Iwona Flisikowska: Ksiądz arcybiskup jest honorowym gościem MLODI FEST, czyli Festiwalu Młodych w Medjugorie. Czy to pierwsze takie spotkanie z młodzieżą z całego świata?
Abp Tadeusz Wojda: Jestem po raz drugi na festiwalu. Po raz pierwszy uczestniczyłem dwa lata temu na zaproszenie arcybiskupa Henryka Hosera. Już od jakiegoś czasu chciałem tu przyjechać i zobaczyć, „ jak to wszystko wygląda”.
Ku mojemu miłemu zaskoczeniu zobaczyłem wielu młodych z całego świata. Najbardziej poruszył mnie klimat niezwykłej modlitwy i spowiedzi, która trwa od rana do wieczora w wielu językach. Poruszyły mnie też świadectwa nawrócenia wielu osób, które się dokonały i dokonują. Sama obecność pielgrzymów z różnych stron świata, szczególnie młodych, którzy wiadomo, mają swoje drogi realizowania życia, a jednak wybierają też drogę do Medjugorie.
Coś ich tutaj przyciąga.
Patrząc na to wszystko, pomyślałem w swoim sercu, że to naprawdę nadzwyczajne miejsce, które przyciąga młodych: to obecność Matki Bożej, czyli Gospy [Gospa, tj. z chorwackiego Pani – red.], razem z swoim Synem. Każdy z nas poszukuje wzorców życia, aby budować naszą wiarę, nasze chrześcijaństwo. Myślę, że Medjugorie jest tym miejscem, gdzie to wszystko można znaleźć.
Wspomniał ksiądz arcybiskup zmarłego niedawno arcybiskupa Hosera. To on „stoi” za księdza arcybiskupa przyjazdem do Medjugorie.
Arcybiskup Hoser poprosił mnie, kiedy odwiedziłem go – już wtedy ciężko chorego – abym przyjechał tutaj, na Festiwal Młodych i wygłosił katechezę. Celebrowałem też mszę świętą z homilią dla młodzieży zgromadzonej z całego świata. Ale też tak bardzo osobiście chciałem tutaj powrócić.
Dlaczego?
Kiedy byłem w Medjugorie dwa lata temu, przeżyłem piękne chwile modlitwy i bycia z młodzieżą, bycia ze wszystkimi, którzy tutaj tak pięknie i gorąco się modlą. Osobiście myślę, że warto powracać do takich miejsc i wydarzeń jak Festiwal Młodych w Medjugorie.
Często mówi się, że młodzież jest „daleko od Kościoła”, że jest zagubiona i idzie swoją drogą. A tutaj ta młodzież jest. Przybywa ze wszystkich zakątków świata i to pomimo pandemii. Widać, że młodzi naprawdę mają „głód” Boga.
Myślę, że ulegamy czasem pewnej tendencji uogólniania i mówienia, że młodzież odchodzi. Owszem, pewna część młodzieży odchodzi od Kościoła, ale też wiadomo, że w Europie i na świecie są, można powiedzieć… „zaburzenia”, przez które chce się młodzież przekonać, że trzeba zostawić wiarę i pójść za aktualnymi, współczesnymi trendami. Ale myślę też, że jest bardzo dużo młodych, pięknych i odważnych ludzi, którzy są świadomi swojego powołania ludzkiego i chrześcijańskiego.
Temat festiwalu brzmi: Co mogę dobrego uczynić? A zatem – co dobrego mogą uczynić ci młodzi ludzie?
W swojej katechezie podkreślałem, że najważniejsze jest to, by otworzyć swoje serce na obecność Jezusa Chrystusa i sprawić, aby inne rzeczy nie przyćmiewały Jego obecności. Dobra, które są nam dane i są nam potrzebne, które służą nam do naszego osobistego rozwoju, są ważne, ale one nie mogą nam przesłaniać Jezusa. Jeśli nasze serce będzie pochłonięte przez te dobra, to nie jesteśmy w stanie otworzyć się w pełni na Jezusa. Tak jak z ewangelicznym, bogatym młodzieńcem, który szukał „czegoś więcej”, ale nie był w stanie przyjąć Jezusa, który powiedział: „Pójdź za Mną”.
Ten fragment Ewangelii jest radykalny. Może niektórzy się go boją, nie rozumieją?
Nie chodzi o to, że teraz trzeba wszystko zostawić, choć owszem – Jezus też czasem powołuje do całkowitego ubóstwa. Jednak do większości z nas Jezus mówi: Oczyść swoje serce, nie stawiaj innych rzeczy na równi z Panem Bogiem, ani tym bardziej ponad Nim!
Staraj się otworzyć swoje serce dla Jezusa, a On da ci wszystko, czego potrzebujesz. Jeśli się otworzysz, to wtedy Chrystus stanie się prawdziwą radością, stanie się wtedy prawdziwym pokojem twojego serca. A jeśli masz radość, o której mówi papież Franciszek, to ona będzie się przejawiać tym, że będziesz chciał dzielić się z innymi. To właśnie radość zainspiruje cię do tego, żebyś szedł z nią dalej: do swojego domu, rodziny, drugiego człowieka.
Brzmi jak zachęta misyjna.
Tak, bo tutaj otwiera się cała perspektywa ewangelizacji, w którą włączamy się z czasem coraz bardziej świadomie. Myślę, że młodzież, która jest otwarta na coś nowego, większego, taka, która nie zadowala się doświadczeniami innych, właśnie na festiwalu doświadcza prawdziwej ewangelicznej radości. Młodzi w Medjugorie nie szukają „cudowności” tego miejsca, ale pragną odnaleźć lub pogłębić swoją relację z Jezusem przez pośrednictwo Matki Bożej.
Nastolatkowie potrafią być odważnymi świadkami wiary.
W czasie konferencji przytoczyłem kilka poruszających historii z własnego „podwórka”. Jedną z nich jest historia 15-latki z mojej archidiecezji, która przygotowywała się do bierzmowania. Jej mama opowiedziała mi, że do szkoły jej córki przyszli „agitatorzy”, którzy zachęcali klasę do wyjścia na ulicę, aby protestować i walczyć „o swoje”.
Działo się to w październiku ubiegłego roku. I wtedy ta młoda, zaledwie 15-letnia dziewczyna odważnie stanęła przed cała klasą i powiedziała: Ja nie pójdę, dlatego, że ja jestem osobą wierzącą i dlatego, że Pan Bóg mówi, aby kochać każde życie, które jest wielkim darem.
Spadło na nią wiele hejtu, ale dzielnie się uporała z krytyką. Można powiedzieć, że to był heroizm na miarę męczenników pierwszych wieków. Młoda dziewczyna potrafi stanąć przed wszystkimi i powiedzieć, że jest wierzącą osobą i będzie bronić życia.
Jakie jest, zdaniem księdza arcybiskupa, najważniejsze przesłanie płynące z MLODI FEST i z Medjugorie do młodych, szczególnie tych poszukujących sensu życia?
Młodzi niech korzystają z tych miejsc, z tych przestrzeni, gdzie można owocnie i skutecznie budować swoje życie, kształtować swoją osobowość. Z miejsc, gdzie można się karmić wartościami, gdzie można rzeczywiście odnajdywać sens swojego życia, radość. A także gdzie można znaleźć coś, co nam pomoże lepiej zrozumieć nasze powołanie: ludzkie i chrześcijańskie. Medjugorie jest na pewno jednym z takich miejsc, dlatego im więcej nas tutaj będzie, tym lepiej dla nas wszystkich, naszych rodzin, teraz i w przyszłości.