Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Zaczęło się w pandemii, spontanicznie, trochę z nudów. Ale nie chodzi w tym tylko o pyszne jedzenie, ale o coś wiele ważniejszego. Bo jak to, osoba niewidoma może gotować?
– Nie jestem ekspertem kulinarnym, ale zawsze podkreślam, że chodzi mi o przełamanie stereotypów. Chcę pokazać, że człowiek niewidomy może zwyczajnie funkcjonować. Sprowokowały mnie też zadawane mi pytania, które budziły mój sprzeciw, np. czy Caritas dowozi mi jedzenie – mówi Magda Orłoś.
Z pochodzenia przemyślanka, z pierwszej miłości wrocławianka. Miała 24 lata, gdy przeprowadzała się na drugi koniec Polski, tracąc wzrok, nikogo tam prawie nie znając. Nie żałuje, bo Wrocław przyjął ją z otwartymi ramionami. Ale nie od początku.
– Czasami ryczało się w dzień i w nocy, w totalnej rozpaczy musiałam radzić sobie sama. Aż do momentu, gdy do działania pchnęła mnie złość, że jak to, że tyle czasu nie mogę sobie z tym poradzić – mówi Magda.
Po drodze był rozpad związku, partner nie udźwignął jej utraty wzroku. Ale były też dobre rzeczy, jak np. studia z pedagogiki specjalnej. Tak bardzo przeżywała utratę wzroku, że nie pamięta aż tak dokładnie swoich wcześniejszych doświadczeń, przeszczepu szpiku i białaczki zdiagnozowanej zaraz po maturze. Choć pamięta, że ludzie ją wspominali z tego czasu jako zawsze uśmiechniętą, mówiącą, że choroba jest po to, by ją leczyć.
– Po utracie wzroku dużo wykłócałam się z Bogiem, próbowałam zrozumieć to, co mi się przytrafiło. Słuchałam konferencji ks. Pawlukiewicza, potem o. Adama Szustaka. To mi dało bardzo wiele. Obejrzałam kiedyś wywiad z ks. Kaczkowskim, który mówił, że Bóg to nie dziad na chmurce, który mówi, że „Kowalski, dziś mi się Twoja gęba nie podoba”. Aż wreszcie uświadomiłam sobie, że nie muszę bać się Boga, że on mnie kocha taką, jaką jestem. Kiedy zrozumiałam, że wiara jest piękną rzeczą, a nie straszeniem i manipulacją, odczułam spokój i mogłam zaufać Bogu, przyjmując to wszystko, co dzieje się w moim życiu – opowiada Magda. – Wcześniej bałam się, że jak zaufam Bogu, to on ześle na mnie znowu cierpienie. Doświadczyłam, jak odchodzili na hematologii ludzie, w tym moja bliska koleżanka. Wiem, jak życie jest kruche, dlatego cieszę się każdą chwilą.
Magda podkreśla, że gdy tak głęboko doświadczy się życia, to po utracie pełni sprawności, zostając ze swoją bezradnością, samotnością, w głowie pojawiają się rzeczy trudne do opowiedzenia.
Kobieta wspomina poważne załamanie z czasów, gdy leczyła się na białaczkę. Okazało się, że żadne z jej rodzeństwa nie pasuje do niej szpikiem, a trudno jest znaleźć obcego dawcę. – I wtedy pojawiło się takie przerażenie w głowie, a zaraz potem myśl, że jest jeszcze siła wyższa, że Bóg jakoś na pewno pomoże – mówi. – Przeorałam swój mózg wzdłuż i wszerz, swoje całe życie. Wtedy docenia się każdą chwilę, zaczynamy widzieć zupełnie inaczej niż kiedyś – dodaje.
Bardzo zapadło jej w pamięć, gdy pewna pani profesor na studiach powiedziała, że cała esencja psychologii znajduje się w Piśmie Świętym. Po czasie to zrozumiała. Od kiedy zostawia Bogu wszystko, co się dzieje, odzyskała spokój. A dobre rzeczy same zaczęły się dziać w jej życiu.
Magda z natury, podobnie jak jej mama i siostra, jest społecznikiem. I chociaż sama potrzebowała pomocy, gdy traciła wzrok, to jednak szukała zajęcia jako wolontariuszka, by mimo wszystko pomagać innym. Jest w grupie szkoleniowej Fundacji Katarynka w obszarze dostępności kultury. Ponadto współpracuje z Fundacją Sensor, a na początku pandemii uczestniczyła w procesie szycia maseczek i ich rozdawania. W ramach warsztatów „Moja samodzielność” służyła poradą telefoniczną i wsparciem osobom po utracie wzroku, bowiem ten temat jest najbliższy jej sercu. Niedługo rusza z warsztatami dla tej grupy.
Cieszy się, że inicjatywa „Gotowanie w ciemno” dała m.in. takie rezultaty, że osoby niewidome zaczęły pokazywać, jak one gotują, albo że ktoś zrobił coś pierwszy raz od dawna i tym się pochwalił. Bo o to w tym właśnie chodziło – o wiarę we własne możliwości i przełamanie stereotypowego myślenia, może czasami nawet wobec samego siebie.