Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Daj mi serce czyste – bym Ciebie mógł widzieć.
Serce pokorne – bym Ciebie mógł słuchać.
Serce miłujące – bym Tobie mógł służyć.
Serce wierzące – bym w Tobie mógł przebywać.
Kto jest autorem tej modlitwy? Kto mógł tak pragnąć przebywać w Bogu i Mu służyć?
– Z pewnością jakiś mnich, albo świątobliwa mniszka – powiecie. – Ktoś ukryty za murami klasztoru, kto wybrał drogę nieustannej kontemplacji Boga w oderwaniu od świata.
Niespodzianka, drodzy czytelnicy Aletei! Autorem tych słów nie jest ani mnich, ani mniszka, ani żaden ksiądz, czy świątobliwy pustelnik, ale polityk, Dag Hammarskjöld.
Dag Hammarskjöld był drugim sekretarzem generalnym w historii ONZ. Funkcję tę pełnił aż przez dwie kadencje, od 10 kwietnia 1953 r. do 18 września 1961 r. Na pierwszą kadencję wybrano go jednogłośnie. „Musiałem przyjąć, chociaż to ciężkie. To był mój obowiązek” – wyznał jednemu z przyjaciół.
Analitycy sceny politycznej uznają, że był jednym z najlepszych sekretarzy w historii ONZ. Jako wybitny dyplomata pomógł w rozwiązaniu trzech niebezpiecznych kryzysów: sueskiego w 1956 r., oraz w Libanie i Jordanii w 1958 r. Związek Sowiecki wielokrotnie próbował usunąć go ze stanowiska, ale naciski nie przyniosły rezultatów. Dag Hammarskjöld był cichy, ale stanowczy.
Ujmował wiedzą, miał opinię mistrza negocjacji, nie odchodził od stołu rozmów, dopóki nie wyczerpał wszystkich możliwości załagodzenia sporu, wygaszenia konfliktu, zwłaszcza grożącego eskalacją militarną. Pełnił jedno z najważniejszych stanowisk w polityce międzynarodowej, ale nigdy nie czerpał z tego prywatnych korzyści.
Uczciwy i lojalny, nie był lobbystą. Wypełniał obowiązki w duchu ewangelicznej służby i nie bał się wyzwań. „Nigdy nie oceniaj wysokości góry, dopóki nie osiągniesz jej szczytu. Wtedy zobaczysz, jak była niewysoka” – pisał.
We wrześniu 1961 r. miał spotkać się z premierem kongijskiej Katangi, Moisem Tschombém. Poleciał do Rodezji (dziś to terytorium Zambii) razem z piętnastoma pracownikami ONZ. Delegacja miała wziąć udział w misji pokojowej związanej z konfliktem w belgijskim Kongo. Niestety, do spotkania nigdy nie doszło.
Lecący nocą z 17 na 18 września samolot nagle eksplodował, miał 10 km do celu. Katastrofę przeżył tylko jeden pasażer, ale jego stan był tak ciężki, że kilka dni później zmarł. Hammarskjöld zginął na miejscu.
Szwedzi nigdy nie uznali, że zdarzenie było katastrofą lotniczą bez udziału osób trzecich. Wciąż szukają prawdy. W 2013 r. szwedzka fundacja „Dag Hammarskjöld Foundation” powołała międzynarodową komisję prawników i ekspertów lotniczych, żądając wznowienia śledztwa. Komisja twierdzi, że ma dowody na to, że maszyna Douglas DC-6, którą leciał szwedzki sekretarz generalny, została zestrzelona, a po 50 latach od katastrofy klauzula tajności nie obowiązuje już żadnych instytucji (w tym NASA), posiadających informacje na temat zdarzenia.
Pogrzeb odbył się w katedrze w Uppsali, a Hammarskjöld spoczął w rodzinnym grobie. Kilka miesięcy później został – pośmiertnie – laureatem Pokojowej Nagrody Nobla.
Urodził się 29 lipca 1905 r. w Jönköping na południu Szwecji. Był najmłodszym z czterech synów szwedzkiego premiera. Hammarskjöld to nazwisko w Szwecji bardzo znane. Rodzina jest dumna z profesorów, urzędników i dyplomatów. Z kolei matka Daga, Agnes, pochodziła z rodziny wybitnych muzyków, pisarzy i dostojników kościelnych.
Zdolny syn, wychowany w dyscyplinie i szacunku dla nauki, studiował ekonomię i prawo. Po zakończeniu II wojny światowej Dag Hammarskjöld został sekretarzem stanu w Ministerstwie Finansów, miał wtedy 40 lat. Nigdy się nie ożenił. Polityka krajowa, a potem międzynarodowa, pochłonęły go całkowicie.
Wrodzone predyspozycje i wysokie kompetencje zapowiadały, że zrobi karierę. To, co wyróżniało go spośród polityków, to wysokie morale oparte na zasadach ewangelicznych. „Jeśliś dał wszystko, prócz życia, wiedz, że dar twój jest niczym” – pisał.
„Oto Droga – masz nią iść. Szczęście – masz o nim zapomnieć. Kielich – masz go do dna wychylić. Ból – masz go ukryć. Odpowiedź – masz się jej nauczyć. Koniec – masz go udźwignąć” – pisał w 1960 r. w swoim duchowym dzienniku.
Zapiski prowadził od 25 roku życia aż do śmierci, a więc przez 31 lat. O ich istnieniu wiedziało niewielu. Dopiero po śmierci, gdy porządkowano jego mieszkanie w Nowym Jorku, odnaleziono notatnik zatytułowany Vägmärken, czyli Drogowskazy.
Słowa, które pojawiają się w nim najczęściej to służba, samotność, ofiara i Bóg. Refleksje dotyczą też duchowych lektur, którymi się karmił. Czytał Mistrza Eckharta, Teresę z Ávila, Jana od Krzyża, Pascala, ale przede wszystkim Biblię – Ewangelie, listy św. Pawła i psalmy.
Nie brakuje w dzienniku Daga odniesień o dążeniu do świętości, o pokonywaniu własnych słabości, o dyscyplinie, którą narzucał sobie w walce z wadami. Za jedną z nich uważał gadulstwo. „Śmieszna jest ta potrzeba wypowiadania się!” – pisał.
Polskie tłumaczenie tych zapisków zawdzięczamy ks. Janowi Ziei, który nauczył się szwedzkiego tylko po to, aby móc dokonać przekładu.
Był luteraninem z urodzenia i formacji, ale w jego percepcji Boga można odczytać głębię i istotę modlitwy chrześcijańskiej. „Jestem Twój, bo Twoja wola jest moim przeznaczeniem, ofiarowany – bo moim przeznaczeniem jest, byś mnie użył i zużył według Twojej woli” – pisał.
I w innym miejscu: „Święć się imię Twoje – nie moje, przyjdź królestwo Twoje – nie moje, bądź wola Twoja – nie moja”. Jak godził te pragnienia zanoszone w modlitwie, oddawanie się Bogu do pełnej dyspozycji, z funkcją polityka na najwyższym szczeblu?
Po katastrofie samolotu, w której zginął, odnaleziono jego teczkę. Wśród osobistych rzeczy, które ocalały, była też książeczka Tomasza à Kempisa O naśladowaniu Chrystusa. Bliscy polityka potwierdzili, że od kilku lat zabierał ją ze sobą wszędzie i czytał po kawałku. Wersy, które przez wieki rzeźbiły dusze wielu świętych Kościoła, zostawiły też ślady w głębokim życiu duchowym Daga Hammarskjölda.
„Czym jest całe ziemskie szczęście wobec obietnicy: gdzie Ja jestem, tam i wy również będziecie?” – pisał w Drogowskazach, oddając istotę myśli katolickiego mistyka z Kempen.