Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Najlepiej wychowują dzieci ci, którzy ich nie mają. Doskonale wiem to po sobie. Wiedziałam dokładnie, co w danej sytuacji bym zrobiła, co bym powiedziała i oczywiście – wszystko to zrobiłabym z gracją księżnej Kate w czasie oficjalnej wizyty.
A potem urodziło się moje pierwsze dziecko (ha ha ha). Zgodnie z poradnikami przecież moje dziecko powinno już spać, według wszelkich rad koleżanek jeść wszystkie warzywa, a kiedy stworzę odpowiednią rutynę wieczorną, będziemy mieć z mężem spokojne wieczory. I co? I wcale tak nie było!
W dodatku jest jeszcze ten cały kielich rodzicielskich i dziecięcych emocji, bez wsłuchania się w które, bez poznawania siebie i małego serduszka swojego dziecka, spokój będzie niemożliwy. Przychodzi taki moment w życiu rodzica, kiedy widzi, że sam już nie da rady.
Można wtedy stanąć przed ścianą i trwać w poczuciu winy. Z tego poczucia winy jednak wykiełkować może myśl, by zwrócić się ku Komuś większemu. Przyznanie się przed samym sobą, że nie da się rady, pomaga zwrócić się ku Bogu.
„Panie Jezu, sama nie dam rady jako mama. Jesteś nade mną, nad moimi dziećmi. Znasz serce moje i serca moich dzieci. Pomóż mi, proszę. Nie wiem, co w danej sytuacji zrobić. Ty widzisz całą drogę, ja tylko kolejny krok, więc to Ty mnie poprowadź”.
Znowu nie wyszło? Znowu kolejny raz z rana był pośpiech, a wieczorem krzyk? Jutro też jest dzień – może to powtórzyć każdy rodzic za Scarlett O’Harą. Kolejny dzień i rodzące się w rodzicu poczucie winy (we mnie także, rano i wieczorem) ponownie mogą zaowocować tym, że mogę szukać narzędzi i rozwoju.
Co zrobić, by usprawnić poranek z dziećmi? Dlaczego krzyczę? Nad czym muszę popracować? Takie pytania mogą być początkiem zmiany.
Ja sama upadam. Inny rodzic upada. Uczy to zrozumienia dla słabości swojej, ale i słabości drugiej osoby. Moja rodzicielska słabość, poczucie winy, mogą pokazać inny wymiar: to właśnie moja pewna ułomność czy trudność pokazuje, że nikt nie jest i nie może być idealny.
W zasadzie każdy z nas, rodziców zawsze może być lepszy – każdy z nas ma coś do poprawienia. To przestrzeń do rozwoju życzliwości wobec drugiego rodzica lub po prostu osoby. Poznając, jak różne są dzieci, łatwiej nam zauważyć, że nie wszystko zależy od wychowania czy starań rodziców. Są przestrzenie, w których dane dziecko potrzebuje innego czasu na rozwój.
Zagłębiając się w możliwości, ale i słabości człowieka, można przynajmniej częściowo poznać, czym jest miłosierdzie i dlaczego Bóg jest miłosierny wobec nas.
Poczucie winy rodzica może zatem oderwać od samego siebie – od zadufania, że wszystko zależy ode mnie, że jestem już idealny. Pomaga odnaleźć (przez doświadczenie słabości) miłosierdzie i życzliwość wobec innych, ale także kieruje nas samych ku Bogu, motywując jednocześnie do tego, by codziennie się nie poddawać.