Mieliśmy jeden taki przypadek, że po kilku latach przyszło do nas małżeństwo, które zostawiło swoje pierwsze dziecko. Z kolei pewna pani, po tym jak zostawiła dziecko w naszym Oknie Życia, napisała do nas list, w którym wyjaśniała przyczyny. Wciąż pamiętam piękny koc, w który było zawinięte. Miało też różaniec. „Tak jak Pan Jezus został złożony do grobu, tak to dziecko zostaje włożone do okna życia z tamtej strony, a tutaj zostaje wyjęte niejako do nowego życia. To piękny obraz, który motywuje do służby” – mówi s. Barbara Król ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi.
Jarosław Kumor: Jak to się stało, że w warszawskim Domu Prowincjalnym waszego zgromadzenia pojawiło się Okno Życia?
S. Barbara Król: Okno Życia działa u nas od 2008 r. Był to czas przeżywany w polskim Kościele pod hasłem „Otoczmy troską życie”, a nasze zgromadzenie miało akurat kapitułę, podczas której ustala się działania na kolejne lata. Zapadła więc decyzja o podjęciu dzieła Okna Życia.
Czytaj także:
Okno Życia w prywatnym domu? Owszem, kolejne takie powstało w Lubawie
Widzimy tutaj realizację słów Pana Jezusa, które jako motto wskazał nam nasz założyciel św. Zygmunt Szczęsny Feliński: “I kto by przyjął jedno takie dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje” (Mt 18, 5).
Mamy poczucie, że to Opatrzność Boża zesłała nam tę inicjatywę. Tym bardziej, że równolegle zaproponował nam ją metropolita warszawski ks. kard. Kazimierz Nycz. Kiedy miało miejsce poświęcenie naszego Okna Życia 6 grudnia 2008 r., ksiądz kardynał podkreślał, że ta inicjatywa nie powinna nigdy się przydać, ale powinna pełnić cele edukacyjne. Powinna skłaniać przechodniów do refleksji, uwrażliwiać.
Życie bardzo szybko zweryfikowało te słowa, bo już po dwóch tygodniach w naszym oknie życia pojawiło się pierwsze dzieciątko.
Jak to wygląda od strony proceduralnej, kiedy w oknie życia pojawia się dziecko?
Od razu otaczamy je opieką. Sprawdzamy, czy nie jest pobite, czy wszystko z nim jest w porządku. Następnie ocieplamy je. Nie możemy karmić, możemy jedynie przepoić wodą, jeżeli pogotowie dłużej nie przyjeżdża.
Powiadamiamy też policję, bo może się zdarzyć taka sytuacja, że ktoś zgłosi zaginięcie dziecka – np. dziecko zostało zostawione przez kogoś nieprzychylnego rodzicowi.
Potem maleństwo jest przewożone do szpitala, by można było sprawdzić, czy zdrowotnie jest wszystko w porządku, bo najczęściej nie ma żadnych informacji o szczepieniach czy przebytych chorobach.
Czytaj także:
5-tygodniowy chłopiec w oknie życia we Wrocławiu
Zżywacie się z tymi maluszkami?
Nie mamy ku temu specjalnie okazji, bo dzieci są u nas króciutko, ale np. kiedy pojawiło się pierwsze dziecko – chłopczyk – i kiedy siostra dyżurna usłyszała w słuchawce pytanie pana z pogotowia o imię dziecka, a wobec braku imienia – że w takim razie piszemy NN., wpadła na pomysł, byśmy to właśnie my nadawały tym dzieciom imiona, o ile ktoś, kto przyniósł, nie zostawił żadnej informacji na ten temat.
Staramy się powiązać te imiona z aktualnymi wspomnieniami liturgicznymi lub z bliskimi naszemu zgromadzeniu świętymi. W ten sposób miałyśmy już w Oknie Życia małego Stasia, Zygmusia, Frania, Ewunię, Marysię czy Józia.
Opieka fizyczna to jedno, ale – jak sądzę – zapewne otaczacie również te dzieci opieką duchową.
Pamiętam, że kiedy trafiło do naszego Okna Życia pierwsze dziecko, a było to późnym wieczorem, nie byłam w stanie pójść spać. Poszłam do kaplicy, by pobyć przed Panem Jezusem. Modliłam się chyba z godzinę. Nie mogłam zasnąć.
Jak zatem widać, opieka duchowa pojawia się tu niejako samoczynnie. Raz w miesiącu w sześciu naszych domach na terenie Polski jest też odprawiana msza święta w intencji tych dzieci i ich rodzin – również tych biologicznych.
Siostry są zgromadzeniem Franciszkanek Rodziny Maryi. Czy możemy powiedzieć, że te maluszki to również taka Rodzina Maryi? Czy w taki sposób możemy patrzeć na Okno Życia z punktu widzenia charyzmatu waszego zgromadzenia?
Kiedy w Petersburgu powstawało nasze zgromadzenie, pod klasztor czy sierociniec były przynoszone tzw. podrzutki, czyli małe dzieci, które zostały opuszczone. Nasz ojciec założyciel postarał się nawet o zakup krowy, by można było te dzieci karmić.
Od początku więc widzimy, że Bóg daje nam taką misję. Rodzina Maryi dla nas zaczyna się już od takich noworodków czy niemowlaków. Maryja w końcu opiekowała się małym Jezusem od samego początku i dla nas okno życia czy te tzw. podrzutki z dawnych lat, czy również dzieci żydowskie, które znajdowały u nas schronienie w czasie wojny, stanowią okazję, by naśladować Matkę Bożą.
Czytaj także:
Gdzie by były te dzieci, gdyby nie Okno Życia? S. Barbara odsłania kulisy zza okna
Czy znają siostry historie lub powody osób, które zostawiają dzieci w oknie życia?
Mieliśmy jeden taki przypadek, że po kilku latach przyszło do nas małżeństwo, które zostawiło swoje pierwsze dziecko właśnie w naszym oknie życia. Przyszli podzielić się z nami radością z drugiego dziecka, którym już byli w stanie się zaopiekować. Przy pierwszym dziecku byli młodzi, mieli bardzo trudną sytuację życiową i materialną, i z bólem serca musieli to dzieciątko oddać.
Z kolei pewna pani, po tym jak zostawiła dziecko w naszym Oknie Życia, napisała do nas list, w którym wyjaśniała, że została opuszczona przez mężczyznę, z którym miała to dziecko, a jej matka i ona mieszkały w skrajnie trudnych warunkach. Z wielkim bólem i płaczem musiała oddać dziecko. Wciąż pamiętam piękny koc, w który było zawinięte. Miało też różaniec.
Bywa też, że powodem jest szok poporodowy, a później trzeba udowadniać, że jest się rodzicem tego dziecka. Było tak w przypadku pewnej pani, która późnym wieczorem zostawiła dziecko, a po godzinie wróciła z partnerem.
Oczywiście w takich sytuacjach jest też zapewniana pomoc psychologiczna. Myślę, że tego typu przypadków można uniknąć, jeśli przy kobiecie jest ktoś, komu może ona zwyczajnie się zwierzyć.
(W tym momencie rozbrzmiewa sygnał mówiący o otwarciu Okna Życia. Siostra mnie uspokaja.)
Rozumiem że ten sygnał to chleb powszedni dla sióstr…
Tak jest. Dlatego stale musimy być w pogotowiu i musimy reagować na każdy sygnał. Wszystkie wyjazdy i urlopy planujemy właśnie pod kątem Okna Życia. Jest ono otwierane często. Tylko w ciągu wczorajszego wieczora było otworzone trzy razy.
Powodem bywa ciekawość. Czasami otwierają je bezdomni, czasami ktoś zostawia rzeczy dla małego dziecka. Okno Życia bywa też otwierane przez obcokrajowców, osoby, które zatrzymały się i czytają tablicę upamiętniającą (również po hebrajsku) uratowane przez nas żydowskie dzieci.
Puentując, możemy chyba wysnuć wniosek, że Okno Życia jest dla tego małego dziecka z jednej strony mniejszym złem, bo nie ląduje na śmietniku, ale z drugiej też wielkim darem i perspektywą.
Jakiś czas temu w okresie Wielkiego Postu był u nas dziennikarz, który realizował serię o drodze krzyżowej, gdzie każdej stacji odpowiadał inny klasztor. U nas wypadła stacja: „Złożenie do grobu”. Miałam coś o tym powiedzieć i trudno było mi zebrać myśli – jak połączyć okno życia z pogrzebem.
W końcu doszłam do wniosku, że przecież Okno Życia jest takim zmartwychwstaniem dla tego dziecka. Tak jak Pan Jezus został złożony do grobu, tak to dziecko zostaje włożone do okna życia z tamtej strony, a tutaj zostaje wyjęte niejako do nowego życia. To piękny obraz, który motywuje do służby.
Czytaj także:
Kolejny noworodek w Oknie Życia. „Nie było przy nim żadnej informacji”