Przed śmiercią powiedziała swej mamie: „Bądź szczęśliwa, ponieważ ja jestem szczęśliwa”. Chiara Luce Badano zmarła mając 19 lat. Dziś jest błogosławioną.
Chiara Luce: jasne światło
Nie potrafiła usiedzieć w miejscu. Marzyła o byciu stewardesą lub lekarką na misjach, miała masę planów na przyszłość.
– Często zostawałam u niej na noc, długo rozmawiałyśmy o naszych marzeniach, chłopakach, którzy nam się podobają. Planowałyśmy, ile będziemy mieć dzieci, a na koniec wspólnie się modliłyśmy. Jezus był obecny między nami, Jemu powierzałyśmy nasze życie i plany – wspomina najlepsza przyjaciółka Chiary Luce, której podwójne imię znaczy „jasne światło”.
Chicca Coriasco podkreśla, że – mimo ogromnego cierpienia – takim właśnie „jasnym światłem” była dla ludzi, których spotkała w swym krótkim życiu.
Cierpiała i pomagała
– Wiedziałem, że ogromnie cierpi w wyniku galopującej choroby nowotworowej i z tygodnia na tydzień jest coraz mniej sprawna. Jednak to ona dawała nam pocieszenie i nadzieję – mówi Franz Coriasco. – Chciało się wracać do jej szpitalnego pokoju, gdzie była normalność i życie – dodaje.
Mimo że jest osobą niewierzącą podkreśla, że w Chiarze najbardziej ujmowała go szczera miłość do Jezusa i wrażliwość na drugiego człowieka. – Mogła zamknąć się we własnym cierpieniu, tymczasem do końca pomagała innym – wspomina Franz, przywołując dziesiątki telefonów, które odbierała od różnych ludzi proszących o radę i modlitwę.
I stał się cud
Taka była od najmłodszych lat. Nie wstydziła okazywać się wsparcia. – Już w podstawówce siadała w ławce z rówieśnikami, którzy z różnych powodów byli wykluczani ze społeczności klasowej – wspomina mama błogosławionej. Jako 12-latka zanotowała w dzienniku: „chcę kochać tych, których nie lubię”.
Na upragnione dziecko rodzice czekali ponad 10 lat. Maria Teresa Badano wspomina: – Naszym marzeniem było posiadanie wielu dzieci, wszystko jednak wskazywało na to, że tak się nie stanie. Zaczęłam się godzić z wolą Boga, ale mój mąż codziennie z Nim dyskutował na temat dziecka, którego pragnął.
Jej mąż Ruggero dodaje: – Sprawę zawierzyłem Maryi i zacząłem wytrwale pielgrzymować do jednego z jej sanktuariów. I stał się cud. Na świat przyszła Chiara. Była zwyczajna. Uwielbiała śmiać się, tańczyć, śpiewać, uprawiać sport. Z przyjaciółką Chiccą urządzała podwieczorki przy czekoladzie. Nie była też szczególnie pobożna.
– Pamiętam, jak kiedyś zaproponowałam córce, byśmy się wspólnie pomodliły. Usłyszałam zdecydowany sprzeciw, dałam jej spokój, mówiąc, że się sama za nią pomodlę – wspominała matka.
Zobaczcie nasze wideo o nastoletniej błogosławionej:
Jest ze mną Jezus
Sytuacja się zmieniła, kiedy w wieku 9 lat Chiara poznała Ruch Focolari i z dziecięcym entuzjazmem zawierzyła swe życie Jezusowi. Rodzice byli zaskoczeni odmianą córki.
– Zaczęło to zmieniać również nasze życie rodzinne. Bardzo zbliżyliśmy się do siebie – mówi Ruggero Badano. Jego żona wspomina, że gdy miała obawy przed puszczeniem córki na pierwszy samodzielny obóz, ta jej odpowiedziała: – Nie jestem sama, jest ze mną Jezus.
W czasie tego wyjazdu odkryła, jak napisała w swym dzienniku, że „opuszczony na krzyżu Jezus jest kluczem do jedności z Bogiem” i uczyniła Go jedynym oblubieńcem. Nie zmieniła tego nawet ciężka choroba.
Rak kości
Pewnego razu podczas gry w tenisa Chiara nagle upadła. Diagnoza nie dawała nadziei – najbardziej bolesny z możliwych rak kości. Miała wówczas 17 lat. – Po poznaniu diagnozy zamknęła się sama w pokoju na 25-minutową rozmowę z Bogiem. Oddała Mu wszystko i nigdy z tej drogi nie zawróciła – opowiada matka.
Rodzice wyznają, że zdali sobie sprawę, iż ich córka nawiązała wyjątkową relację z Panem Jezusem. Gdy paraliż postępował, ona mówiła ze spokojem: – Jezus wybiela jak chlorem moje ciemne plamki grzechu. Kiedy dotrę do nieba, będę jasna jak śnieg.
– Moje serce pękało, gdy przed śmiercią powiedziała mi: Mamo, musisz być szczęśliwa, ponieważ ja jestem szczęśliwa – wspomina Maria Teresa Badano.
Chiara poprosiła ją o uszycie białej sukienki, w której chciała być pochowana. Z przyjaciółką wybrała pieśni na swój pogrzeb – mówiły o radości bycia z Bogiem. Żegnając Chiarę, jej rodzina i przyjaciele zamiast odmawiać „Wieczny odpoczynek” powtarzali: „Teraz Chiara Luce widzi Jezusa”.
Chiara Luce Badano: błogosławiona
Zmarła w 1990 roku. W 2010 r. została ogłoszona błogosławioną. Jej „jasne światło” wciąż działa cuda i zmienia ludzkie serca m.in. przez działania założonej przez rodziców fundacji jej imienia.
– Pociąga jej normalność – pisze w swym świadectwie Nicola wskazując, że nastoletnia błogosławiona pokazuje w konkrecie, co to znaczy dobrze wykorzystać swe życie.
Mama Chiary wspomina znaczenie Maryi w życiu swej córki, która przyszła na świat dzięki Jej wstawiennictwu.
Maryja i „jasne światło”
– Gdy zachorowała, zawierzyłam całą rodzinę Marce Bożej, szczególnie prosząc, by wzięła naszą córkę za rękę, bo to ona miała rozpocząć swoją kalwarię. Na chwilę przed śmiercią prosiła mnie: „Mamo, nie puszczaj mojej ręki!”. Odpowiedziałam: „Nie martw się, puszczę ją wtedy, gdy poczuję, że wzięła ją Maryja” – wspomina mama błogosławionej.
Sama Chiara Luce prosiła Maryję o dwie rzeczy: jeśli to możliwe – o uzdrowienie, jeśli nie – o siłę do wypełnienia woli Bożej. Odnajdywała ją w Eucharystii, czytaniu Pisma Świętego oraz uczynkach miłości.
Choć sama była już bardzo chora, słabszej od siebie koleżance z sąsiedniej sali pomagała w codziennej toalecie, by ta, jak mówiła, czuła się kochana i zaopiekowana.
Przed śmiercią powiedziała do mamy: „Bądź szczęśliwa, ponieważ jaj jestem szczęśliwa”. To były jej ostatnie słowa, ale nie ostatni czyn miłości. Ofiarowała dwóm chłopcom swoje rogówki do przeszczepu, by i oni mogli zobaczyć „jasne światło”.