Po urodzeniu Amy biologiczni rodzice postanowili pozostawić ją w szpitalu. Nie chcieli nawet, żeby miała zapewnioną opiekę i proponowali, żeby jej nie karmić. Na szczęście została otoczona właściwą troską, a agencja adopcyjna szybko znalazła rodzinę gotową przyjąć dziewczynkę i pokochać jako swoje dziecko.
Amy Brooks: „Urodziłam się w określonym celu”
Lekarze wątpili, czy dziewczynka kiedykolwiek będzie w stanie funkcjonować samodzielnie, ale adopcyjni rodzice byli zdeterminowani, aby jej to umożliwić. Wychowywała się razem z czwórką rodzeństwa i z powodzeniem brała udział we wspólnych zabawach. Miała także swoje obowiązki, musiała choćby zbierać naczynia po obiedzie w taki sposób, w jaki potrafiła. Dzięki temu nigdy nie czuła się gorsza czy pokrzywdzona przez los.
Rodzina, do której trafiła, była bardzo wierząca, co ukształtowało sposób, w jaki Amy patrzy na świat. „Dzięki ich świadectwu zawsze wiedziałam, że urodziłam się w określonym celu, a Bóg ma dla mnie plan. Czasami nie umiałam tego planu rozpoznać, ale wiedziałam, że Bóg nie popełnia błędów” – tłumaczy.
Może robić wszystko, tylko inaczej
Kilka lat temu założyła kanał na YouTubie na którym pokazuje, jak udaje jej się robić różne rzeczy samodzielnie. Napisała też dwie książki i jest mówcą motywacyjnym. Wielkim marzeniem Amy było nauczyć się szyć, ale nie sądziła, że kiedykolwiek będzie to możliwe. Z pomocą przyszła technologia i maszyny do szycia, dzięki którym tworzy torby i portfele. Potrafi też malować, trzymając pędzel w ustach. Intensywnie rozwija się kulinarnie, przygotowując pyszne posiłki. Każdego ranka sama czesze włosy i robi sobie makijaż.
Loading
Od niedawna tworzy szczęśliwy związek ze swoim chłopakiem. Z okazji Święta Dziękczynienia zamieściła na Instagramie post, w którym pisała, jak wdzięczna jest za jego wsparcie, modlitwy, czas, śmiech i siłę, którą jej daje.
19 kwietnia 2021 r. poinformowała o zaręczynach.
Loading
Amy twierdzi, że kluczową sprawą jest nasze podejście do tego, co nas spotyka. „Moja mama nauczyła mnie, że bez względu na to, przez co przechodzimy, zawsze znajdzie się ktoś, kto przechodzi przez coś gorszego. Dobrze jest patrzeć na nasze trudności w odpowiedni sposób i być wdzięcznym za to, co mamy” – mówi.
Amy Brooks. Dzielić się swoją historią
Każdy z nas jest inny i właśnie to pozwala nam się rozwijać. Powinniśmy patrzeć na siebie jak na członków drużyny. „Nie można mieć drużyny hokejowej złożonej z samych napastników” – żartuje Amy.
Mocno opowiada się też za życiem. Twierdzi, że każdy człowiek potrzebował kogoś, kto by walczył i bronił go, zanim mógłby walczyć i bronić się sam. Choć sama była dzieckiem niechcianym przez swoich biologicznych rodziców, takim, które inni mogliby z góry uznać za skazane na porażkę, czuje się szczęśliwa i postrzega swoje życie jako wielki dar.
„Uwielbiam dzielić się moją historią z innymi, nie dlatego, że czuję, że robię coś wielkiego, ale dlatego, że wierzę, że moje przesłanie jest ważne dla ludzi, że jesteśmy tu z jakiegoś powodu i każdy z nas ma swój cel”.