Historię kobiety kananejskiej możemy poznać w 15. rozdziale Ewangelii wg św. Mateusza i w 7. rozdziale Ewangelii wg św. Marka. Jezus wraz z apostołami, jakiś czas po przebyciu ziemi Genezaret, udał się w stronę Tyru i Sydonu. Właśnie z tej okolicy wyszła mu naprzeciw kobieta. Nie wiemy o niej wiele, oprócz tego, że pochodziła z Kanaanu, choć – jak dokładniej relacjonuje św. Marek – była Syrofenicjanką.
Istotne jest to, że była obca. Była poganką. Domyślamy się, że nosiła w sobie dużo bólu ze względu na położenie swojej córki.
Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Moja córka jest ciężko nękana przez złego ducha.
Kobieta dobrze wiedziała, kim jest Jezus. Prawdopodobnie słyszała o Nim i cudach, jakie czynił. Szukała więc ratunku dla swojego dziecka. Ale w jej niemal desperackiej postawie było coś więcej, niż zaledwie próba ocalenia córki.
Kobieta kananejska: Dlaczego tak, Jezu?
Co robi Jezus wobec rozpaczliwej prośby kobiety? Nic. Nic!
Lecz on nie odezwał się do niej ani słowem
– pisze ewangelista. To lekceważące zachowanie Jezusa uwiera serce czytelnika. Przynajmniej moje. Niewiele jest takich miejsc w Ewangelii, kiedy jesteśmy Jezusa postawą niemiło zaskoczeni, kiedy chcemy zapytać, dlaczego tak postąpił. Czy był zmęczony, miał już dość tych wszystkich ludzi? Czy miał w tym bardzo konkretny cel? Wierzę, że tak, choć po ludzku mogę nie rozumieć.
Kobieta powtórnie błagała o pomoc, a jej rozpaczliwe nawoływania doskwierały nawet apostołom.
Odpraw ją, bo krzyczy za nami.
– mówili. Kiedy wyobrażam sobie tę sytuację, krzyk Kananejki mnie przeszywa. Prócz bólu jest w nim coś niezłomnego – ten krzyk nie chce ucichnąć.
Kananejka. Pokora i wiara
Mimo tego Jezus odrzucił ją:
Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela.
Kobieta jednak nie odwróciła się od Niego, lecz padła Mu do stóp, ponownie błagając o pomoc. I wtedy doszło między nimi do zachwycającej wymiany zdań.
Jezus powiedział: «Niedobrze jest zabierać chleb dzieciom, a rzucać szczeniętom». A ona odrzekła: «Tak, Panie, lecz i szczenięta jedzą okruchy, które spadają ze stołu ich panów». Wtedy Jezus jej odpowiedział: «O niewiasto, wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak pragniesz!».
Wiecie, co najbardziej mnie porusza w postawie tej kobiety? To, że ona się na Jezusa nie obraża, choć ma ku temu powody. Przecież Jezus zrównał ją z psami! A ona nie rzuca „fochem”, nie mówi „nie, to nie!”. Absolutnie się nie poddaje. Albo raczej – absolutnie się Mu poddaje… Czy czuła się dotknięta? Nie wierzę, że nie. Ale jest ponad tym upokorzeniem. I to jest – moim zdaniem – jej wygrana.
Milczenie jest szansą
Obrazić się jest łatwo, ale podjąć dialog i troskę o relację mimo naszej urażonej dumy już trudniej. Ile razy w życiu obraziłaś się na Jezusa? Myślałaś, że cię nie słucha, że cię lekceważy, że nie jesteś dla niego ważna? Że innym rzuca chleb, a tobie nawet okruszyna nie spada?
W tym krótkim biblijnym spotkaniu z poganką możemy dostrzec, że Jezus czasem chce mówić do nas milczeniem, niejasną sytuacją, a nawet bolesnym słowem. Dać nam przestrzeń ku temu, abyśmy to my zawalczyli o Niego, a nie odwrotnie.