Henri Nouwen jest jednym z najbardziej inspirujących pisarzy chrześcijańskich. Jego życie było pełne bólu i zranień, a zarazem przepełnione pasją odkrywania miłości nawet w najtrudniejszych okolicznościach życia.
Droga życiowa Henriego Nouwena rozpoczyna się w holenderskim miasteczku Nijkerk. Po skończonym seminarium duchownym i święceniach kapłańskich zdecydował się na studia psychologiczne. Uzyskał stypendium w Fundacji Menningera, obronił doktorat z teologii i zaczął pracować w Yale Divinity School.
Współpracując z Instytutem Ekumenicznym odkrywał, jak wiele mogą dawać sobie nawzajem ludzie różnych wyznań, religii i kultur. Późniejszy okres jego życia był pełen napięcia.
Z jednej strony był częścią świata akademickiego, w którym doświadczał ambicji, rywalizacji i samotności. Z drugiej zaś był zaangażowany w problemy ubogich Ameryki Łacińskiej. To napięcie pogłębiało smutek i zmaganie się z depresją.
Życie Henri Nouwena diametralnie zmieniło się wraz z poznaniem Jeana Vaniera, założyciela Arki. W tej wspólnocie osoby z niepełnosprawnością intelektualną żyją wspólnie ze swymi pełnosprawnymi przyjaciółmi.
Nouwen poczuł się tam jak w domu, którego tak długo szukał. W Arce poznał Adama Arnetta, mężczyznę z niepełnosprawnością, który stał się dla Nouwena przyjacielem i przewodnikiem. To właśnie we wspólnocie Arki „Daybreak” w Toronto Nouwen doświadczył zarazem czułej miłości i kruchości – swojej i innych.
To głębokie wewnętrzne doświadczenie przemiany jego wnętrza promieniowało na tych, którzy z nim się spotykali. Nouwen nieustannie był proszony o wykłady, podróżował, udzielał niezliczonych wywiadów, stał się dla innych mentorem i przyjacielem.
Henri Nouwen doświadczył tego, jak bardzo jest kochany i jak bardzo umiłowani są ci, których na co dzień spotyka. Jednym z nich był Fred Bratman, nowojorski dziennikarz, który umówił się z Henrim na krótki wywiad.
Gdy się zaprzyjaźnili, Fred poprosił Henriego o to, by napisał coś dla ludzi takich jak on – zranionych, poszukujących i żyjących w świeckim świecie. W ten sposób powstała książka „Życie Umiłowanego”, która podbiła serca czytelników swoją delikatnością i trafnością.
Nouwen zadaje fundamentalne pytanie: kim jestem? Kim jesteś? Cały świat dookoła mówi: jesteś tym, co osiągnąłeś i zrobiłeś. Tymczasem – pisze Nouwen – naszą prawdziwą tożsamością jest bycie umiłowanym – umiłowaną córką i umiłowanym synem Boga. Jesteśmy umiłowani zanim nasi rodzice, nauczyciele, małżonkowie, dzieci czy przyjaciele zdążyli nas pokochać.
Ten głos usłyszał Jezus nad Jordanem: „To jest mój Syn umiłowany” (Mt 3,17). Ojciec kocha nas tą samą miłością, którą kocha swojego Syna. Mówi do każdego z nas „oto wyryłem cię na obu dłoniach” (Iz 49,16).
Żyjąc tym doświadczeniem stajemy się świadkami miłości Jezusa. Według Nouwena naszą duchową drogę najlepiej opisują cztery proste słowa. Każdy z nas zostaje wzięty, pobłogosławiony, połamany i dany. Nasze życie stapia się wówczas z Ciałem Chrystusa. Podczas Ostatniej Wieczerzy Jezus wziął chleb, pobłogosławił go, połamał i dawał uczniom (Mk 14,22).
Podobnie jak chleb eucharystyczny jesteśmy wzięci, czy raczej – wybrani. Nasze wybranie nie oznacza, że inni są gorsi, że nie zostali wybrani. Zwykle w świecie, gdy ktoś dostaje nagrodę, ktoś inny musi pogodzić się z porażką.
W relacji z Bogiem jest zupełnie odwrotnie. Gdy odkrywam, że jestem wybrany, doświadczam zarazem tego, że inni również są wybrani. To tajemnica miłości Boga do każdego z nas.
Jesteśmy pobłogosławieni – co to oznacza? Benedicere, czyli błogosławić, oznacza dosłownie „mówić dobrze”. Ten głos często jest zakłócony przez hałas dobiegający z codzienności. Czasem też błogosławieństwo traktujemy jako pewien rytuał, który mechanicznie przyjmujemy i odprawiamy.
Henri Nouwen opowiada historię Janet, kobiety z niepełnosprawnością, która poprosiła go o błogosławieństwo. Henri rutynowo uczynił znak krzyża ze słowami „W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego…”.
Ona na to: „Henri, nie działa. Ja chcę prawdziwego błogosławieństwa”. Po mszy Henri Nouwen okrył ją rękawami szaty liturgicznej, przytulił i powiedział: „Janet, jesteś piękną kobietą, bardzo cię kochamy. Wiem, że czujesz się samotna dzisiaj i potrzebujesz usłyszeć to jeszcze raz: „Jesteś ukochana przez Boga i przez nas”. Janet pełna radości, popatrzyła i powiedziała: „Tak Henri, to prawda”.
Henri Nouwen odkrywa przed nami najbardziej dotkliwy ból naszych czasów – cierpienie zranionego serca. Kluczem jest – według niego – uznanie swojego zranienia za błogosławieństwo. Zranienie jest okazją do oczyszczenia i pogłębienia błogosławieństwa, które otrzymaliśmy.
„Co wydawało się karą, staje się delikatnym przycinaniem rośliny. Co wydawało się odrzuceniem, staje się drogą do głębszej komunii” – pisze Nouwen. W ten sposób możemy zaprzyjaźnić się ze swoim zranieniem.
Jesteśmy wzięci, błogosławieni i połamani, aby być darem dla innych. Naszym celem nie jest sukces, ale podarowanie siebie dla świata. Jezus mówi: „Pożyteczne jest dla was moje odejście”.
Henri Nouwen wskazuje na tajemniczy związek pomiędzy naszym zranieniem, a zdolnością do obdarowywania siebie nawzajem. Najpiękniejszym darem, jaki możemy dać, jest nasze życie. Najważniejsze są nie tyle nasze talenty i umiejętności, co dary – miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie (Ga 5,22).
Nasza śmierć nie jest końcem obdarowywania innych. To właśnie wówczas Duch Święty może przemienić to, czemu oddaliśmy swoje życie w dar dla innych. Takie było życie Jezusa, i takie może być również nasze.
Henri Nouwen pokazał swoim życiem, że warto poszukiwać Boga ciągle i niestrudzenie. Jego własne zranienia nie powstrzymały go przed miłością i poszukiwaniem bliskości, którą odnalazł we wspólnocie z osobami z niepełnosprawnością.
Przyjęcie własnej kruchości sprawiło, że Henri Nouwen stał się przewodnikiem dla tych, którzy pragną kochać, mając zranione serce.