Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Nie dać się władzy zinstrumentalizować
Abp Grzegorz Ryś: Starożytni biskupi, na czele ze św. Ambrożym w jego stosunku do Teodozjusza, mieli zdolność rozróżniania: co jest cesarskie, a co jest boskie...
Jedną jednak rzeczą jest wziąć odpowiedzialność za los swojego państwa, a inną – dać się zinstrumentalizować aktualnej władzy… Zwłaszcza w sytuacji, w której rządząca władza prezentuje się jako przyjazna Kościołowi, a nawet protekcyjna.
Trzeba bardzo się wówczas pilnować, by nie ulec pokusie – propozycji władzy: „My to załatwimy za was, a mamy narzędzie o wiele skuteczniejsze niż te ubogie środki ewangeliczne”. Właściwą drogą jest rozmowa – także z tymi, którzy mają inną wizję społeczeństwa niż my.
Wiara bez chodzenia do kościoła?
Skoro, jak mówi św. Paweł, „w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy” (Dz 17,28), osobista relacja z Jezusem jest możliwa bez chodzenia do kościoła. Czy trzeba pod karą grzechu zobowiązywać wiernych do udziału w nabożeństwach?
Osobiste przeżywanie wiary nie kłóci się z przeżywaniem jej we wspólnocie… Bóg, jakiego pokazuje historia zbawienia, nie pozostawia ludzi w izolacji, lecz ich gromadzi. Epidemia pokazała, że nadal nam brak tej równowagi. O wiele więcej jest nastawienia na duże zbiorowiska, a za mało zrozumienia dla pracy indywidualnej.
Wyrwać Kościół z dyskursu politycznego
Czy prowokacje w przestrzeni publicznej (np. domalowanie tęczowej aureoli Matce Boskiej Częstochowskiej) nie wynikają z wcześniejszych zranień przez ludzi Kościoła, nie są pewnego rodzaju krzykiem rozpaczy? Proboszcz jednej z płockich parafii umieścił w Grobie Pańskim skrót LGBT wśród takich pojęć, jak „zło”, „hejt”, „nienawiść”. Nic dziwnego, że ludzie się poczuli przez Kościół odrzuceni i obrażeni.
Jest ogromna grupa biskupów polskich, która uważa, że Kościół musi zostać wyrwany z dyskursu politycznego. Jak się w nim znalazł, to osobny temat. Ale jak go nie wyrwiemy z tego dyskursu, to kryzys będzie się pogłębiał. Co więcej, Kościół będzie, chcąc nie chcąc, źródłem podziałów, będąc z definicji sakramentem jedności…
Zwarcie kulturowe jest nie do uniknięcia. Problemem nie jest to, że ono ma miejsce, tylko to, jak przebiega. Na moje wyczucie zwarcie kulturowe dziś dotyczy przede wszystkim tematu rodziny…
To, co Kościół głosi jako ewangelię rodziny, w świecie funkcjonuje jako rodzina tradycyjna. Pojęcie „tradycyjna” jest w tym kontekście trochę deprecjonujące – tradycyjna, znaczy nienowoczesna, niewspółczesna, opierająca się przemianom kulturowym, przestarzała.
Obok tego tradycyjnego modelu są jeszcze inne, możliwe dziś, modele życia rodzinnego. Trzeba je znać, ale nigdy nie będzie tak, że Kościół powie, iż te modele są sobie równe. Co nie oznacza braku szacunku dla ludzi, którzy w takie formy życia rodzinnego wchodzą. Ale co innego uszanować ludzi żyjących w taki, a nie inny sposób, a co innego uznać, że ów sposób życia jest zgodny z nauką chrześcijańską.
Sumienie i dobro
Jeśli istnieją obiektywne prawda i dobro, to rozsądnie jest przyjąć, że człowiek posiada większe lub mniejsze zdolności ich rozpoznawania. Jeśli widzimy, że wielu ludzi ujawnia pewne intuicje, pragnienia i oczekiwania, to sensowne jest przyjęcie, iż coś w tym jest. Możliwe, że większość się myli, ale warto wziąć pod uwagę fakt, jeśli większość rozpoznaje coś jako dobre – jako ważny sygnał, że może to jest dobre?
Sumienie jest sądem rozumu. Subiektywnym, ale rozumnym. Każdy więc sam powinien podjąć rozeznanie co do owych pragnień, które się w nim pojawiają. Ponieważ zaś sumienie jest sądem rozumu, to jest możliwe do kształtowania. Nie wyznacza prawdy moralnej, tylko ją odkrywa, rozeznaje. I powinno wiedzieć, gdzie może szukać, pytać. Zwłaszcza jeśli jest w sytuacji sporu ze sobą samym. Katechizmowe nauczanie Kościoła mówi, że człowiek ma obowiązek iść za swoim sumieniem i ma obowiązek je kształtować. To podwójny obowiązek.
Nieomylność w Kościele
Skoro nie wszystkie elementy nauczania są nieomylne, to znaczy, że w pewnych Kościół się mógł pomylić. Warto wówczas przyznać się do pomyłki.
Nie tyle Kościół się mylił, co mylili się ludzie w Kościele z papieżami włącznie. To też jest kwestia ścisłej interpretacji dogmatu o nieomylności papieża… Gdy przeczytamy ten tekst [o nieomylności] na spokojnie, okaże się, ile warunków musi wypełnić papież, intencjonalnie, żeby jego nauczanie miało ten charakter.
Odbiór powszechny był taki, że cokolwiek papież by mówił, jest nieomylne i zamyka to jakąkolwiek dyskusję. Papieże bardzo rzadko odwołują się do tej formuły – poza aktami kanonizacji, które też są nieomylne. Jan Paweł II – starałem się śledzić jego nauczanie – użył jej (że jako następca Piotra i Pawła chce określić, zdefiniować jakąś naukę) dwa albo trzy razy.
Co oczywiście nie oznacza, że całe pozostałe jego nauczanie jest do wyrzucenia, choć nie jest nieomylne. Ważne jednak, by roztrząsając kwestie poziomów nauczania Magisterium Kościoła, nie zapomnieć, że ono całe ma prowadzić do wiary – która jest osobistym spotkaniem z Jezusem, jako Panem i Zbawicielem. Dopiero w tym kontekście nabierają sensu.
*Fragment książki "Czy Kościół ma sens?", abp Grzegorz Ryś, Piotr Sikora, Wydawnictwo M 2021; tytuł, lead, skróty i śródtytuły pochodzą od redakcji Aleteia.pl.