Muzyka metalowa, od kiedy istnieje, budzi kontrowersje, tak duże, że wielu ludziom kojarzy się negatywnie… czy słusznie? Czy katolik może słuchać metalu? „Wyłącz te szatany!” – usłyszał chyba każdy, kto kiedykolwiek ośmielił się odłączyć słuchawki i wypełnić ciszę głośnymi, przesterowanymi gitarami oraz wyrazistym i mocnym wokalem.
Muzyka metalowa. Dzieło szatana?
W teorii muzyki istnieje pojęcie diabolus in musica – diabelskiego interwału. Tryton, bo o nim mowa, jest to interwał (czyli odległość między dwoma dźwiękami) kwarty zwiększonej lub kwinty zmniejszonej. Składa się z trzech całych tonów, co tworzy nieprzyjemny dla ucha dysonans muzyczny.
Wielu kompozytorów przez setki lat unikało używania trytonu, ze względu na to… że po prostu brzmi brzydko. Jego dźwięk jest drażniący i burzący harmonię, stąd już w średniowieczu doczekał się on miana diabelskiego interwału. Te demoniczne skojarzenia stały się nawet inspiracją do powstania paru kontrowersyjnych kompozycji.
Dlaczego o tym piszę? Ponieważ podobnie jest z metalem. Od wielu lat ten gatunek muzyki jest kojarzony z satanizmem, głównie dlatego, że przeciętnym odbiorcom po prostu on nie brzmi, podobnie jak tryton. Nie każdemu metal musi się podobać. Tak, jest to gatunek w pełni ekspresyjny, gdzie wyrażany jest ból, bród, krzyk… ale czy takich doświadczeń nie można znaleźć chociażby w Biblii?
Czy katolik może słuchać metalu?
Kilka lat temu w sieci pojawiła się informacja o filmie Bruce’a Moore’a „Metal Missionaries”, który udowadnia, że heavy metal może powstawać nie tylko pod znakiem trzech szóstek.
Oczywiście nie zmienia to faktu, że wiele kapel, również tych polskich, łączy ze sobą treści niechrześcijańskie z mocnym brzmieniem. Taka tematyka nie jest jednak domeną jednego gatunku, ponieważ sięgali po nią także twórcy rocka, rapu czy nawet popu.
Pozostaje więc pytanie: Czy katolikowi wypada słuchać metalu? Wydaję mi się, że w tej kwestii jedyne, czego katolikowi nie wypada, to słuchać słabego metalu. Poniżej znajdziesz listę tych kapel, które łączą ciężkie brzmienie z przesłaniem Ewangelii.
Chrześcijański metal. 2Tm2,3
Zespół-legenda polskiej sceny metalowej. Dziś ich pierwsze płyty mają status kolekcjonerski i kosztują trzycyfrowe sumy, a ich koncerty są tak rzadkie, że stanowią branżowe święto. Grupa powstała w 1996 r. kiedy kilku dopiero poznających Chrystusa muzyków, z różnych zespołów i gatunków muzycznych, postanowiło przekuć swoje doświadczenie nawrócenia na język muzyki.
Świadectwa nawrócenia członków zespołu znalazły się w książce „Radykalni” Marcina Jakimowicza. Wielu z członków zespołu jest związanych z Drogą Neokatechumenalną, a wpływ wspólnoty widać nie tylko w ich utworach, ale także w innym projekcie ekipy zespołu, jakim jest… Arka Noego! Zgadza się, dzieciaki od „Taki duży, taki mały, może świętym być” to głównie potomstwo (a obecnie potomstwo potomstwa) Litzy i spółki!
W swojej twórczości Tymoteusz (alternatywna nazwa zespołu) otarł się nie tylko o metal, ale także o reggae, muzykę symfoniczną czy muzykę klezmerską.
Read more:
Litza: Bałem się kolejnego dziecka, przeprowadzek, następnego miesiąca [wywiad]
Brian „Head” Welsh
Kilka lat temu szerokim echem w branży muzycznej obiło się nawrócenie Briana „Head” Welcha, gitarzysty numetalowego Kornu. O tym, jak poważanym jest on gitarzystą, świadczy 26. pozycja na liście 100 najlepszych gitarzystów heavymetalowych wszech czasów według magazynu Guitar World.
Poznanie Chrystusa całkowicie odmieniło Welcha – rzucił narkotyki i alkohol, zaczął więcej czasu poświęcać swojej córce, zajął się działalnością dobroczynną. Konsekwencją oderwania się od dawnego życia było opuszczenie Korn w 2005 r. Do zespołu wrócił w 2013 r., ale odmieniony, czysty.
W swoim debiutanckim albumie „Save Me from Myself” zawarł historię nawrócenia. To stamtąd pochodzi piosenka „Wash by blood”, jedna z najbardziej przejmujących piosenek opowiadających o bagnie, jakim jest grzech i uzdrawiającej mocy Boga.
Read more:
Brian „Head” Welch: Każdy osioł może mieć dziecko. Na przykład ja
Chrześcijański metal. Pneuma
Kolejny polski zespół na naszej liście niestety zakończył działalność w 2012 r. a ich utwory są dzisiaj dostępne wyłącznie na YouTubie.
Na swoim koncie chłopaki mają pięć płyt, z których dwie pierwsze („Wiatr wieje tam, gdzie chce” oraz „Beretha”) są najmocniej inspirowane Pismem Świętym z całej twórczości grupy.
To właśnie z drugiego krążka pochodzi nowatorska wersja modlitwy „Ojcze Nasz”.
Fratello Metallo
Śpiewającego metal kapucyna chyba nikt się nie spodziewał. Urodzony w 1946 r. br. Cesare Bonizzi nigdy nie krył się ze swoimi muzycznymi upodobaniami, nawet wtedy, kiedy wstąpił do zakonu.
Z tej sympatii do mocnego brzmienia powstał debiutancki album „Misteri”, którego cechuje niezwykła dojrzałość. Jak sam przyznał, metal jest najbardziej energicznym, pełnym życia, głębokim i prawdziwym muzycznym językiem, jaki zna.
Illuminandi
Trzeci zespół polski na naszej liście niestety spotkał podobny los co Pneumę. Illuminandi w swojej twórczości łączył metal z instrumentami smyczkowymi, a ich styl balansował pomiędzy gothic metalem a jego odmianą folkową.
To tylko niektóre zespoły z nurtu christian metalu, oczywiście w sieci można znaleźć ich znacznie więcej. Kto wie, być może w salkach parafialnych albo w garażu rodziców rodzi się nowe pokolenie twórców, którzy zawojują gatunek dla Chrystusa? Czas pokaże!
Read more:
Mnisi grają Metallikę i Iron Maiden. Z błogosławieństwem przełożonego klasztoru
Read more:
Budzyński 20 lat po „Radykalnych”: Bóg ma na nas swoje sposoby [wywiad]