separateurCreated with Sketch.

Wyklęty Jan Peciak – do dziś niedoceniony

JAN PECIAK, ŻOŁNIERZ WYKLĘTY
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Lidia Konar - 28.10.19
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Komuniści nie znaleźli przy nim broni. Miał przy sobie tylko książeczkę do modlitwy, obrazki ze świętymi, koronkę do modlitwy z pugilaresem, 2 medaliki, grzebień, pasek do spodni…

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Przekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Wyklęty

Jan Peciak z małopolskiej wsi Rojówka był jednym z tych „wyklętych” po II wojnie. Władza ludowa zabrała mu wszystkie prawa. Okoliczni ludzie pamiętają go bardzo dobrze: w każdą niedzielę ubrany w wojskowy mundur, leżał krzyżem w kościele podczas mszy świętej. Niektórzy mu zazdrościli tej odwagi.

Peciak ps. „Grab”, „Haim”, „Kościuszko” urodził się w 1920 r. w Rojówce w powiecie nowosądeckim. Ukończył jedynie 4 klasy szkoły podstawowej, bo po śmierci matki musiał z siostrą zająć się rodzinnym gospodarstwem oraz ojcem. Genowefa Liszka, siostrzenica Jana Peciaka, ma 85 lat. Ale nie wygląda na swój wiek. Co więcej, świetnie pamięta działalność brata mamy: „Wujek tuż przed wojną za sprzedanie sadzonek jabłoni nabył radio. I przychodzili ludzie słuchać tego radia. Jak Niemcy wkroczyli, to zażądali, żeby odstawić takie rzeczy, a jemu, jak to młodemu chłopakowi, żal było tego radia, więc razem z kolegą zakopali je w lesie pod dębem. Do tego chłopy, jak się wracali z wojny, to przebierali się po domach, zostawiali ubrania. I tam u niego zostawili ubrania i broń”.

W marcu 1940 r. do gospodarstwa Peciaka przyszli Niemcy. Ktoś doniósł niemieckiej żandarmerii, że u Jana rozbroili się polscy żołnierze batalionu Korpusu Ochrony Pogranicza “Żytyń”. Ponadto wciąż był właścicielem radia, za którego posiadanie groziła kara śmierci. Genowefa wie od swojej śp. mamy, że na wujka doniósł jego sąsiad, który zresztą razem z nim schował to radio. Sąsiad za donos miał dostać 50 złotych. „Niemcy tak strasznie bili wujka na takiej skrzyni, że mu złamali nos, żebra. W końcu przyznał się, gdzie schował ubrania, broń i radio. Musiał to wszystko odkopać i im oddać. Potem Niemcy władowali „zdobycze” na wóz”- mówi Genowefa.

Tamtego dnia siostry Jana nie było w domu. Pojechała do miasta. Niemcy aresztowali Peciaka, a także ukrywającego się u niego pchor. Józefa Ciastonia. W odległych o niecałe 10 km Marcinkowicach obaj zdecydowali się na ucieczkę. Wskoczyli do Dunajca. „Rybacy go potem znaleźli pod lodem i go wyciągnęli. Tak go długo tarli, aż odzyskał przytomność. A ciotka go widziała na tym wozie, jak wracała z miasta, ale nie dała Niemcom poznać, że była jego siostrą. Jak przyszła do domu, zobaczyła krew na ścianach. Bała się sama mieszkać, więc wzięła mnie i brata do siebie od mamy. Ja wtedy miałam 7 lat. Na drugi, czy trzeci dzień przyszli Niemcy i bili ciotkę, żeby powiedziała, gdzie jest wujek, ale ona tego nie wiedziała. A myśmy tak strasznie krzyczeli, trzymaliśmy ciotkę, żeby nam jej nie zabrali”.

 

Ukryty w lasach

Do lipca 1940 r. Peciak ukrywał się w okolicznych lasach. Potem przebywał w powiecie brzeskim i chrzanowskim, a w listopadzie 1941 r. wyjechał do Kołomyi, do brata ojca, ks. Ludwika Peciaka*. Rok później Jan musiał ratować się ucieczką – jego stryj za pomoc Żydom został zadenuncjowany do gestapo przez ukraińską policję. Następnie więziono go na Majdanku, potem w obozie w Flossenburg, gdzie zmarł w bunkrze.

W tej sytuacji Jan zdecydował się na powrót w rodzinne strony, gdzie wstąpił do ZWZ-AK obwodu Nowy Sącz. Przyjął pseudonim „Grab”, a następnie został przydzielony do Oddziału Partyzanckiego pchor. Józefa Toczka – „Topora”. Oddział ten koncentrował się na bieżącej walce z Niemcami, ale nie tylko – partyzanci wykonywali wyroki śmierci na konfidentach niemieckich, czy przestępcach podszywających się pod AK. Jedną z ich najsłynniejszych akcji było zastrzelenie organisty z Tęgoborza (wójta gminy Łososina Dolna), Józefa Gottfrieda, który współpracował z gestapo.

Był on odpowiedzialny za denuncjację wielu żołnierzy ZWZ-AK w latach 1940-43. „To był taki niewielki chłopek. On nie był tutejszy. Był z Cmolasu w powiecie sandomierskim. Ksiądz Franciszek Staszałek, który zresztą potem zginął w Auschwitz, ściągnął go tutaj. Gottfried mieszkał na starej plebanii, a potem dostał dom i kawałek pola. Ludzie go upominali, bo dużo ludzi do Niemiec wysyłał. W końcu przyszli do niego partyzanci. Nie otworzył drzwi, więc je wyważyli. Zasłaniał się dzieckiem – chyba miało wtedy 6 miesięcy. Córka. Dziecko wrzucili na łóżko, a jego zastrzelili” – wspomina Genowefa.

 

Antykomunistyczny

W styczniu 1945 r. na Sądecczyznę wkroczyła Armia Czerwona. Dowództwo AK w tym rejonie nie ujawniło swoich struktur przed “wyzwolicielami”. Kilka tygodni po przejściu frontu Peciak został przypadkowo aresztowany przez NKWD w Krakowie. Sowieci umieścili go w dawnym niemieckim obozie koncentracyjnym w Płaszowie, skąd zbiegł. Zaczął ponownie się ukrywać. W sierpniu 1945 r. został zatrzymany przez UB w Zabrzu. I tym razem miał szczęście  – wyskoczył z wiozącej go ciężarówki i… wrócił na Sądecczyznę, gdzie wstąpił do oddziału partyzanckiego „Wojska Polskiego”, stworzonego z dawnych ludzi “Topora”. Inicjatorem i zwierzchnikiem „Wojska” był kpt. Władysław Oleksy „Kuba”, a oddziałem dowodził kpr. Władysław Janur „Wisła”.

Jego zastępcą został Jan. „Wojsko” było umundurowane, nosiło biało-czerwone opaski z literami „WP”, posługiwało się pieczęcią z orłem w koronie oraz sentencją „Dla Ciebie Polsko i dla Twej Chwały”. Partyzanci kontynuowali zadania z okresu okupacji, likwidowali dawnych konfidentów niemieckich, lecz ich głównym celem była działalność antykomunistyczna, m.in. starali się chronić ludność przed poborem do wojska i przymusowymi dostawami rzeczowymi.

W sierpniu 1946 r. w niejasnych okolicznościach zginął Janur. Wówczas dowodzenie nad grupą na krótko przejął Peciak. Jesienią przekazał dowodzenie „Wojskiem” Janowi Połomskiemu i zaczął się ukrywać. Nie ujawnił się po ogłoszeniu amnestii w 1947 r. „Mój tato go nieraz prosił: Oddaj broń, żebyś chociaż miał papier. A on na to, że broni nie odda, bo Amerykanie kiedyś przyjdą i będzie wolna Polska. W końcu przyszedł taki straszny czas, że komuniści za nim chodzili. W 1949 r. przyszli do nas po Wigilii. Czterech ich przyszło. Zrobili rewizję w domu, a potem jeszcze zostali na 48 godzin, bo myśleli, że wujek przyjdzie do domu na święta. A on nie przyszedł. My w ogóle nie wiedzieliśmy, gdzie on jest. Potem co chwilę były rewizje. Męża mi zwolnili z pracy po świętach (był stróżem). Tata musiał co tydzień zgłaszać się do Łososiny na przesłuchania UB. Tak go tam bili, że mu płuca odbili. Tata potem długo chorował, jeździł po sanatoriach, szpitalach. Tak byliśmy prześladowani, że gdzieśmy szli, to ktoś nas obserwował. Sąsiedzi byli opłacani, żeby nas śledzić. W końcu wujka złapali w stogu siana w Chomranicach”- kontynuuje Genowefa opowieść o wujku.

 

Modlitewnik i koronka

Jan został aresztowany podczas obławy 10 października 1953 r. Według relacji Peciaka funkcjonariusze UB i KBW trzykrotnie krzyczeli „ręce do góry”, lecz „Polak rąk nie podnosi. Rozdarłem koszulę. Strzelaj!”. Komuniści nie znaleźli przy nim broni. Miał przy sobie tylko książeczkę do modlitwy, obrazki ze świętymi, koronkę do modlitwy z pugilaresem, 2 medaliki, grzebień, pasek do spodni, tymczasowe zaświadczenie tożsamości na nazwisko „Jan Mazowiecki”, jedno zdjęcie i portfel, w którym było 150 zł.

„Mama adwokata mu wzięła. Jego tak bili strasznie, do niczego nie przyznawał się. Leżał nieprzytomny. Mama znała takiego Żyda Szymka. Żydzi jak przeżyli wojnę, to już za komunizmu byli chronieni i nawet jakieś stanowiska dostawali. Wiem, że on miał jakieś dojście do więźniów i przeprowadził zwiad. Potem powiedział mamie, że wujek już chyba nie będzie żył. Tak go straszni zbili, że leżał nieprzytomny. I wszystko przetrzymał” – wspomina Genowefa. 22 września 1953 r. Jan został skazany na 15 lat więzienia z utratą praw publicznych i obywatelskich na zawsze. Ponadto całe jego mienie zostało zabrane na rzecz państwa. Peciak odbył karę w całości, gdyż jego wyroku nigdy nie zrewidowano i nie objęła go żadna amnestia. Gdy opuszczał więzienie, miał 47 lat. Udało mu się dostać pracę jako palacz pieców centralnych.

W latach 90. Jan starał się o unieważnienie wyroku z 1953 r., lecz Sąd Wojewódzki w Nowym Sączu z niezrozumiałych powodów odmówił stwierdzenia nieważności wyroku WSR w Krakowie. Ponadto Sąd Apelacyjny w Krakowie podtrzymał tę decyzję. Później Peciak zwrócił się do Ministerstwa Sprawiedliwości z prośbą o rewizję nadzwyczajną Sądu Apelacyjnego w Krakowie. Ministerstwo uznało, że działalność Peciaka nie spełniała wymogów „walki o niepodległość Państwa Polskiego”.

„Tam w starym domu na ścianie wisi jego mundur. Do końca życia miał to w sobie, tę dumę. Do tego był bardzo pobożny. On bardzo dużo modlił się” – kończy Genowefa. Jan Peciak zmarł 19 lutego 2005 r. Nigdy nie uzyskał unieważnienia komunistycznego wyroku. 5 października 2013 r. na Białowodzkiej Górze w Białejwodzie, odbyło się uroczyste odsłonięcie pomnika upamiętniającego żołnierzy AK i partyzantów antykomunistycznego podziemia, między innymi Jana Peciaka.

*Ksiądz Ludwik Peciak do dziś nie otrzymał tytułu Sprawiedliwego wśród Narodów Świata z powodu niewystarczających dowodów na pomoc Żydom.

Korzystałam z:

  • DAWID GOLIK, DLA CIEBIE POLSKO, W: DLA NIEPODLEGŁEJ. ŻOŁNIERZE WYKLĘCI 1944 – 1963, RED. D.P. KUCHARSKI, R. SIERCHUŁA, POZNAŃ 2015.
  • DAWID GOLIK, POLAK RĄK NIE PODNOSI, W: DZIENNIK POLSKI, 29 CZERWCA, 2012.
  • TOMASZ KOSECKI, PODZIEMIE ZBROJNE W OKOLICY TĘGOBORZA W LATACH 1939-1945, W: ŚLADAMI PODZIEMIA, RED. D. GOLIK, KRAKÓW 2013.
  • MAREK KOZUBAL, KSIĄDZ BEZ TYTUŁU SPRAWIEDLIWEGO, W: RZECZPOSPOLITA, 15 MAJA 2019.
  • ROZMOWA Z GENOWEFĄ LISZKĄ. ROZM.PRZEPR. LIDIA KONAR.



Czytaj także:
Wkrótce pogrzeb kolejnych 22 ofiar zbrodni komunistycznych odnalezionych na „Łączce”


GURGACZ
Czytaj także:
“Wyklęty Ojciec” – człowiek, który walczył o dobro. Do przelania krwi



Czytaj także:
„Powiedz babci, że zachowałam się jak trzeba”. Historia „Inki”, Dziewczyny Wyklętej

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.