S. Benedykta Karolina Baumann jest autorką bloga „Zakonnica bez przebrania”. „Jeżeli ktoś jest bez przebrania, to jest bez maski. A ja chcę pokazywać na blogu siebie prawdziwą” – mówi.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Siostra Benedykta Karolina Baumann ze Zgromadzenia Sióstr św. Dominika napisała dwie powieści, pracuje w kłodzkim liceum, prowadzi grupę teatralną Dzikie Koty, pisze scenariusze spektakli teatralnych. Zapytana, jak udaje się jej znaleźć na to wszystko czas, odpowiada: „Wystarczy kochać to, co się robi”.
Katarzyna Szkarpetowska: Siostro, jak to się stało, że dziewczyna, która tak bardzo kochała teatr i chciała zostać recenzentką teatralną, wstąpiła do zakonu?
S. Benedykta Karolina Baumann OP: Moja droga do zakonu była trochę nietypowa, ponieważ nie zostałam wychowana jako katoliczka. Moje osobiste spotkanie z Chrystusem miało miejsce dość późno, byłam już na studiach. Moja mama, która też nie była wcześniej przez wiele lat blisko Kościoła, w pewnym momencie poczuła, że czegoś jej brakuje. Choć sama twierdzi, że nie wie, jak to się stało, trafiła do krakowskich dominikanów na ul. Stolarską. Poszła na spacer i, mimo że w ogóle tego nie planowała, weszła do kościoła, w którym trwało akurat spotkanie modlitewne Odnowy w Duchu Świętym. Tam dowiedziała się o rekolekcjach. Wróciła do domu i oznajmiła: „Karolina, zrobisz, jak zechcesz, ale ja jadę na rekolekcje”. Stwierdziłam, że w sumie mogę z nią pojechać. – Zobaczę, w co wierzy dziewięćdziesiąt procent polskiego społeczeństwa – pomyślałam. Pojechałam i zachwyciłam się. Zafascynowała mnie nawet nie tyle duchowość Odnowy w Duchu Świętym, ile duchowość dominikańska.
Zakonnica bez przebrania: Chcę pokazywać na blogu siebie prawdziwą
Dlatego właśnie zgromadzenie sióstr dominikanek?
Pierwszym zgromadzeniem, o którym myślałam, było zgromadzenie sióstr jadwiżanek wawelskich, bo ich charyzmatem jest katechumenat, a więc przygotowywanie osób dorosłych do sakramentów świętych. Ja I Komunię Świętą przyjęłam dość późno, miałam 22 lata, więc można powiedzieć, że czułam się tak jakoś bardzo w temacie. Siostry jadwiżanki nie organizowały jednak rekolekcji ani dni skupienia dla dziewcząt, a dominikanki już wtedy miały prężnie działające duszpasterstwo powołań. Dom generalny zgromadzenia dominikanek znajdował się w Krakowie na Alei Kasztanowej. Postanowiłam, że pojadę tam, żeby zobaczyć w ogóle jakiekolwiek zakonnice, gdyż żadnych nie znałam (śmiech). Na miejscu poczułam, że to jest to. Ta droga. Gdy usłyszałam w sercu głos powołania, to w pierwszej chwili pomyślałam: dlaczego ja? A potem: dlaczego nie ja? I tak od prawie dwudziestu lat jestem w zgromadzeniu. Nie przyprowadziła mnie tutaj żadna nieszczęśliwa miłość ani poryw neofitki. To była jak najbardziej świadoma decyzja.
Napisała siostra dwie powieści. Pierwsza to „Na końcu schodów. Opowieść o Matce Kolumbie Białeckiej” (Wydawnictwo Diecezjalne w Sandomierzu). Druga, „Niebo w kolorze popiołu”, którą wkrótce wyda Edycja Świętego Pawła, opowiada o bł. Julii Rodzińskiej. Od jakiegoś czasu jest siostra również blogerką.
Chcę dzielić się z ludźmi swoimi pasjami, opowiadać im o tym, co mnie interesuje, zachwyca, z czym się nie zgadzam. Blog utworzyłam z myślą o osobach wierzących, będących blisko Boga i Kościoła, ale też poszukujących, niewierzących, niemających z Kościołem nic wspólnego. Staram się, żeby to, co piszę, było inspiracją dla ludzi o różnym światopoglądzie i na różnych etapach życia.
Na blogu pojawiają się treści typowo religijne, jak niedzielne rozważania Słowa Bożego czy poezja religijna, ale też teksty dotyczące książek, filmów, teatru. Ten blog jest bardziej świadectwem mojego życia, mojej wiary niż próbą narzucenia czegoś komukolwiek.
Nazwa bloga – „Zakonnica bez przebrania” – brzmi inspirująco…
Z jednej strony, trochę przekornie, jest nawiązaniem do filmu „Zakonnica w przebraniu” z Whoopi Goldberg w roli głównej. „Zakonnica bez przebrania”, bo kojarzy mi się to z prawdą, autentycznością, szczerością. Jeżeli ktoś jest bez przebrania, to jest bez maski. A ja chcę pokazywać na blogu siebie prawdziwą.
[protected-iframe id=”1154ca16c92b6ca1ebfa2207c0f5f3f8-111509813-106544883″ info=”https://www.facebook.com/plugins/post.php?href=https%3A%2F%2Fwww.facebook.com%2Fpermalink.php%3Fstory_fbid%3D163241775028715%26id%3D113170356702524&width=500″ width=”500″ height=”802″ frameborder=”0″ style=”border:none;overflow:hidden” scrolling=”no”]
S. Benedykta Buamann – Zakonnica bez przebrania: Sztuka zbliża do Boga
W każdym miejscu, do którego udaje się siostra z posługą, zakłada grupę teatralną. Można powiedzieć: gdzie siostra Benia, tam teatr 🙂
Moja przyjaciółka s. Regina Krzesz, dyrektorka tego słynnego Domu Chłopaków w Broniszewicach, często mówi: „Benia, ty zrobisz teatr z każdą grupą etniczną” (śmiech). Ja wtedy odpowiadam: „No nie, nie z każdą. Z przedszkolakami bym nie zrobiła”. Siostry zakonne też są trudnym materiałem do reżyserii, chociaż zrobiłam kilka przedstawień z udziałem sióstr. Moja przygoda z teatrem zaczęła się właśnie w klasztorze. Kiedy byłam w postulacie, poproszono mnie, abym przygotowała spektakl z okazji imienin matki generalnej.
Przed przyjazdem do Kłodzka pracowałam z osobami niepełnosprawnymi w jednym z naszych Domów Pomocy Społecznej, w Mielżynie. Zajmowałam się m.in. teatrem, byłam instruktorem kulturalno-oświatowym, przygotowywałam, we współpracy z osobami niepełnosprawnymi oraz wolontariuszami i wychowankami z Zakładu Poprawczego w pobliskim Witkowie, przedstawienia na dużą skalę. W Mielżynie poznałam Przemysława Piechockiego, absolwenta Akademii Muzycznej w Poznaniu, który prowadzi chór we Wrześni. Przygotowaliśmy musical inspirowany życiem i twórczością Adama Mickiewicza „Ballada o Mistrzu”. Przemek zagrał główną rolę, kilkoro wolontariuszy inne partie solowe, a nasi podopieczni byli chórem duchów i rusałek. Trzeba było widzieć i słyszeć, z jaką pasją ci niepełnosprawni mieszkańcy Domu śpiewali teksty Mickiewicza!
Potem powstał musical o Korczaku w spódnicy – bł. s. Julii Rodzińskiej – dominikance, męczennicy II wojny światowej „Miłość zmartwychwstała”, z moim librettem i również muzyką Przemka. Od 2007 r. jestem w Kłodzku. W tutejszym I LO im. Bolesława Chrobrego uczę katechezy oraz prowadzę grupę teatralną Dzikie Koty. Pierwszą zrealizowaną przez licealistów inicjatywą artystyczną był spektakl poetycki na podstawie wierszy Wisławy Szymborskiej i Agnieszki Osieckiej „Portret kobiecy”, jako że na samym początku, w tworzącej się dopiero grupie teatralnej, były tylko dziewczęta (chłopcy dołączyli później). W działającym przy kłodzkiej parafii Podwyższenia Krzyża Świętego Centrum Kultury Chrześcijańskiej wystawiliśmy spektakl o bł. Karolinie Kózkównie „Będziesz ze mną w raju”. Później, w niecałe dwa miesiące, zrobiliśmy spektakl „Ballada o Mistrzu” Ogromnym zainteresowaniem cieszył się też spektakl „Wesele” Wyspiańskiego w naszej interpretacji. Graliśmy go osiem razy. Wisienką na torcie był udział w Przeglądzie Teatrów Amatorskich „Kurtyna” w Gdyni, w którym zajęliśmy pierwsze miejsce i otrzymaliśmy „Złotą Kurtynę”.
Czy sztuka zbliża do Boga?
Bardzo mocno. To, co niewyrażalne, staram się wyrazić językiem literatury i teatru. Wolę mówić o Panu Bogu nie wprost – poprzez obraz, symbol, metaforę, aniżeli językiem Tomasza z Akwinu. Sztuka to po prostu najpiękniejsza forma opowiadania o Panu Bogu. I mi najbliższa.
Czytaj także:
Żona, matka, dwukrotna rozwódka, a w końcu zakonnica. Wspaniała katoliczka!
Czytaj także:
Zakonnica, która warzy piwo. I jest w tym świetna!
Czytaj także:
Czy zakonnica może być świetną baseballistką? Pewnie!