Luigi Filipponi przez wiele lat był szczęśliwym mężem i ojcem trojga dzieci. Pracował w sądzie i prowadził spokojne życie. Po śmierci ukochanej żony Simonetty długo nie mógł się otrząsnąć. Święcenia kapłańskie przyjął w dniu, w którym obchodziłaby urodziny i wspominał ją w swoim pierwszym kazaniu.
Każdego dnia po pracy chodził do pobliskiego kościoła. Ukojenie znajdował tylko w modlitwie i przekonaniu, że Bóg istnieje, a Jego obietnice są prawdziwe. Wychował się w religijnej rodzinie, działał w Akcji Katolickiej, w której razem z żoną byli odpowiedzialni za formację małżeństw. Katolickie wartości starał się też przekazywać swoim dzieciom, które dorastały i stawały się coraz bardziej samodzielne.
Coraz bliższa relacja z Bogiem i jednoczesna świadomość, że córka i dwaj synowie będą w stanie poradzić sobie bez jego ciągłej obecności, popchnęły go do decyzji o wyborze drogi kapłańskiej w wieku „którego nie można określić jako młody”.
Jego decyzja nie była w żadnej mierze pochopna. Najpierw został świeckim franciszkaninem, później studiował na papieskim Uniwersytecie Santa Croce w Rzymie. W 2018 r. zaczął pełnić posługę stałego diakonatu przy parafii, w której koordynował również prace Caritasu. W rozeznawaniu powołania pomagali mu ks. Davide Pagnotella, jego przewodnik duchowy, i ks. Giulio Marcone, proboszcz parafii, w której był diakonem.
Został wyświęcony 11 lipca, w wieku 61 lat. Na uroczystości święceń pojawiły się dzieci księdza Luigiego, które cieszyły się z jego decyzji. Wcześniej biskup Lorenzo Leuzii poprosił o to, żeby mógł się z nimi spotkać indywidualnie, ponieważ chciał upewnić się, że zgadzają się na to, żeby ich tato obrał taką drogę. Rozmawiał z nimi także o dzieciństwie spędzonym z rodzicami.