Oleksandra Żowtiuk, mama trójki dzieci, znalazła schronienie w domu swojej babci, w okupowanym przez Rosjan Chersoniu. Jak mówi w rozmowie z CBC News, w mieście nie zostało już wiele jedzenia i leków, a poza jego granice wyjechać nie wolno. Nie można też przyjąć pomocy z innych części kraju. "Czujemy się teraz odizolowani od reszty Ukrainy" – mówi Oleksandra.
Jej najstarsza córka ma 7 lat i już rozumie, co się dzieje. "Budzi się w nocy, płacze i pyta mnie, kiedy to się skończy". Mama powtarza jej: "Musimy być teraz silni, musimy być teraz razem, musisz mnie uważnie słuchać, wszystko będzie dobrze".
4-letnia córeczka nie rozumie, że jest wojna, "myśli, że to jakaś zabawa. Tak naprawdę chcę, żeby myślała, że to jest gra – że musimy grać według zasad" – mówi Oleksandra. I dodaje: "Mam nadzieję, że moje dzieci nie będą tego pamiętać".
A najmłodszy, 18-miesięczny synek? "W tej całej atmosferze w nocy jest mu bardzo źle, płacze i chce być cały czas przy mnie, bo czuje, że coś się dzieje".
Oleksandra najbardziej boi się tego, że coś jej się stanie i dzieci zostaną bez opieki. "Jak każdy rodzic nie chcę, żeby moje dzieci przez to przechodziły. One na to nie zasługują. Jedyne, czego teraz chcę, to żeby moje dzieci były bezpieczne".
Modlimy się i prosimy, módlcie się z nami, módlcie się za nasze dzieci. Chcemy odzyskać nasze życie. Bądźcie z nami i pamiętajcie o nas.
Ewakuacja z Chersonia jest na tę chwilę niemożliwa.
Źródło: CBS News, CNN