Beata Dązbłaż: Javani – to znaczy?
Dorota Napierała: Javani w języku hindi to „młodzież, młodość” – wiąże się to z naszą patronką, św. Matką Teresą z Kalkuty, która jest naszą „szefową”.
Co to znaczy skutecznie pomóc nastoletniej mamie?
Trudno odpowiedzieć na to pytanie, dlatego że każdy przypadek, który próbujemy rozwikłać, jest totalnie inny. Na szczęście jesteśmy w stanie odpowiadać na potrzeby danej osoby, więc myślę, że to jest klucz do odpowiedzi. Skuteczna pomoc jest wtedy, kiedy jesteśmy w stanie odpowiedzieć na potrzeby konkretnej osoby.
Jak zatem pomagacie?
Mamy zespół ludzi związany ściśle z fundacją. Nikt nie pracuje na etacie i nie zarabia w fundacji, nasze działania są charytatywne. Jeśli dana osoba, która się do nas zgłasza, potrzebuje porady prawnika, kierujemy ją do niego. Jeśli potrzebuje np. pomocy w złożeniu wniosku do sądu o przyznanie opieki prawnej nad dzieckiem, także pokierujemy ją, jak to załatwić. Jeśli natomiast ktoś potrzebuje wsparcia psychologa, to je otrzyma. Czasami potrzebuje go nie tylko nastoletnia mama czy tata, ale też ich rodziny. Współpracujemy z Pro Life Clinic w Poznaniu, gdzie młode mamy w ciąży mogą skorzystać z wizyty lekarskiej, badań i poprowadzenia ciąży. Te wszystkie formy pomocy są bezpłatne.
Ostatnio zgłosiła się do nas dziewczyna będąca w końcowej fazie ciąży, która nie miała wyprawki dla dziecka – wózka, łóżeczka itp. Zorganizowaliśmy dla niej odpowiednią pomoc. Inny przypadek był np. taki, że pomogliśmy urządzić pokój młodym rodzicom, tak by zaraz po narodzinach ich dziecka mieli swoje miejsce w dwupokojowym mieszkaniu z 5-osobową rodziną.
Fundacja Javani
GUS podaje, że w 2015 r. było blisko 3,5 tys. nastoletnich matek w wieku do 18 lat, które urodziły dzieci, a w 2019 r. było ich już blisko 5 tys. Jak ta skala zjawiska nastoletnich urodzeń wygląda z waszej – praktycznej – perspektywy?
To zależy, jak się czyta te dane. Gdy przygotowywałam się do wykładu w zeszłym roku, wynikało z nich, że liczba nastoletnich ciąż zmalała. Być może trudniej nam wychwycić te nastoletnie urodzenia czy ciąże, nie wiemy do końca, jak one się kończą. Do nas docierają osoby, które mają konkretną potrzebę związaną z tym, że dziecko się poczęło – i co dalej. Liczba wspieranych przez nas rodzin rośnie, co oczywiście wiąże się z rozpoznawalnością fundacji. Na dziś, przez te blisko 7 lat wsparliśmy ok. 70 rodzin. Ta liczba rośnie, ale nie lawinowo. Na pewno działalność w mediach społecznościowych ma tutaj znaczenie.
Może też być tak, że obecnie nastoletnie ciąże nie szokują aż tak bardzo, jak jeszcze 20 lat wstecz. Zauważamy, że ich procent może być większy w szkołach branżowych, ale też one nieźle sobie radzą z tymi sytuacjami. Czasami zgłaszają się do nas same szkoły lub rada rodziców – z prośbą o wsparcie. Zdarzył się też przypadek, że zgłosiła się do nas sąsiadka dziewczyny w ciąży, która zauważyła, że jest ona trochę zostawiona przez rodziców i chciała wiedzieć, jak my moglibyśmy pomóc. To bardzo pozytywne sygnały.
Czy trafiają do was młodociani rodzice z całej Polski?
Jesteśmy zarejestrowani przy parafii św. Matki Teresy z Kalkuty w Kamionkach pod Poznaniem. Sam Klub Nastoletniego Rodzica, gdzie mogą spotkać się nastoletni rodzice, jest w Poznaniu. Jednak przez te siedem lat mieliśmy kontakty z młodymi rodzicami z całej Polski. Niedawno mieliśmy dość trudną sprawę spod Wrocławia, kiedy młoda matka urodziła dziecko w szpitalu, ale okazało się, że dziecko nie ma przyznanego opiekuna prawnego. Musiało pozostać dwa tygodnie w szpitalu, bo tyle czasu sąd zajmował się sprawą. Pisaliśmy do sądu pisma ponaglające i proszące, odległość nie była żadną barierą – my w Poznaniu, matka dziecka we Wrocławiu, a sąd jeszcze gdzie indziej. Jeśli zachodzi potrzeba spotkania osobistego np. z psychologiem, przez swoje kontakty, pocztą pantoflową, szukamy zaufanych osób w danym miejscu. Podobnie z lekarzami czy położnymi. Współpracujemy też z ośrodkami pomocy społecznej, aby ta osoba nie została sama i otrzymała potrzebne wsparcie.
Jak pomagać nastoletnim rodzicom
Jedną z części rządowego programu „Za życiem” jest działanie „Pomoc uczennicom w ciąży”. W latach 2017-21 utworzono zaledwie 219 miejsc dla uczennic w ciąży w bursach czy internatach, gdy zachodziła potrzeba zmiany środowiska rówieśniczego. To niewiele. O czym to może świadczyć?
Jako osoby wspierające widzimy czasem bardzo jasno, co dana osoba powinna zrobić, by ułatwić sobie przeżycie tego doświadczenia, pomóc sobie. Jednak czasami bywa tak, że osoby te są tak mocno zagnieżdżone w swoich środowiskach, że nie są w stanie podjąć pewnych działań. Nawet jeśli my stworzymy im możliwości, to wiele osób nie chce z nich skorzystać. Wydawało nam się, że Klub Nastoletniego Rodzica będzie strzałem w dziesiątkę. Próbowaliśmy w dwóch miejscach w centrum Poznania i spotkania nie cieszyły się specjalnym powodzeniem. Dopiero teraz, w innych miejscu, udało się zorganizować ich więcej, spotkać ze sobą np. młodą mamę z dziewczyną będącą dopiero w ciąży.
Dlaczego powstała Fundacja Javani?
Jako wolontariuszka w Szlachetnej Paczce spotkałam pewną rodzinę, gdzie był 17-letni chłopak, wolny strzelec, nie chciał się uczyć, nie pracował. Gdy zaledwie skończył 18 lat, został tatą. Gdy pojechałam ich odwiedzić już po urodzeniu dziecka, młoda mama żaliła się, że dziecko nie rozwija się zbyt dobrze i w odpowiednim tempie. Jednocześnie – byłam tam po 12.00 w południe – ta mama leżała jeszcze z tym dzieckiem w łóżku, nieubrana. Byłam w szoku, myśląc, jak to dziecko ma się rozwijać, skoro mama nie ma kompetencji i świadomości, że powinna to dziecko odpowiednio stymulować. Wracałam z tych odwiedzin bardzo zła i z poczuciem bezsilności, że nie mam żadnych narzędzi, aby im pomóc. Mogłam jedynie występować jako ich znajoma. Gdy opowiedziałam o tym mężowi, powiedział: „Co za problem, idź porozmawiaj z księdzem Kubą, masz patronkę tych działań jak stąd do Honolulu”. Był to znajomy proboszcz w sąsiedniej parafii św. Matki Teresy z Kalkuty. Tak zrobiłam, on za kilka dni wyjeżdżał do Kalkuty – miał się modlić o rozeznanie, ja miałam w tym czasie zbierać ludzi. Po jego powrocie poszliśmy porozmawiać do biskupa. W ciągu miesiąca mieliśmy zarejestrowaną fundację, a w ciągu pierwszego czy drugiego tygodnia działalności zgłosiła się pierwsza dziewczyna – i to z Podlasia. I to był szok – jak to, już, teraz?
Javani i Matka Teresa
A dlaczego właśnie św. Matka Teresa z Kalkuty?
Tak właśnie przez związki z tą parafią stanęła nam na drodze. Nie zastanawiałam się nawet nad tym długo. Byliśmy na jej kanonizacji w Rzymie. Jechaliśmy też z konkretną intencją. Jedna z naszych dziewczyn miała 17 lat i była już w siódmym miesiącu ciąży. Ale bardzo bała się powiedzieć o tym rodzicom i cały czas to ukrywała. Towarzyszyliśmy jej od początku, choć nic nie mogliśmy z tym zrobić, to było bardzo trudne. Na tej mszy kanonizacyjnej pomyślałam: „Matko Tereso, zrób coś z tym, jesteś w końcu świętą”. Msza się skończyła, dzwoni ta dziewczyna i mówi, że powiedziała rodzicom, tata płacze, mama płacze, siostra ją wspiera i ogólnie jest dobrze. Byliśmy w szoku.
Czy utkwiła pani w pamięci jakaś szczególna historia osoby, która skorzystała ze wsparcia fundacji?
Każda sytuacja jest inna. Zupełnie niedawno mieliśmy chyba jak dotąd najtrudniejszą sprawę. Byliśmy bardzo związani z tą rodziną – dziecko zmarło w szóstym tygodniu życia. To była dramatyczna sytuacja, która dotknęła mocno tę rodzinę i nas – każdy musiał sobie z tym jakoś poradzić.
Był też przypadek, kiedy koleżanka z klasy uchroniła nastoletnią matkę przez zażyciem pigułki „dzień po”. Poinformowała wychowawcę, rodzina stanęła na wysokości zadania, teraz dziecko ma już 4 lata. To była mocno poruszająca historia. Teraz na świeżo mam najnowszą sytuację z wczoraj popołudnia i intensywnie myślę nad dalszymi krokami.
Więcej o Fundacji Javani znajdziesz TUTAJ.