Powieści i filmy (np. Cierpienia młodego Wertera, film Trzy billboardy za Ebbing, Missouri) ukształtowały w kulturze pewne wyobrażenia na temat listu pożegnalnego samobójcy. Znane są listy napisane przez sławne osoby, które odebrały sobie życie (np. poeta Siergiej Jesienin, piosenkarz Curt Cobain) albo próbowały to zrobić (piosenkarka Sinéad O’Connor). Zapewne większość z nas wyobraża sobie takie zapiski jako tragiczne, ale jednak podniosłe, romantyczne, ciekawe.
Dr Halszka Witkowska, kulturoznawca z Polskiego Towarzystwa Suicydologicznego, przeczytała 75 autentycznych listów samobójców znajdujących się w archiwach warszawskich prokuratur i napisała książkę Samobójstwo w kulturze dzisiejszej. Listy samobójców jako gatunek wypowiedzi i fakt kulturowy. „Wszystkie te listy mają tylko jedną wspólną cechę: każdy jest inny – podsumowuje efekty swojej pracy Halszka Witkowska. – Mają one jednak bardzo mało wspólnego z tym, co funkcjonuje jako wyobrażenie listu pożegnalnego”.
Najkrótsze teksty pożegnalne zawierały 2-3 wyrazy („Wybaczcie, żegnajcie”) albo jedno zdanie („Nikt nie wie, co znaczy ból”), a najdłuższy liczył 40 stron. Co zaskakujące w dobie słowa drukowanego, znakomita większość została napisana ręcznie. O dziwo, zapiski osób chorych psychicznie nie różniły się znacząco od pozostałych. Desperaci, którzy zamierzają odebrać sobie życie, piszą listy nie tylko na kartkach wyrwanych z zeszytu albo wyjętych z ryzy papieru, ale też na różnych skrawkach, które akurat wpadły im w ręce, np. na rachunku za wodę lub na paragonie ze sklepu. Zdarzają się też ostatnie słowa zapisane na ścianie albo w innym przypadkowym miejscu. Prawdziwe listy samobójców zawierają czasem błędy, bywają napisane nieporadnie, są poplamione, brudne. Na niektórych można zobaczyć krew. Zdarzają się wulgaryzmy i wyrazy nienawiści.
Listy pożegnalne bywają też wysyłane SMS-em (wtedy dowodem rzeczowym w policyjnych aktach jest zdjęcie telefonu) albo zamieszczane w mediach społecznościowych. Te ostatnie można potraktować jako rozpaczliwe wołanie o pomoc. Ważne, żeby osoby, które przeczytają takie świadectwo w internecie, zaoferowały wsparcie – wysłuchanie, kontakt do specjalisty.
O czym piszą osoby, które zamierzają targnąć się na swoje życie? „Te notatki nie są piękne ani poetyckie. Przeważa w nich ból, poczucie niezrozumienia, samotność. Bardzo często pojawiają się słowa o zmęczeniu. Wiele osób przeprasza i prosi najbliższych o wybaczenie. Zaskoczyło mnie to, jak często pojawia się słowo »wiem«, np. »Wiem, że mnie nie kochałaś«, ale też »Wiem, że sobie poradzicie«, »Wiem, że mi wybaczycie«” – opowiada dr Witkowska. Te listy to świadectwo olbrzymiego cierpienia egzystencjalnego, nieraz trwającego latami, z którym autor w pewnym momencie nie potrafi już sobie poradzić.
Jak często samobójcy w swoich ostatnich listach obwiniają kogoś o własną śmierć? To się zdarza, ale trzeba pamiętać, że decyzja o samobójstwie nigdy nie zapada na skutek jednego zdarzenia. Zawsze jest ona efektem niezwykle bolesnego procesu, na który składa się wiele problemów. Zawód miłosny albo czyjeś złe słowo – nawet jeśli wskazywane przez samobójcę jako jedyny powód – bywa co najwyżej kroplą, które przepełniła czarę.
Każdy list samobójcy jest tragiczny, ale najtrudniejsze są listy dzieci i nastolatków. Podawane przez młodych ludzi przyczyny targnięcia się na życie często są z perspektywy dorosłych błahe. Pewien chłopiec napisał z zeszycie od biologii (w czasie lekcji!) listę problemów, które – jak sądził – zmuszają go do samobójstwa. Ostatecznym argumentem było to, że zapewne niedługo pocztą przyjdzie do niego mandat za jazdę na gapę, a wtedy rodzice dowiedzą się, że tego dnia nie był w szkole.
Dr Halszka Witkowska podczas pisania książki spotkała się z listami samobójców… na portalach z gotowymi wypracowaniami szkolnymi. Okazuje się, że nauczyciele niekiedy zadają uczniom na pracę domową napisanie listu pożegnalnego. Takie ćwiczenie to bardzo zły pomysł, bo może u kogoś pogłębić kryzys psychiczny.