W parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Kijowie, w której posługują karmelici bosi, trwa modlitwa o pokój. „Ludzie chcą Komunii świętej. Dlatego odprawiam mszę, nie zważając, że pocisk akurat leci. Zawsze mam z tyłu głowy pytanie: doleci czy nie? Ale trzymając Pana Jezusa w ręku… Nawet jeśli tak, to Pan Bóg wie, co z tym zrobić. Codziennie modlę się, także razem z ludźmi, którzy przychodzą, przed Najświętszym Sakramentem” – w rozmowie z Radiem Watykańskim dzielił się o. Marek Gromotka OCD.
Wojna – obok potwornego strachu – wydobywa z serc ludzi ogromne dobro. Są razem, wspierają się, modlą. Potrafią też przebaczać...
Żołnierz z frontu: Błogosławię Rosję
„Miłość Boża jest w wysyłanych SMS-ach czy w grupach na Facebooku. Chrześcijanie odpierają nienawiść, która pojawia się w niektórych wiadomościach, odpowiadając, że nie taki jest Bóg. W tych trudnych warunkach ewangelizują” – opowiedział o. Gromotka.
Podzielił się też poruszającym świadectwem żołnierza.
Karmelita z Kijowa: Trzeba modlić się za tych, którzy atakują
O. Marek od 20 lat mieszka w Kijowie. Wcześniej jako misjonarz posługiwał w Afryce, gdzie był m.in. świadkiem wojny w Rwandzie. W rozmowie z PAP zapewnia, że nie planuje wyjazdu z Kijowa:
Jest niebezpiecznie, ale ja nie opuszczę parafii.
W Środę Popielcową o. Marek zachęcał swoich parafian:
Powiedziałem, żeby nie zapomnieć o krzyżu, że Jezus mógł wybrać inną drogę, ale wybrał właśnie tę. Przygotował uczniów, że może być źle. Po zmartwychwstaniu dawali przykład, szli za Jezusem. Powiedziałem im: "Odwagi i wiary w moc Bożą, wierzcie, że Bóg może wszystko zmienić, że kieruje światem. Nasza ofiara jest cenna przed Panem Bogiem, bo zbawienie przychodzi przez krzyż. W tych chwilach trzeba mieć odwagę, wiarę i nadzieję i modlić się za tych, którzy atakują, żeby dla nich wyprosić miłosierdzie".
Źródło: www.vaticannews.va, PAP.