Dla człowieka, podobnego do Boga, życie bez jakiejkolwiek więzi jest udręką samotności i opuszczenia. Wchodząc w relację z Nim, wracamy do pierwszych doświadczeń więzi z kimś, kto był „nad nami” i od kogo zależeliśmy.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Kształtuje nasze sumienie, życiowe wybory, sposób odnoszenia się do innych ludzi, w tym także wychowywania dzieci. Obraz Boga. Bywa karykaturalny i zraniony. Nie jest łatwo go uzdrowić, bo nie zależy tylko od tego, czego się o Bogu dowiedzieliśmy na katechezie (a bywają to straszne rzeczy). W ogromnej mierze zależy od stylu przywiązania, jaki ukształtował się w nas przez relację z rodzicami.
Bóg zapraszający do więzi
Bóg jest więzią. Intymnym przebywaniem trzech Osób. Dlatego zaprasza do więzi i jest na nią nieustannie otwarty, podtrzymuje ją i wspiera. Dla człowieka, podobnego do Niego, życie bez jakiejkolwiek więzi jest udręką samotności i opuszczenia. Wchodząc w relację z Nim, wracamy do pierwszych doświadczeń więzi z kimś, kto był „nad nami” i od kogo zależeliśmy. Ożywa pamięć tego, co przeżywaliśmy w obecności naszych najbliższych opiekunów. Powraca cały emocjonalny klimat ich słów i gestów wobec nas.
„Styl przywiązania” opisuje nasz wewnętrzny model bliskości. Ten nazywany „bezpiecznym” wykształca się wtedy, gdy dziecko wie, że może liczyć na obecność rodzica, uważność, wsparcie i ukojenie. Czuje się widziane i słyszane. O takim doświadczeniu mówi Psalm 91: „w cieniu Twych skrzydeł wołam radośnie, (…) prawica Twoja mnie wspiera”. Bóg jest kimś bliskim, przewidywalnym, kto mnie chroni i jest gotowy być ze mną w życiowych trudnościach. Nie karze, nie zsyła chorób, a Jego wola nie stoi za działaniami innych ludzi, które nas naruszają i krzywdzą. To nie znaczy, że człowiek nie doświadcza burz i dramatów, ale w więzi z Bogiem można wyrazić swój smutek, ból, rozczarowanie – i szukać wsparcia.
Co komplikuje relacje z Bogiem
Kolejne trzy style przywiązania – pozabezpieczne – niestety wszystko w relacji z Bogiem komplikują. Styl unikający, który powstaje, gdy rodzice ignorują nasze uczucia, potrzeby i granice, polega na niezdolności dostrzegania ich potem w sobie. Podobnie płytkie są relacje z innymi. Nie wiem, czego sam doświadczam, więc nie interesuje mnie także to, czego ty doświadczasz.
Osoby z tym stylem przywiązania są jak „głuchoniewidome”: nie umieją dostrzec łez, nie słyszą drżenia głosu. To dla nich „przesada” – coś tak dalece niepokojącego, że trzeba to unieważnić. W relacji z Bogiem czują się podobnie: nieważni. Bóg jest daleki, ma na głowie milion spraw. Można z nim mieć co najwyżej „poprawne relacje” oparte na intelektualnych poszukiwaniach i realizacji dekalogu.
Gdy nosimy w sobie doświadczenie więzi z rodzicem, który przeżywał wiele lęku i raz był w relacji z nami, a raz się z niej wycofywał, czasami reagował na nasze potrzeby, a czasem nie – wykształcamy lękowo-ambiwalentny styl przywiązania. W relacji z Bogiem możemy doświadczać podobnie. Bóg bywa bliski, ale także nieobecny, więc nigdy nie wiadomo, jak będzie tym razem. Powoduje to po stronie człowieka ogromny wysiłek, by Go „przy sobie zatrzymać”, poczuć, doświadczyć. I ogromne napięcie. Więź z nim w takiej sytuacji nie zmierza ku bezpieczeństwu, ale jest nieustannym sprawdzaniem, czy ona nadal istnieje, czy możemy na Niego liczyć.
Ostatni model przywiązania – zdezorganizowany – czyni w relacji z Bogiem największe spustoszenie. To obraz bliskości, która zarazem jest doświadczaniem przerażenia i bólu. Dzieje się tak, gdy rodzice są nieprzewidywalni, skłonni do agresji i przemocy. Kiedy zamiast chronić dziecko przed zagrożeniem – sami stają się jego źródłem. Ono zaś nie ma dokąd pójść. Bliskość staje się wielką, przerażającą niewiadomą. Podobnie jak Bóg. Agresywny, skłonny do kar i wymagający, by chodzić przed Nim na palcach, bo kto wie, co go rozsierdzi. Można z Nim być tylko kosztem siebie – kosztem poświęcenia, zamrożenia i rozłączenia się z własnymi uczuciami (w tym złością), potrzebami i granicami.
Kochający i bezpieczny
Wiedząc, co się w nas odzywa w bliskich więziach, możemy łatwiej się opiekować obrazem Boga w sobie. Uczyć się dostrzegać, kiedy nasze przeżycia nie oddają prawdy o Nim, ale uruchamiają bolesne zapisy cielesnej i emocjonalnej pamięci. Możemy z Nim o tym rozmawiać. Pozwalać Mu, by także opiekował się tym obrazem w nas i go uzdrawiał. Bo chce dać nam doświadczać Siebie kochającego i bezpiecznego.
Czytaj także:
Jak nauczyć się budowania więzi z innymi?
Czytaj także:
Jak budujesz bliskie więzi? Sprawdź, czy nie ma w nich lęku