parafii.
W baraku zbitym z desek zaczął zbierać ludzi na modlitwie. Działo się to w Dowbyszu na Żytomierszczyźnie. Wtedy wydarzył się pierwszy cud. Wbrew przyjętym zwyczajom władze dały katolikom plac nie na obrzeżach, ale w centrum miasta. Wspierany przez miejscowych ludzi ks. Milewski budował sanktuarium, które miało być wotum wdzięczności Bogu za ocalenie wiary na tej ziemi.
Symbol pojednania między Polakami a Ukraińcami
Sześciotysięczne dzisiaj miasteczko w 1930 r. zamieszkiwało ponad 50 tys. ludzi, z których 70 proc. stanowili Polacy. W 1926 r. zostało stolicą tzw. Marchlewszczyzny, autonomicznego regionu polskiego, powołanego przez Stalina w Ukraińskiej Republice Demokratycznej w celu przeprowadzenia „wzorcowej” bolszewizacji z zamiarem przerzucania ludzi przenikniętych ideałami komunistycznymi do Polski.
Kiedy okazało się, że eksperyment przynosi odwrotny skutek, region zlikwidowano, a Polaków zesłano do Kazachstanu i na Syberię. Ludzie, którzy dzisiaj mieszkają w Dowbyszu są potomkami tych, którzy wrócili z wygnania. Wracając, w swych domach zastali przesiedleńców ze wschodniej Ukrainy.
Dzisiaj to miasteczko, zamieszkane przez ludzi różnych narodowości i wyznań, jest symbolem pojednania między Polakami a Ukraińcami. Na zgliszczach walącego się Związku Radzieckiego swoją stopę, depczącą głowę diabła, postawiła Matka Boża Fatimska.
Stąd orędzie fatimskie promieniuje na całą Ukrainę
– Miejscowi ludzie nie mogli pomóc materialnie, ale niesamowicie angażowali się personalnie. Po 150 osób przychodziło do pracy przy budowie kościoła, wiedzieli, że to jest dla nich. Powstało piękne sanktuarium, do którego ludzie chętnie pielgrzymują i skąd orędzie fatimskie promieniuje na całą Ukrainę – mówi ks. Stanisław Firut, który był jego drugim kustoszem.
Zachowały się opisy mówiące, że budowano nie tylko mury, ale i wspólnotę parafialną, którą cementowała wspólna modlitwa. – Jako młody kapłan pojechałem do funkcjonującego już sanktuarium i na zakończenie odprawianej przeze mnie mszy usłyszałem nie tylko „Bogu niech będą dzięki”, ale i „Bóg zapłać za mszę”. Zrozumiałem wówczas, jak bardzo cenią Eucharystię, na którą latami czekali – wspomina ks. Andrzej Mucha.
Pierwsza manifestacja religijna od czasów rewolucji
Figura Matki Bożej Fatimskiej dotarła do Dowbysza 13 października 1990 roku, w 73. rocznicę zakończenia objawień fatimskich. Pięcioma autokarami mieszkańcy miasteczka pojechali odebrać ją od pallotynów w Żytomierzu. Część trasy Maryja przejechała autobusem, a ostatnie 13 km pokonała niesiona na ramionach wiernych.
– To była chyba pierwsza manifestacja religijna od czasów rewolucji październikowej. Ludzie z mijanych po drodze miejscowości wychodzili na drogę, spontanicznie padali na kolana. Niektórzy myśleli, że to koniec świata, bo nigdy nie widzieli czegoś takiego. Dwieście osób szło z figurą, modliło się, śpiewało, a to przecież wciąż był jeszcze Związek Radziecki – mówi ks. Waldemar Pawelec, który przez dekadę był proboszczem w Dowbyszu. Kilka lat później figura została ukoronowana.
– To było potwierdzenie kultu Matki Bożej w tym miejscu. Podczas uroczystości figurę niosły najstarsze parafianki, które w rodzinach przekazały wiarę młodemu pokoleniu. Choć istnieją inne sanktuaria fatimskie, to Dowbysz jest centrum ruchu fatimskiego dla znacznej części Ukrainy – mówi pallotyn.
Peregrynacja figury Matki Bożej Fatimskiej
Wiara na tym terenie przetrwała dzięki modlitwie różańcowej odmawianej w rodzinach. Odmawiano też litanie. Modlitwy były pisane po polsku, ale ukraińskimi literami. Do dziś ludzie mają takie ręcznie pisane modlitewniki.
Ks. Firut zapoczątkował peregrynację figury Matki Bożej Fatimskiej po kolejnych diecezjach, co stało się pionierską akcją ewangelizacyjną.
– Na początku mówiłem o pierwszym wezwaniu Matki Bożej, która prosi o modlitwę różańcową w intencji pokoju. Nie można było jawnie mówić o kolejnej prośbie Maryi, by papież poświęcił Rosję jej Niepokalanemu Sercu – mówi pallotyn. Wtedy ze Fatimę można było jeszcze pójść do więzienia.
W 1984 roku w Żytomierzu był proces księdza i organistki, u których znaleziono obrazki Matki Bożej Fatimskiej właśnie z modlitwą o nawrócenie Rosji. Zostali skazani na pięć lat zesłania w ciężkich łagrach na Syberii.
Teraz świat ponownie potrzebuje tej konsekracji
Z każdym upływającym rokiem i zachodzącą odwilżą zakonnik coraz odważniej mówił o objawieniach fatimskich. – Jestem przekonany, że owocem poświęcenia świata Matce Bożej przez Jana Pawła II w 1984 r. była odwilż, która nadeszła, pozwalając na oficjalne działanie Kościoła na tych terenach. Otworzyły się granice, zaczęli przyjeżdżać kapłani, siostry zakonne, pojawiły się miejscowe powołania – mówi ks. Firut.
Dodaje, że teraz świat ponownie potrzebuje tej konsekracji, ponieważ ognisty smok z Apokalipsy mocno daje o sobie znać i zażarcie walczy z Niewiastą. – Wierzymy, że Maryja zatrzyma wojnę i otoczy nas płaszczem swej opieki – mówi pallotyn.
Armia z różańcami
W ciągu minionych lat wiele osób zaczęło praktykować związane z Fatimą wynagradzając nabożeństwa pierwszych sobót i przyjmować Komunię św. za grzeszników. Po całej Ukrainie ludzie wpisywali się do złotej księgi fatimskiej, zobowiązując się do odprawiania nabożeństwa pierwszych sobót miesiąca.
– Zapisaliśmy ponad 3,5 tys. ludzi. To jest ogromna armia, która czyni wynagrodzenie Matce Bożej – mówi zakonnik. Z Maryją Fatimską peregrynował po całym Krymie, zanim został zaanektowany, objechał wszystkie parafie na Wschodzie, gdzie separatyści dokonali wielkich zniszczeń.
– Do Ługańska i Doniecka mnie nie wpuścili, ale wiem, że modlitwa tam dotarła – mówi. Wyznaje, że zawsze, gdy jedzie na tereny objęte działaniami wojennymi, ma bagażnik pełen kartonów z różańcami.
– Matka Boża daje nam broń, która jest silniejsza od czołgów, od rakiet i jeżeli ludzie się zjednoczą i będą używać tej broni, to pokonają zło – mówi pallotyn, zachęcając w tych dniach do szczególnej modlitwy różańcowej za Ukrainę.