Był prawdziwym filmowym amantem, ale swoje serce oddał Helenie. Pierwsze „kocham” powiedział podczas… przejażdżki motocyklem!
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Choć życie tak piękne jest, to kruche jest – można by sparafrazować słowa znanej piosenki. Tak było też w przypadku przedwojennego aktora Witolda Zacharewicza, niezwykle zdolnego, przystojnego amanta filmowego, należącego do najmłodszego pokolenia X Muzy.
Witold – jak przystało na humanistę – studiował polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim. Uczęszczał także na zajęcia w Państwowym Instytucie Sztuk Teatralnych w Warszawie. Pochodził ze szlacheckiej rodziny, a jego rodzicami byli Kiejstut Zacharewicz i Wanda z Kraczkiewiczów. Rodzice byli posiadaczami majątku ziemskiego w Stanowie, w pobliżu Płocka. Kiedy się rozwiedli, sprzedali posiadłość, a kilkuletni Witold zamieszkał z mamą w stolicy.
Witold Zacharewicz: role filmowe
Początek drogi artystycznej młodego aktora to występy w przedstawieniach w warszawskich teatrach miejskich. Zacharewicz występował również w zespole rewiowym teatru Stara Banda, a w roku 1936 zaczął grać w Teatrze Kameralnym. Artysta został dostrzeżony i miał swoją, ceniącą jego sceniczne występy, publiczność. Okazało się jednak, że największą popularność przyniosły Witoldowi role filmowe.
Były to postacie filmowych amantów i charakterystycznych bohaterów. Można powiedzieć, że uznanie i sławę zdobył, występując w filmach znanych i cenionych reżyserów złotego wieku przedwojennego kina polskiego. Chodzi tu o Michała Waszyńskiego i Józefa Lejtesa. Zacharewicz zagrał w kilkunastu filmach w ciągu pięciu lat, u boku znamienitych aktorów. Wymienić tu trzeba takie nazwiska jak: Mieczysława Ćwiklińska, Kazimierz Junosza Stępowski, Józef Węgrzyn, Stefan Jaracz, Michał Znicz, Helena Grossówna, Maria Bogda, Adam Brodzisz, Ina Benita czy Tadeusz Fijewski.
Oświęcim zamiast Hollywood
Największa popularność aktora to okres przed rozpoczęciem drugiej wojny światowej. Witold Zacharewicz planował karierę międzynarodową. Marzył o wyjeździe na stałe do Stanów Zjednoczonych, aby spróbować swoich sił w Hollywood.
Do dzisiaj wspomina się świetnie zagraną postać Leszka Czyńskiego, zakochanego w Marysi Wilczurównej (Elżbieta Barszewska), w filmie „Znachor” oraz drugiej części „ Profesor Wilczur”. Melodramat „Gehenna” z 1938 roku to ostatni film Zacharewicza, w którym aktor gra księcia Andrzeja.
Już w chwili rozpoczęcia wojny aktor został powołany do odbycia służby wojskowej i przydzielony do Szkoły Podchorążych Rezerwy Łączności w Zegrzu. Bohatersko walczył w czasie kampanii wrześniowej w składzie Szwadronu Łączności Mazowieckiej Brygady Kawalerii. Podczas wojny był w Warszawie. Idąc śladami koleżanek i kolegów aktorów, pracował m.in. jako kelner. Od 1940 roku grał w jawnych teatrach Miraż i Maska, wbrew zakazom pracy wydanym aktorom przez podziemne struktury Związku Artystów Scen Polskich.
Zacharewicz według relacji swojej rodziny wychodził z założenia, że w ten sposób pomimo okupacji niemieckiej rozwija dziedzictwo polskiej kultury i język. Aktor uważał również, że mając bezpośredni kontakt z publicznością, podnosi ją na duchu i daje nadzieję na odzyskanie wolności. Artysta starał się też pomagać znajomym pochodzenia żydowskiego w okupowanej Warszawie. Niestety, pomoc ta została odkryta przez Gestapo i aktor został aresztowany 1 października 1942 roku.
Witold Zacharewicz i kilka innych osób, także jego matka Wanda, byli zaangażowani w produkcję fałszywych dokumentów dla ukrywających się przed hitlerowcami Żydów. Miesiąc później Zacharewicz został wywieziony do niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau, czyli Oświęcimia, gdzie został zamordowany w lutym 1943 roku. Z relacji kilku osób ujawniono okoliczności śmierci, ale do dziś nie wiadomo, jak było naprawdę: aktorowi podano śmiertelny zastrzyk z fenolu w serce lub został rozstrzelany na obozowym dziedzińcu. Jedno jest pewne – młode życie przedwojennego amanta filmowego, ulubieńca publiczności, zostało brutalnie przerwane, a Witold został zamordowany w wieku 29 lat, w obozie śmierci.
Miłość silniejsza od śmierci
Aktor pozostawił żonę Helenę i maleńkie dziecko. To była miłość jego życia. Żona Witolda Zacharewicza starała się ocalić od zapomnienia dorobek filmowy męża. Pielęgnowała również dobre wspomnienia po ukochanym. Opowiadała, że ich spotkanie było niezwykłe i romantyczne. Jak to się stało? Helena „najzwyczajniej w świecie” zakochała się w Witoldzie, kiedy po raz pierwszy zobaczyła aktora w filmie. Miała wyjątkowe szczęście, ponieważ wkrótce poznała ukochanego przez swojego wujka, który znał osobiście „wschodzącą gwiazdę” przedwojennego kina.
Aktor miał ponoć wyznać swoją miłość do przyszłej żony, jadąc na wspólną przejażdżkę motocyklem. Chociaż Helena cieszyła się wspólnym szczęściem z małżonkiem tylko kilka lat, często mówiła, że to więź i obecność na całe życie i, że dziękuje Bogu, że mogła poznać nie tylko znanego aktora, ale nade wszystko wspaniałego człowieka wrażliwego na potrzeby innych i zawsze walczącego ze złem i krzywdą drugiego człowieka. – Takim wspominam Witolda – dodawała Helena Zacharewicz.
Czytaj także:
Irena Eichlerówna – jej aktorskie kreacje przeszły do historii polskiego kina
Czytaj także:
Jadwiga Andrzejewska – ambasadorka przedwojennego kina. Wzruszająca i tragiczna
Czytaj także:
Tamara Wiszniewska – dziewczyna z Wołynia, która zachwycała w złotej erze kina