Wskutek wtargnięcia przez młodego mężczyznę do okna życia, zniszczeniu uległy przeznaczona do umieszczania niemowląt wanienka oraz system alarmowy. Prowadzące punkt siostry boromeuszki oszacowały straty na kilka tysięcy zł.
Po kilku dniach od incydentu skruszony sprawca zapukał do klasztornej furty, prosząc o wybaczenie. Był bardzo skruszony, przepraszał i widać było, że jest mu po prostu głupio. W ramach rekompensaty przekazał na pokrycie kosztów naprawy swoje oszczędności. Pieniądze te planował przeznaczyć na zagraniczną wycieczkę – relacjonuje w rozmowie z "Niedzielą" s. Macieja.
Skrucha 20-latka poruszyła siostry na tyle, że zdecydowały się one wycofać złożone na policji przeciw mężczyźnie zgłoszenie.
Dewastacje wrocławskiego okna życia zdarzają się regularnie
Zaledwie dwa tygodnie wcześniej w tym samym oknie życia doszło do równie poważnego incydentu. Wówczas to w punkcie utknęło dwóch młodych mężczyzn. Po nieudanej próbie ucieczki zostali oni zatrzymani przez policję.
Niestety, ale ludzie zostawiają tu różne rzeczy, np. butelki po alkoholu, papierosy albo żywność. Kilka razy wanienka i kocyk zostały zniszczone i rozrzucone po okolicy. Najgorzej jest w weekend, kiedy w pobliżu trwa kilka imprez. Zdarza się, że wstaję w nocy trzy lub cztery razy do fałszywego alarmu – opowiada s. Macieja.
Okno życia przy ul. Rydygiera 22-28 we Wrocławiu funkcjonuje od 2009 r. Do tej pory pomogło 17 noworodkom. Niektóre z umieszczonych tu dzieci w późniejszych latach wracały do prowadzących okno boromeuszek z podziękowaniami.