Ksiądz Giuseppe Puglisi
Gdy ksiądz Giuseppe (zdrobniale – Pino) Puglisi zobaczył swojego zabójcę, odwrócił się do niego z uśmiechem. „Spodziewałem się” – powiedział mu. Zginął z rąk mafii w swoje 56 urodziny. „W jego uśmiechu było jakieś światło” – wspominał po latach zabójca, który zdecydował się na współpracę z wymiarem sprawiedliwości.
Nie był politykiem, sędzią, ani policjantem, a mimo to sycylijska mafia postanowiła wydać na niego wyrok. W przeszłości zdarzało się to bardzo rzadko, ponieważ mafiosi nazywali się katolikami i chętnie zajmowali pierwsze miejsca w kościelnych ławkach. Trudno uwierzyć, że niepozorny ksiądz aż tak bardzo im się naraził.
15 zabójstw w maleńkiej wiosce
Jako młody ksiądz Pino Puglisi trafił do niewielkiej parafii w wiosce Godrano, w okolicy Palermo, która liczyła niewiele ponad stu mieszkańców. W krótkim czasie przed jego przyjazdem doszło tam do piętnastu morderstw – wszystkie związane były z walkami pomiędzy klanami mafijnymi.
Swoją posługę zaczął od chodzenia od domu do domu, po to, żeby wspólnie z parafianami czytać Ewangelię. Szczególną wagę przykładał do fragmentów mówiących o wybaczeniu. Gromadził małe grupki świeckich nazwane „wieczernikami”, które spotykały się na wspólnej modlitwie i lekturze Pisma Świętego.
Pewnego razu jedna z kobiet przyznała, że nie może już dalej organizować „wieczernika” w swoim domu, bo nie przebaczyła matce zabójcy swojego syna. Ksiądz Puglisi poprosił ją jednak, żeby kontynuowała i zapewnił, że Bóg zatroszczy się o okazję do pojednania.
Jakiś czas później matka wspomnianego zabójcy pośliznęła się na żwirze i upadła pod domem kobiety, która chciała zrezygnować z „wieczernika”. Ta podbiegła do niej, podniosła ją i – trzymając w ramionach – poczuła, że jest gotowa jej wybaczyć.
Centrum „Ojcze nasz” i nadzieja
Ksiądz Puglisi – sam pochodząc z otoczonej bardzo złą sławą dzielnicy Palermo – dobrze rozumiał, jak ważne jest zorganizowanie dla młodych ludzi przestrzeni, w której mogliby czuć się bezpiecznie i rozwijać swoje talenty. Pozostawieni sami sobie, bez dorosłych, którzy towarzyszyliby im w trudnych momentach, stawali się łatwymi zdobyczami mafii nieustannie szukającej nowych członków.
To przekonanie doprowadziło go do stworzenia centrum „Ojcze nasz”, które proponowało nastolatkom rozmaite aktywności. Ale przede wszystkim było przestrzenią budowania wiary w to, że inne życie niż to, które widzieli na ulicach, jest możliwe także dla nich.
„To zajmie bardzo wiele czasu, ale miejmy nadzieję, że krok po kroku rzeczywistość zacznie się zmieniać. Te dzieci zaczynają rozumieć, że w życiu nie chodzi tylko o przemoc i degradację, że istnieją też takie wartości jak pokój, braterstwo i współpraca” – mówił w swoim ostatnim zarejestrowanym wywiadzie.
Tego mafia nie mogła zaakceptować
To nie były wartości, które mafia mogła zaakceptować na swoim terenie. Tym bardziej, że ksiądz Puglisi zdecydowanie odmawiał przyjmowania ich datków na obchody świąt parafialnych. Zabronił też mafijnym bossom maszerowania na czele procesji i nie zgodził się na zawarcie umowy na renowację kościoła z firmą popieraną przez mafię.
Coraz więcej młodzieży znajdowało swoją ostoję w centrum „Ojcze Nasz” i wymykało się spod ich wpływu. Rozumiał, że igra z ogniem. Doskonale wiedział, co może się wydarzyć. Regularnie otrzymywał telefony z pogróżkami.
Kiedy jego kościół został podpalony, zwrócił się bezpośrednio do mafiosów. „Chciałbym was poznać i poznać motywy, które was popychają do rzucania kłód pod nogi komuś, kto usiłuje wychować wasze dzieci do praworządności, do wzajemnego szacunku, do wartości kultury i sztuki” – mówił.
„Spodziewałem się”
15 września 1993 r. ksiądz Puglisi obchodził swoje 56 urodziny. Właśnie wracał do domu po długim dniu. Salvatore Grigoli, zabójca, który zdecydował się na współpracę z policją, zeznał, że stanął za księdzem i powiedział: Ojcze, to jest napad. Do tej pory pamięta, że w tamtym momencie instynktownie nazwał go ojcem. Ksiądz Puglisi odwrócił się do niego z uśmiechem. „Spodziewałem się” – odparł. Po chwili padł śmiertelny strzał.
W 2013 r. papież Franciszek ogłosił księdza Puglisiego błogosławionym. „Ksiądz Pino wiedział, że ryzykuje, ale przede wszystkim wiedział, że prawdziwe niebezpieczeństwo w życiu to nie ryzykować, wegetować między wygodnictwem, draństwami i chodzeniem na skróty” – mówił papież odprawiając mszę świętą w Palermo w jego liturgiczne wspomnienie.