8 września 1900 roku. W Galveston w stanie Teksas uderza katastrofalny huragan. W mieście jest wtedy m.in. 10 zakonnic ze Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia. Opiekują się sierotami z przytułku poświęconego Matce Bożej. To ponad 90 dzieci w wieku od 2 do 13 lat. Wszystkie straciły rodziców w wyniku żółtej febry.
Siostry prowadzą także infirmerię, która jest pierwszym katolickim szpitalem w Teksasie. Działa od 1867 roku.
Początkowo sierociniec i infirmeria znajdują się na tym samym terenie. Siostry jednak, chcąc uchronić dzieci przed chorobami, przenoszą je do domu za miastem, przy plaży.
Niestety – uciekając przed jednym niebezpieczeństwem, wpadają w sidła drugiego.
Kiedy huragan przybiera na sile, część sierocińca ulega zawaleniu. Siostry biorą sznurek do bielizny i zaczynają przywiązywać do siebie dzieci. Każda bierze pod opiekę 6-8 maluchów.
Niestety, dach sierocińca nie wytrzymuje walki z żywiołem. 10 zakonnic i 90 dzieci ginie. Przy życiu pozostaje jedynie 3 chłopców – William Murney, Frank Madera i Albert Campbell, którzy łapią się pnia drzewa. Przed ponad dobę dryfują jeszcze potem na wodzie.
Kiedy udaje się wydobyć ciała zakonnic, ciała dzieci dalej są do nich przywiązane.
To jedne z 6 tys. ofiar tej tragedii.
W 1994 roku, w rocznicę huraganu, przy 69th Street i Seawall Boulevard staje znak, który przypomina o stojącym tu kiedyś sierocińcu. Uczestnicy uroczystości śpiewają pieśń Królowo fal. Tę samą, która dodawała otuchy siostrom i dzieciom, gdy do sierocińca wdzierał się huragan.