separateurCreated with Sketch.

Biblijne posty #1: Jezus poleca! Oto Chrystusowy przepis na post

Mężczyzna patrzy w niebo
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Warto zauważyć, że omawiając praktykę postu, Jezus ani słowem nie wspomina o jedzeniu. W poście nie jest wcale najistotniejsze, co ja robię dla Boga. Dużo ważniejsze jest to, że On mi „odda”.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Przekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Post. Wielki Post. Czterdzieści dni, które w założeniu mają być inne od całej reszty roku, aby przygotować nas do przeżycia Paschy. Sama instytucja postu znana jest oczywiście wszystkim niemal religiom, a także wielu systemom filozoficznym.

Chcąc jednak lepiej zrozumieć i przeżyć czas, który właśnie rozpoczęliśmy, sięgnijmy do Biblii i zobaczmy, co Słowo Boże mówi nam o poszczeniu. Niniejszym otwieramy krótki cykl tekstów o biblijnych postach.

Jezus poleca

Co roku zaczynamy Wielki Post, słuchając w Środę Popielcową Ewangelii zaczerpniętej z szóstego rozdziału Mateusza, a więc z Jezusowego „Kazania na górze”, w której Pan mówi nam o właściwych sposobach dawania jałmużny, modlenia się i last but not least –praktykowania postu.

W następnych „odcinkach” tej serii cofniemy się w głąb Starego Testamentu, by przyjrzeć się temu, jak pościły różne biblijne postaci. Zaczynamy jednak od Jezusowej wizji postu, jako że z oczywistych względów jest ona dla nas, Jego uczniów, najbardziej istotna i niejako „zobowiązująca”. Pan wyraża ją bardzo zwięźle:

Wcale nie tylko dieta

Warto zauważyć, że omawiając praktykę postu Jezus ani słowem nie wspomina o jedzeniu. W Jego rozumieniu (a w następnych tekstach z tej serii zobaczymy, że był w tym jak najbardziej wierny całej poprzedzającej Go tradycji Izraela) post nie ogranicza się do takiej czy innej diety i nie na jej zachowywaniu przede wszystkim polega.

W Jezusowym (i w ogóle: biblijnym) poście chodzi o pewien sposób bycia, funkcjonowania w codzienności. Dieta jest jego częścią, ale nie można postu do niej sprowadzić. Potrzebujemy to zauważyć i zapamiętać, by zrozumieć, co Pan ma nam do powiedzenia o poście w ogóle.

Ojciec twój widzi w ukryciu

Jezusowy „przepis” na właściwy post zamyka stwierdzenie: „A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie”. Tym samym zdaniem konkludował On zresztą również swoje wskazówki co do jałmużny i modlitwy (por. Mt 6,2-6).

W tym pozornie prostym i oczywistym stwierdzeniu kryją się dwie ważne dla nas informacje odnośnie do postu (jałmużny i modlitwy zresztą też).

Co zrobi dla mnie Bóg?

Po pierwsze: w poście nie jest wcale najistotniejsze, co ja robię dla Boga – czego się dla Niego wyrzekam, co Mu (lub ze względu na Niego) ofiarowuję i tak dalej. Dużo ważniejsze jest to, że On mi „odda”. Istotą postu jest to, co Bóg zrobi dla mnie.

Podjęcie postu stanowi więc otwarcie pola dla działania Boga – swoistą „duchową prowokację”, w jak najbardziej pozytywnym tego sformułowania znaczeniu.

To z pewnością każe nam się skonfrontować również z naszymi oczekiwaniami wobec Boga i Bożego działania. On mi „odda”. Ale co mi „odda”? Co Bóg chce mi dać? Co chce ze mną i dla mnie zrobić?

Warto zatrzymać się nad tym pytaniem. Nawet się z nim pozmagać. Bo może się okazać, że moje spodziewania/oczekiwania i plany/nadzieje Boga co do mnie – delikatnie mówiąc – nieco się rozmijają.

Ja chcę schudnąć (to oczywiście banalny i przejaskrawiony przykład), a Bóg chce mnie uczynić radośnie pokornym. Ja chcę wyćwiczyć sobie silną wolę, a On pragnie nauczyć mnie duchowej równowagi, wynikającej ze znajomości i poszanowania swoich ograniczeń. Ja chcę „przeprogramować” swoje życie na jakieś chrześcijańskie „hygge” czy inne „lagom”, a On tymczasem chciałby otworzyć mnie na relację ze Sobą i bliźnimi.

I zaraz frustracja, a z nią zniechęcenie, bo mimo naszych szczerych wysiłków nie dochodzimy do spodziewanych efektów. A tymczasem dary i łaski Boże leżą pod naszymi nogami, jak stos nieodpakowanych prezentów.

Naprawdę warto się zastanowić – najlepiej na modlitwie, w dialogu z Bogiem i Jego Słowem – co On może chcieć mi „oddać”; a nie tylko nad tym, co ja chciałbym dostać.

Memoria Dei

Po drugie: „Ojciec twój, który widzi w ukryciu”. Wcześniej – przy okazji uwag o modlitwie – Pan zachęcał, by na jej czas wejść „do swej izdebki”. W greckim oryginale pada tam słowo ταμιειον (czyt. tameion), które oznacza „alkierz”, czyli sypialnię – miejsce raczej intymne, gdzie człowiek zostaje sam na sam ze sobą; gdzie nie musi niczego przed nikim grać ani udawać; gdzie nie musi się w nic stroić; gdzie po prostu jest sobą – tym najbardziej prawdziwym i bezbronnym.

To otwiera nas na zrozumienie drugiej ogromnie istotnej prawdy o poście. Post ma polegać na takim właśnie byciu wobec Boga. Na wyrobieniu sobie (lub: odnowieniu) tego, co tradycja benedyktyńska nazywa memoria Dei – „pamięcią o Bogu”. On mnie widzi, zna w mojej najgłębszej intymności. Przed Nim nie muszę niczego udawać, grać, markować.

Poszczenie ma więc chyba polegać na takim właśnie byciu wobec Boga. To pozwala nam w nowy sposób zrozumieć sens naszych postnych wyrzeczeń. Nie chodzi o ćwiczenie silnej woli. Nie chodzi o zaimponowanie sobie, innym ani Bogu. Tym bardziej nie idzie o jakikolwiek rodzaj duchowego „handlu” z Bogiem – „ja dla Ciebie rezygnuję z…, a Ty mi za to daj…”.

Moje wyrzeczenia powinienem chyba zatem dobierać w kluczu tego, czym normalnie się „zasłaniam”, w co się „stroję”. Odpuszczam to sobie (przynajmniej na czas postu), by niejako stanąć „nagim” przed Bogiem – „pozwolić” Mu widzieć mnie w możliwie najintymniejszej prawdzie o tym, kim i jaki jestem.

Randkowanie z Bogiem

„Ty zaś, gdy pościsz, namaść sobie głowę i umyj twarz” – teraz te słowa zyskują zupełnie nową głębię. W poście chodzi o moje bardzo osobiste spotkanie z Panem; o życie ze świadomością Jego nieustannej obecności i widzenia mnie. Potrzebuję więc „wyszykować” się na to spotkanie jak na ucztę, przyjęcie (wspomniane przez Jezusa czynności związane były w ówczesnej kulturze z ucztowaniem, obyczajowością spotkań towarzyskich), albo nawet lepiej: jak na randkę.

To coś zupełnie innego od naszych codziennych „przebieranek” – by zrobić na kimś wrażenie, by komuś zaimponować, by czuć się pewniej. O coś innego tu idzie. O radość spotkania z kimś, kto jest dla mnie ważny. Z kimś, dla kogo chcę być piękny. Skoro w chrześcijańskim poście idzie o spotkanie z Ukochanym i Kochającym, to oczywiste, że będzie on radosny – co nie znaczy: wesołkowaty.

Jeśli moja praktyka postu nie napełnia mnie radością (niekoniecznie: wesołością), to najprawdopodobniej coś robię źle i warto ją zrewidować.

Namaść głowę, obmyj twarz!

Myślę, że w obecnej sytuacji – gdy tak bardzo (i słusznie) przejmujemy się wojną w Ukrainie i angażujemy w różne formy pomocy cierpiącym z jej powodu – możemy te słowa usłyszeć w jeszcze jeden sposób. Jako wezwanie do tego, by mądrze zadbać o siebie w tym czasie: o swoje emocje, odpoczynek, tak zwaną „higienę psychiczną”.

Bynajmniej nie z egoizmu. Raczej po to, by zachowując psychiczną, emocjonalną, fizyczną i duchową sprawność, móc dłużej i lepiej służyć innym, a nie skończyć za dwa tygodnie z załamaniem nerwowym.

Człowiek – przynajmniej taki, jakim opisuje go Biblia – jest nierozerwalną jednością tego, co fizyczne, psychiczne i duchowe. I o każdy z tych poziomów trzeba mądrze i odpowiedzialnie zadbać, jeśli całość ma działać i służyć. Znajdź więc swój sposób, by „namaścić głowę i umyć twarz”.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.