Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
W rozmowie z Colmem Flynnem, wyemitowanej przez EWTN News In Depth, włoski tenor Andrea Bocelli i jego żona Veronica podzielili się przemyśleniami na temat swojej fundacji charytatywnej, pandemii COVID-19, edukacji oraz wiary.
Wywiad sam w sobie jest odkrywczy. Co więcej, można z niego zaczerpnąć kilka przydatnych wniosków do rozważenia w codziennym życiu.
10 lat temu Andrea i Veronica Bocelli założyli fundację. Andrea wyjaśnił, że nie było to coś, co specjalnie planowali – do tego kroku zainspirowało ich trzęsienie ziemi na Haiti w 2011 roku.
Nie chodziło o to, że para aktywnie szukała „tej małej, dalekiej wyspy, ale ludzi, którzy wzywali nas sercem do serca” – wyznał Andrea.
Od tego momentu nie oglądali się już za siebie. Ich wysiłki uświadomiły im, że troska o zdrowie i edukację jest najważniejsza – dopiero potem mogą pojawić się inne dzieła miłosierdzia.
Andrea podzielił się także w rozmowie jedną z wielu korzyści płynących z pracy charytatywnej. Jadąc na Haiti ze swoją fundacją, poczuł Bożą obecność. Jak stwierdził, kiedy ludzie łączą się, by pomagać innym fizycznie i duchowo, widzą w tej pracy Bożą rękę: „Ilekroć jeden lub więcej [ludzi] modli się razem – modlić się w tym przypadku oznacza po prostu być razem, aby zrobić coś dobrego dla kogoś innego – wtedy Bóg jest tam obecny”.
Bocelli jest bardzo otwarty w kwestii swojej silnej wiary, czemu pięknie dał wyraz w wywiadzie.
Tenor podzielił się jej znaczeniem w swoim życiu: „Powiedzmy, że jest ona powodem życia, ponieważ życie, nawet jeśli trwa 100 lat, jest nic nieznaczącą cząstką w stosunku do wieczności”.
Być może ta analogia wyjaśnia logikę stojącą za jego silnymi przekonaniami:
Włoski maestro przyznał, że „komu wiele się daje, od tego wiele się wymaga” i poważnie traktuje swoją rolę. „Miałem życie bogate w możliwości, doświadczenia, wiele otrzymałem, więc powinienem starać się dawać”.
Docenił jednak, że jego sukces był po prostu „przeznaczony”, tłumacząc, że „rzeczy dzieją się, ponieważ w górze istnieje precyzyjny projekt”.
Bocelli ma jednak również pragmatyczne podejście do życia, do czego zachęcał go ojciec. Mimo że jego zdolności wokalne zostały wcześnie docenione, na wszelki wypadek studiował prawo jako alternatywny wybór kariery.
Śpiewak był jednak w stanie podążać za swoim talentem i miłością do muzyki, a jego sukces oznacza, że jest teraz w stanie dać wiele od siebie, szczególnie poprzez swoją fundację.
Chociaż małżeństwo Bocellich doświadczyło COVID-19 we własnym domu, przeszli przez chorobę stosunkowo bez szwanku. Zdają sobie jednak sprawę z tego, że nie stało się tak w przypadku milionów innych osób, dlatego nie może działać egoistycznie: „Nie możesz po prostu mieć się dobrze, jeśli reszta świata tak nie ma”.
Andrea Bocelli zwrócił również uwagę na wiele innych katastrof naturalnych, doświadczanych wieki wcześniej, bez całej nauki i technologii, z której korzystamy dzisiaj. Jak podkreślił – przetrwaliśmy. „Trzeba więc z wielkim optymizmem patrzeć w przyszłość, bo i ten czas przeminie”.
W tym miejscu Bocelli mocno oparł się na swojej wierze:
Z silną wiarą i nadzieją w sercu Andrea i jego żona kontynuują swoją drogę i pracują ze swoją fundacją. „Chcę wierzyć, że cokolwiek udało nam się osiągnąć w ostatnich latach, jest to tylko początek tego, co możemy zrobić w przyszłości”.