Ann Odre urodziła się w 1923 r. w miejscowości Oakfield. Po ukończeniu szkoły średniej przeprowadziła się do Buffalo i zatrudniła w restauracji Clinton Street u swojej cioci.
Po ślubie i urodzeniu pierwszego dziecka poszła do szkoły kosmetycznej i na początku lat 50. XX w. otworzyła własny salon kosmetyczny „Ann”. Przez wiele lat była aktywna, pełniła funkcje kierownicze w wielu grupach społecznych i obywatelskich. W wolnym czasie lubiła szydełkować.
Pielgrzymka do Rzymu była jej marzeniem.
13 maja 1981 r. stała na krześle na placu św. Piotra. Wyciągała szyję, by spojrzeć na Ojca Świętego. Tak bardzo pragnęła zobaczyć jego twarz... Usłyszała jednak huk wystrzału i poczuła ból w klatce piersiowej. Upadła na ziemię. Na jej bluzce pojawiła się plama krwi. Spokojnie poprosiła ludzi wokół o pomoc. Nikt nawet nie zauważył, że została ranna.
"Jest mi przykro, że cierpisz za mnie"
Kula uszkodziła niektóre narządy wewnętrzne. Ann musiała przejść cztery operacje w ciągu zaledwie sześciu miesięcy. Miała trudności z oddychaniem.
Córka Ann, Joanne Kensjarski, jak tylko usłyszała w radiu o tym, co wydarzyło się na placu, poleciała ze Stanów Zjednoczonych do Rzymu. Jan Paweł II, po prawie trzech tygodniach pobytu w klinice Gemelli, wrócił 3 czerwca do domu. Chciał się spotkać z Ann. Ją także przecież raniła kula, która była przeznaczona dla niego. Córka Odre, Joanne, towarzyszyła swojej mamie. Upierała się, by zabrać Odre do USA. Ta jednak odmawiała. Marzyła o prywatnej audiencji z papieżem. Była jednak na to zbyt słaba.
Po kilku dniach, dzięki pomocy Joanne, Ann usiadła na wózek inwalidzki i w asyście lekarza pojechała na spotkanie z Ojcem Świętym. Z papieżem rozmawiali w bibliotece Pałacu Apostolskiego.
Jan Paweł II był słaby, mówił, że jest mu bardzo przykro, że Ann została przez niego zraniona. Pytał o jej zdrowie. Kobieta, ze łzami w oczach, odpowiedziała mu w języku polskim. Papież był zaskoczony. Nie spodziewał się tego, że Amerykanka może mieć polskie korzenie.
Ann urodziła się 18 maja, jej mama pochodziła z Wadowic
Mama Ann, Katarzyna Placek-Balonek, była z pochodzenia Polką. Podobnie jak Karol Wojtyła, urodziła się w Wadowicach. Następnie wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych.
Ann Odre urodziła się tego samego dnia i miesiąca co Jan Paweł II, z tym że 3 lata później. Mieszkając w USA, zmieniła swoje nazwisko Odrzywolski na Odre.
Po zamachu tak bardzo chciała dotknąć twarzy papieża... On pochylił się ku niej, by mogła to uczynić. Oboje byli wzruszeni.
Na własną odpowiedzialność opuściła włoski szpital i wyjechała do domu. Tam czuwali nad nią amerykańscy lekarze. Jej stan nie był zadowalający. Kobiecie dokuczała wysoka gorączka, bolał ją brzuch. Konieczne były kolejne operacje, by wyciąć ropień powodujący stan zapalny oraz przesunąć stomię. Okazało się także, że w jej organizmie jest groźna bakteria – pałeczka ropy błękitnej.
20 czerwca 1981 r. papież również trafił do kliniki Gemelli z powodu infekcji wirusowej. Został z niej wypisany 14 sierpnia, w przeddzień Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny.
Przyjaciel na zawsze
Strzelanina na zawsze związała Ann Odre z papieżem Janem Pawłem II. Był dla niej jak stary, dobry przyjaciel, z którym na odległość utrzymywała kontakt. Wysyłała do niego kartki świąteczne, wielkanocne, pamiętała o urodzinach.
Potrafiła nie spać do późnych godzin nocnych, oglądając papieską mszę z okazji Bożego Narodzenia. "Wygląda na trochę zmęczonego, nie lubię jak tak wygląda" – powiedziała kiedyś.
Ann nigdy nie unikała tematu strzelaniny, nie wstydziła się o tym mówić. Nie pytała, dlaczego akurat ona została postrzelona.
Wszystko jest z jakiegoś powodu. Pewnego dnia dowiemy się, dlaczego.
Podobnie jak papież, Ann wybaczyła człowiekowi, który prawie ją zabił. "Modlę się za brata, który mnie zranił, a któremu szczerze przebaczyłam".
Thomas P. Kenjarski, jeden z jej wnuków, ma książkę, którą podpisał Jan Paweł II. W jednym z wywiadów powiedział, że jego babcia bez Boga i modlitwy nie dałaby rady w życiu.
"Modlę się tylko, aby wszyscy wybaczyli sobie krzywdy, które wobec siebie nawzajem popełnili" – powiedziała w 1984 roku.
Jedna ręka strzelała, inna prowadziła kulę
Strzał zamachowca zmienił jej życie. Odtąd nie była już tak aktywna i nie wróciła do pełni zdrowia. Gdyby wówczas nie wspięła się na krzesełko, to prawdopodobnie pocisk trafiłby w jej głowę. Zginęłaby na miejscu. Kula, która trafiła papieża, również zmieniła tor lotu i ominęła aortę.
Przyjaźń Ann z papieżem trwała do końca jej życia. Odre zmarła w 1997 r.
Źródła: buffalonews.com; nytimes.com; cbc.ca