Mężczyźni w knajpie
Idąc raz przez Lublin w Wielki Piątek, zauważył biskup Wyszyński, że mężczyźni siedzą w knajpie. Wszedł do środka, przysiadł się do stolika i zapytał:
– No i co, panowie bracia. Wielki Piątek, a wy tu?
Zaskoczeni diecezjanie natychmiast wytrzeźwieli i zaczęli się tłumaczyć, że... żony sprzątają, gotują i pieką ciasta, więc oni nie chcą w domu przeszkadzać...
Ostatnie słowa przed śmiercią
Jakie były ostatnie słowa człowieka nazywanego Prymasem Tysiąclecia, niekoronowanym królem Polski, mężem opatrznościowym i mężem stanu, nowym Mojżeszem, który przeprowadził Polskę przez Morze Czerwone komunizmu?
W głębi duszy, jak sam mówił, pozostał chłopcem siedzącym w kucki pod jasnogórskimi wałami. Albo stojącym, to też jego słowa, na progu jasnogórskiej kaplicy, gdzie, jak mówił: „Zawsze chcę być, choćby mnie wszyscy potrącali”. Dziś zresztą pomnik klęczącego prymasa symbolicznie znajduje się właśnie przed bramą prowadzącą na Jasną Górę, pod klasztornymi wałami.
Kiedy 26 maja 1981 roku zaczęła się jego agonia, prymas ostatnim wysiłkiem ciała i świadomości starał się słabnącym głosem zaśpiewać:
– Chwalcie łąki umajone...
Potem, już wieczorem, jeden z lekarzy zapytał:
– Czy eminencji coś dokucza? Czy coś boli? – Tak, dusza – odpowiedział kardynał Wyszyński. To były jego ostatnie słowa. Umarł 28 maja o godzinie 4.40, w uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego.
Ks. Wyszyński miał zakaz wygłaszania kazań
Mało znany jest fakt, że krótko przed wybuchem II wojny księdza Wyszyńskiego dotknął... czasowy zakaz wygłaszania kazań. Stało się tak na skutek donosu do biskupa Karola Radońskiego, jakoby ksiądz profesor mówił i zachowywał się skandalicznie.
W książce Prymas Wyszyński nieznany. Ojciec duchowy widziany z bliska historię tę opisał ksiądz Piasecki:
„Zaprzyjaźniony proboszcz zaprosił księdza profesora Wyszyńskiego na odpust – z prośbą, żeby wygłosił kazanie. To była parafia na Kujawach, gdzie gleby były urodzajne i właściciele ziemscy żyli ponad średnią. Na tym odpuście przyszły prymas mówił do ziemian, którzy zasiadali w pierwszych ławkach, a zarazem do tłoczących się pod chórem chłopów, że trzeba przeprowadzić reformę rolną i podzielić ziemię tak, aby wszyscy mieli dostęp do środków utrzymania.
Dopóki się jednak to nie stanie, koniecznie trzeba pomagać rodzinom fornali, czyli robotników najmowanych przez dwory”.
Jak trzeba pomagać, ksiądz Wyszyński wyjaśniał w typowym dla siebie, obrazowym i dosadnym stylu: „Fornale mają dzieci, dzieci mają prawo do mleka, a krowy ma dziedzic. Sam całego mleka nie wypije, dlatego powinien się podzielić ze swoimi pracownikami. Każda rodzina powinna otrzymać od właściciela, dla którego pracuje, jedną krowę. Ale na tym nie koniec. Krowa musi jeść, niech więc ma prawo do siana z dworskiej łąki”.
Już po mszy, na uroczystym obiedzie jeden z ziemian nie bez złośliwości skomentował:
– No, gdybyśmy tak postąpili, jak dziś nam radził na kazaniu ksiądz profesor, to byśmy poszli z torbami.
Na to ksiądz Wyszyński odpalił: – I tak pójdziecie.
Są to fragmenty książki: Marek Zając, „Kwiatki Stefana Wyszyńskiego”, Wydawnictwo WAM. Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji Aleteia.pl.