Czy człowiek w najbardziej przerażających warunkach może myśleć o kulturze i sztuce? Historie kobiet z Ravensbrück, które potrafiły pisać tam wiersze, tworzyć miniaturowe rzeźby z trzonków od szczoteczek do zębów, malować, a nawet tańczyć, pokazują, że tak.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Niektóre z nich dopiero w niewoli poczuły silną potrzebę ucieczki w sztukę, zaspokajania głodu piękna w zamkniętym kręgu obozowej brzydoty. Myśląc o okrucieństwach, które się tam działy, niewielu z nas zdaje sobie sprawę, że poza podstawowymi potrzebami także te wyższe, duchowe, domagały się zaspokojenia i wcale nie były mniej ważne. Jak wyglądało życie kulturalne w obozie?
Życie kulturalne w obozie
Powstawały wiersze okolicznościowe, wręczane koleżankom często z okazji imienin. Dołączano do nich symboliczny upominek – zabawny rysunek, listek koniczyny, kłos zboża. Inne utwory ośmieszały Niemców i mówiły o pięknie życia poza drutami. Z powodu braku papieru wiersze przekazywane były przede wszystkim ustnie, a więźniarki uczyły się ich na pamięć, stojąc przez długie godziny na apelach.
Najbardziej poruszające dla wszystkich były wiersze-modlitwy, wśród których szczególne miejsce zajmowało „Credo” i „Pacierz obozowy” autorstwa Urszuli Wińskiej.
„Ojcze nasz, który jesteś w niebie
I widzisz naszą tu dolę tułaczą,
Weź nas w opiekę, Twoje wierne dzieci,
I ukój łzy, co nam duszę mroczą.
Święć się imię Twoje i tu na obcej ziemi,
Gdzie, wyrwane przemocą z rodzinnego domu,
Wśród wrogów i w skrytości modlić się musimy.
Bądź wola Twoja! Wołamy w pokorze
Wierząc, że cierpienia czy radość od Ciebie pochodzi,
Że Ty nam wszystko dajesz Wielki, Mocny Boże.
I ta wiara głęboka dolę naszą słodzi (…)”
– fragment „Pacierza obozowego”.
https://www.facebook.com/bohaterkizravensbruck/photos/a.1547079155544177/1718203738431717
Czytaj także:
Ofiary uratowały kata? Niezwykła historia Johanny Langefeld, strażniczki z Auschwitz
Medaliki, serduszka, słoniki
Późną jesienią 1941 r. w obozie otworzono warsztat artystyczny, który miał zaspokoić potrzeby berlińskich odbiorców. Solidarne kobiety starały się wysłać tam najmłodsze i najwątlejsze koleżanki, które nie byłyby w stanie wykonywać innej pracy.
Produkowały tam między innymi modne słomiane pantofle, torby, lalki, zabawki i dywany. W tajemnicy wyrabiały też drobiazgi przynoszące radość ich udręczonym towarzyszkom – maleńkie serduszka, słoniki, ryngrafy, medaliki wycinane z rączek od szczoteczek do zębów, wykradanych z magazynów zabranej im odzieży. Jedna z nich, Joanna Szydłowska, która zostawiła w domu małą córeczkę, myśląc o niej tworzyła postacie z bajek, krasnoludki jadące na ważce, dzieci z wózeczkami i lalkami, misie, koty, żaby, konie.
Zawsze w sobotę, kiedy byłyśmy w łóżku, Irena wydobywała ukryty na piersiach woreczek z różnymi rzeźbionymi cudeńkami. Brałam je kolejne do ręki i wpatrując się w nie, przeżywałam zawarte w nich piękno. Nic to nie znaczyło wtedy, że było nam ciasno, że obok kłóciły się sąsiadki. Byłyśmy tym przeżyciem estetycznym zespolone jak modlitwą i dalekie od otoczenia
– wspominała była więźniarka i nauczycielka Urszula Wińska.
https://www.facebook.com/bohaterkizravensbruck/photos/a.1547079155544177/1747858262132931
Namalować lepszy świat
W obozie były też malarki. Maja Berezowska trafiła tam z powodu cyklu rysunków satyrycznych ośmieszających Hitlera, zatytułowanych „Przygody słodkiego Adolfa” i opublikowanych w piśmie „Revue”. Wytoczono jej proces o zniesławienie głowy państwa i w 1942 r. aresztowało ją gestapo.
W nielicznych wolnych chwilach można ją było zobaczyć, jak siedzi pod oknem i maluje, opowiadając jednocześnie swoim towarzyszkom o barwnym życiu w Paryżu i Warszawie, o sztuce, teatrze, literaturze. Wtedy na chwilę wszystkie przenosiły się w lepszy świat.
Maria Hiszpańska utrwalała sceny obozowe – w ten sposób chciała sporządzić dokumentację tego, co tam się działo. Przetrwała tylko część jej prac – niektóre zostały znalezione przez strażniczkę, a tych, które zakopano w lesie, nie udało się odnaleźć.
Czytaj także:
Przeżyła cztery obozy. „Zagłada żyje ze mną, ale ja nie żyję nią”
Święta, sylwester i głód piękna
W tajemnicy w polskich blokach organizowane były jasełka i pastorałki z kukiełkami królów polskich, bohaterów narodowych i diabłów ucharakteryzowanych na esesmanów. Więźniarki przygotowywały też recital kolęd na cztery głosy i wykonały go w wieczór świąteczny, kiedy strażniczkom nie chciało się zaglądać do bloków.
Pamiętny był wieczór sylwestrowy 1940/41, kiedy Polki zaprezentowały tańce narodowe. Próby przeprowadzały w piwnicy kuchennej, do której dozorczynie rzadko zaglądały z powodu smrodu gnijących kartofli. Przygotowały stroje z obrusów, firanek i zasłon ściągniętych do pralni, ale przetrzymywanych na bloku, a korale wykonywały z brukwi i buraków.
We wszystkich staraniach artystycznych nie chodziło tylko o rozrywkę – więźniarki wiedziały przecież, że za przewinienie polegające na organizacji wieczoru kulturalnego mogą nawet zapłacić życiem.
Skoro tworzono i przeżywano utwory artystyczne, skoro myślano samodzielnie i twórczo, skoro dostrzegano i odczuwano potrzeby drugiego człowieka i reagowano na nie – znaczy to, że wykonawcy zbrodniczego systemu obozowego nie zdołali zdławić człowieczeństwa
– tłumaczyła Urszula Wińska w książce „Zwyciężyły wartości”.
https://www.facebook.com/bohaterkizravensbruck/photos/a.1547079155544177/1618118601773565
*Korzystałam z książki Urszuli Wińskiej „Zwyciężyły Wartości”, Marpress, Gdańsk 2006.
Czytaj także:
Kobiety z bloku 10. Przeżyły eksperymenty medyczne w Auschwitz