Fatimski pastuszek Franciszek Marto – razem ze swoją siostrą Hiacyntą i kuzynką Łucją – w 1916 r. doświadczył objawień anioła, a rok później – Matki Bożej.
W tym roku przypada 103. rocznica odejścia św. Franciszka Marto w wieczne objęcia Ojca. Miał zaledwie 10 lat, kiedy 4 kwietnia 1919 r. o godz. 22.00 zmarł w Aljustrel, w swoim domu rodzinnym. Stało się tak, jak podczas objawień przepowiedziała Maryja – chłopiec odszedł w bardzo młodym wieku. Pod koniec 1918 r. zachorował na grypę hiszpańską, która w tamtym czasie spowodowała śmierć milionów ludzi na całym świecie.
Dwa dni przed swoim odejściem, 2 kwietnia, Franciszek przystąpił do spowiedzi i po raz ostatni przyjął Komunię, "z wielką jasnością i pobożnością". Takie właśnie świadectwo proboszcz z Fatimy wpisał w księdze, odnotowując śmierć chłopca 4 kwietnia. "I potwierdził, że widział Panią w Cova da Iria i Valinho" – dodał.
Franciszek Marto – mały kontemplatyk
W swoim dzienniku siostra Łucja tak opowiadała o małym kuzynie:
Franciszek był milczący, a żeby się modlić i składać Bogu ofiary, lubił się ukrywać, nawet przed Hiacyntą i przede mną: "Lubię się modlić w samotności, żeby myśleć i pocieszać Pana, który jest taki smutny". Franciszek znosił wiele wyrzeczeń, także w formie długich postów.
W procesie beatyfikacyjnym i kanonizacyjnym wśród cnót zawsze podkreślano głębokie życie kontemplacyjne Franciszka.
Świadectwa tych, którzy go znali, mówią, że jego ulubioną modlitwą była ta, której nauczył go anioł w dniu, w którym mu się ukazał:
Mój Boże, wierzę, uwielbiam, mam nadzieję i kocham Cię. Proszę Cię o wybaczenie dla tych, którzy nie wierzą, nie uwielbiają, nie mają nadziei i nie kochają Cię.