Psychowzroczność to umiejętność zauważania życia psychicznego – własnego i innych ludzi. Terminu tego używa Daniel Siegel, autor książek, w których na język codzienności przekłada temat regulacji emocjonalnej i budowania bliskich więzi. Bez psychowzroczności stajemy się analfabetami emocji i relacji. Prowadzimy bardzo powierzchowne, bardzo samotne i zarazem trudne do zniesienia życie.
O dwóch kierowcach, którym zabrakło psychowzroczności
Niedawno byłam świadkiem zdarzenia na środku zakorkowanego skrzyżowania w mieście. Padał deszcz. W pękających w szwach arteriach tłoczyły się auta oczekujące na krótkie chwile przesuwania się do przodu, gdy światła zmieniały się na zielone. Spieszyłam się do lekarza. Podejrzewam, że podminowany był też kierowca z pasa obok, którego mijałam. Zatarasował mu drogę samochód, który wjechał na skrzyżowanie z prostopadłej ulicy, ale nie miał dokąd przesunąć się dalej.
Kierowca na pasie obok włączył klakson. Właściwie to włączył syrenę ogłaszającą drugą wojnę światową. Mógł to blokujące drogę auto objechać spokojnie z lewej strony, jednak pozostał na swoim miejscu i trąbił tak, że było go słychać nawet na 6th Avenue w Nowym Jorku. Człowiek, który stał się jego adwersarzem, nie pozostawał mu dłużny. Gdy zrobiło się przed nim tyle miejsca, że mógł ruszyć – stał nieruchomo w poprzek drogi. I również trąbił, by połączone klaksony mogły dotrzeć dalej, aż do Chicago i wschodniego wybrzeża USA.
To tylko myśli – nie prawda objawiona
Co tam się stało? Dwa ośrodki nerwowe zostały zalane trudnymi emocjami. Zatopione w złości, wstydzie, lęku i znowu złości do tego stopnia, że zdrowy rozsądek zniknął. Zniknęła też taka część, którą fascynujący mnie nurt ACT (terapia akceptacji i zaangażowania) nazywa „obserwującym ja”. To ta część nas, która potrafi zauważać, co się w nas dzieje. Która potrafi obserwować sygnały płynące z ciała (jak przyspieszony puls czy pocenie rąk), myśli, które pojawiają się w naszej głowie (jak np. „nigdy nie wyjadę z tego korka”, „co za głupi kierowca”) i uczucia, które przychodzą za tymi myślami (rozpacz, złość itd.).
Kiedy zauważamy z tego miejsca spokojnej, obiektywnej obserwacji, że ulegamy pobudzeniu, albo że przychodzą nam do głowy nieżyczliwe myśli, umiemy stwierdzić, że to tylko myśli, a nie prawda objawiona. Możemy pomyśleć rzeczy odwrotne od tych z pierwszego impulsu – że w tym korku wszystkim jest ciężko, że ktoś się zagapił, że nawet jeśli się gdzieś spóźnimy, to trudno, bo po pierwsze potrzebujemy dojechać na miejsce bezpiecznie.
Złość zaakceptowana
I podobnie – gdy dostrzegamy nasze uczucia, możemy je zaakceptować, zrozumieć, przeżyć i wyregulować. Przyjąć falę złości i znaleźć jej przyczynę (np. że tak bardzo zależało nam na tym, by być gdzieś na czas, a na to już nie ma nadziei). Zauważmy złość na siebie samych, złość na deszcz, złość na kierowcę, który stoi przed nami jak barykada. Z każdym z tych uczuć mogę się przywitać, uznać i je pożegnać. Zakląć pod nosem, złapać się za głowę – ale nie muszę wysiadać z łomem i rozbijać szyb mokrego od deszczu opla kombi przed maską mojego samochodu.
Psychowzroczność to umiejętność ogromnie potrzebna nie tylko w tak błahych interakcjach społecznych. Bez zdolności stwierdzania, co myślę i jak się czuję, nie jestem w stanie zbudować znaczącej relacji z sobą samym. Co znaczy, że zamiast niej będzie mi często towarzyszyć w życiu pustka wynikająca z braku kontaktu ze swoim wewnętrznym światem. Będę także systematycznie doświadczać zalania przez intensywne emocje, które pozostawią po sobie wyczerpanie i poszarpane kontakty z innymi.
W relacji z drugim człowiekiem to psychowzroczność pozwala mi dostrzec, że ktoś jest smutny, zmartwiony albo zawstydzony. Dzięki niej mam dostęp do empatii. Mogę także budować głębokie więzi, w których spadają powierzchowne maski, że „wszystko OK”. Takie relacje, w których jest miejsce na to, że drugi człowiek powie: „Przybiło mnie dokumentnie, że nie dostałem tej pracy”. I posiedzimy razem z tym uczuciem.
Można tę umiejętność rozwijać, ucząc się kierowania uwagi na własne ciało, uczucia, myśli. Stając się coraz bardziej życzliwym gospodarzem w tym coraz bardziej oswojonym świecie.
O tym, dlaczego psychowzroczność jest absolutnie niezbędna, gdy jesteśmy rodzicami, napiszę już za tydzień.