Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
„Cóż to jest prawda?” – pytał Piłat Jezusa (J 18,38). To pytanie stawia sobie każdy w wielu chwilach codziennego życia. Choć właściwie – nie tyle je stawia, co musi stale na nie odpowiadać.
Co odpowiedzieć koleżance z pracy na pytanie, jak wygląda, gdy jej dzisiejsza bluzka wygląda w naszych oczach fatalnie? Co odpowiedzieć choremu dziadkowi na pytanie o nasze sprawy, gdy właśnie coś się mocno zrujnowało? Instynktownie unikamy wtedy prawdy, powołując się na konieczność bycia miłym lub negatywne skutki takiej szczerości (chory dziadek mógłby się jeszcze bardziej załamać), czyli bazujemy na dobrych intencjach. Ale czy czasami nie wpadamy wtedy mimochodem w kłamstwo? Można pomyśleć, że przecież ocena wyglądu bluzki jest subiektywna, podlega naszym gustom, o których się nie dyskutuje. Może takiej sytuacji nie warto zatem wsadzać w podział prawda-kłamstwo. Ale co w sytuacji, kiedy taka prawda może (czasami dosłownie) zabić? Czy nie lepiej skłamać lub przynajmniej przemilczeć sprawę?
Zdarza się, że niektórzy z cnoty prawdomówności wyprowadzają konieczność mówienia prawdy zawsze i wszędzie, bez zwrócenia uwagi na jej skutki i konsekwencje, których negatywną część pojmują jako koszt wierności prawdzie. Przecież prawda nas wyzwoli (por. J 8,32). Ale z prawdy można uczynić również miecz do zabijania. Można ludziom objawiać prawdę o nich samych w taki sposób, że nigdy sobie z taką prawdą nie poradzą.
Zdarzają się nieraz szczere rozmowy, w których to właśnie prawda staje się tym, co doprowadza taką relację do końca.
– stwierdza Albus Dumbledore, dyrektor szkoły w serii o Harrym Potterze i są to jedne z najmądrzejszych, w mojej subiektywnej ocenie, słów o prawdzie. Należy myśleć zatem o skutkach prawdy i pamiętać, że nie każde jej użycie może przynieść coś dobrego. Albo przynajmniej trzeba przygotować grunt pod powiedzenie prawdy.
Dobry trop wskazuje tutaj układ chrześcijańskiego kerygmatu. Zanim przedstawi się człowiekowi straszliwą prawdę o jego grzeszności i koniecznej karze za grzechy, najpierw mówi się o Bożej miłości. Zawsze przed prawdą – gdy ta jest trudna i może być niezrozumiała – musi być miłość. Tylko wtedy prawda przestaje być zabójczym mieczem i staje się drogą do autentycznej wolności. Czasami również ta miłość podpowie, że może lepiej, gdy prawda (jak w tym przykładzie z dziadkiem) będzie przemilczana na lepszy czas. Miłość zawsze musi być przed prawdą, choć nigdy nie wolno zapomnieć, że ta prawda również jest konieczna.
Miłość przed prawdą pozwala na używanie prawdy w mądrości. Ona też należy do niezbędnych narzędzi prawdy. Być gotowym do oddania życia za prawdę nie oznacza tego, że trzeba zginąć w głupi sposób. Warto zaobserwować, jak prawdy używa Jezus (który przecież w J 14,6 sam siebie nazywa prawdą). Wie, co komu powiedzieć i komu czego nie mówić. Wie, jak używać swojego słowa tak, aby przynosiło zamierzony skutek i jednocześnie budowało słuchających. Na konieczność mądrości przy używaniu prawdy pośrednio wskazuje też przypowieść o obrotnym rządcy – „Pan pochwalił nieuczciwego rządcę, że roztropnie postąpił” (Łk 16,8). Kolejny jasny dowód na to, że miłość zawsze musi być przed prawdą.
Praktyczna rada? Zapamiętaj, że prawdę trzeba mówić, mając na uwadze miłość (czyli pamiętając o dobru przyjmującego prawdę) oraz mądrość (czyli pamiętając o skutkach, jakie ona wywoła). Nie można jednak zapomnieć przy tym, że o ile prawdy należy używać roztropnie, o tyle kłamstwa nie wolno stosować nigdy. Ono zawsze jest nieskuteczne i zawsze prowadzi ku złemu. Jak to doskonale ujął bp Piotr Jarecki w wywiadzie z Tomaszem Krzyżakiem Obudzić proroków – „Kłamstwo nigdy, prawda nie zawsze”. Warto zapamiętać ten trop na nasze codzienne sytuacje mówienia i niemówienia prawdy.