separateurCreated with Sketch.

Spotkała Boga, gdy chciała rozstać się z życiem

WEB2-PORTRAIT-MARTINE-L.jpg

Martine.

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Rozbite dzieciństwo, trudny okres dojrzewania, małżeństwo naznaczone niemożnością zostania rodzicami. W wieku 42 lat Martine L. wycierpiała tyle, że postanowiła skończyć ze sobą. Wtedy Chrystus dał się jej poznać i wprowadził ją na drogę przebaczenia.

"Urodziłam się rok po moim bracie i od razu poczułam się odrzucona przez matkę, która z zasady nie uznawała dziewczynek. Karała mnie na różne sposoby, cieleśnie i słownie. Powtarzała mi, że jestem g... nadającym się tylko do wrzucenia do rynsztoku. W końcu jej uwierzyłam i zaczęłam kolekcjonować porażki jedną za drugą".

Martine L., policjantka na emeryturze, bez gniewu opowiada o swoim bolesnym dzieciństwie: stale nieobecnym ojcu – kierowcy ciężarówek, i maltretującej ją matce, którą alkohol popychał ku coraz większej przemocy.

Ulica, narkotyki, seks

W wieku 16 lat Martine musiała brać na siebie kolejne godziny sprzątania, do dziesięciu dziennie, żeby dawać środki na utrzymanie swojej rodzicielce. Ale gwałtowniejsza niż kiedykolwiek awantura na progu dojrzałości doprowadziła ją do buntu. W ramach represji ze strony matki znalazła się na ulicy, gdzie alkohol, narkotyki i seks stały się jej codziennością.

"A przecież w głębi serca pragnęłam się z tego wydobyć. Chociaż wtedy Boga w ogóle nie było w moim życiu, to dzisiaj wierzę, że chrzest, przyjęty w wieku 2 lat wyłącznie dla podtrzymania tradycji, dał mi wewnętrzną siłę".

Martine dostała od państwa przydziałowe mieszkanie, podejmowała drobne prace i korespondencyjnie rozpoczęła studia. Tym sposobem w wieku 24 lat znalazła pracę w policji. Jej życie stało się bardziej stabilne i pozwoliło jej uwierzyć, że szczęście jest możliwe: poznała pewnego żandarma, wyszła za mąż i głęboko ukryła w sobie tragiczną przeszłość.

Uratowana

Ale wobec perspektywy macierzyństwa jej rany się odnowiły: jak tu zostać matką, jeśli własna matka brutalnie cię odrzuciła? Po dwóch aborcjach i dwóch późniejszych poronieniach Martine rozwiodła się i trafiła na ulicę po raz drugi, w wieku 42 lat. "Moje życie było jednym ciągiem cierpień, czułam się załamana... Myślałam, że tylko śmierć może mi zapewnić spokój duszy". W dniu, w którym postanowiła przejść do czynu, zapomniała zabrać z domu służbową broń. "To tylko kwestia kilku dni", pomyślała, zdecydowana skończyć ze sobą.

Jaka tajemnicza siła skłoniła tę stuprocentową ateistkę do naciśnięcia klamki przy drzwiach kościoła? Trafiła w sam środek mszy, a jakaś dobroczynna Obecność stanęła na przeszkodzie jej planom: "Słowa księdza trafiły prosto do mojego serca, wybuchnęłam płaczem...". Poruszona jej rozpaczą, jedna z parafianek zaproponowała jej pomoc.

Wtedy dla poranionej czterdziestolatki zaczął się długi proces jednania się z samą sobą: spowiedź, 24-miesięczne rekolekcje, bierzmowanie, dwuletnia formacja w ramach Fraterni Camille de Leilis pod zwierzchnictwem Wspólnoty Błogosławieństw. I uzdrawiająca sesja agapeterapii: "Przyjrzałam się ponownie mojej historii, pod okiem Boga, w atmosferze pełnej życzliwości. To doświadczenie poruszyło mną do głębi, podobnie jak wstrząsnęła mną modlitwa braterska, co trwało do dnia, w którym moja kierowniczka duchowa zachęciła mnie do przebaczenia matce. Byłam w zgodzie ze wszystkimi etapami mojego życia, poza jednym: nienawidziłam tej, która mi wyrządziła tyle złego".

Przebaczenie przyszło z Góry

Sparaliżowana przez gniew i złość, Martine wzięła Niebo na świadka: "W odpowiedzi usłyszałam w głębi siebie mówiący do mnie głos: Chcę, żebyś stanęła prosto! Wybierz drogę swojego życia przebaczając matce. Jeśli odrzucisz to przebaczenie, pogubisz się na drogach śmierci, które od dzieciństwa wytyczają kierunek twojego życia. Poruszona do głębi poszłam do kaplicy i błagałam Boga, żeby złożył w moim sercu to przebaczenie, do którego ja sama nie byłam zdolna. W jednej chwili ta łaska została mi dana, jak również poczucie wielkiego spokoju, które ogarnęło całą moją istotę".

Po tym decydującym wydarzeniu Martine napisała list do zmarłej dziesięć lat wcześniej matki i złożyła go na jej grobie: "Przebaczenie tej, która była moim katem, otworzyło przede mną nową drogę życia. I kiedy cierpienie spowodowane niemożnością założenia własnej rodziny staje się nie do udźwignięcia, składam ten krzyż w ręce Chrystusa, który pomaga mi go nieść, bo teraz On jest dla mnie wszystkim".

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.