Życia sobie nie wydłużymy – ale skrócić, a i owszem, możemy. Byłoby więc dobrze, byśmy traktowali siebie tak, by to jutro było dla nas jak najbardziej komfortowe. Byłoby dobrze, byśmy traktowali siebie co najmniej tak, jak tych których kochamy.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Jezus w POZ
Znacie ten dowcip o Jezusie pracującym w rejonowej przychodni? Zlitował się nad ludźmi, zszedł ponownie na ziemię, i zaczął przyjmować w POZecie. Do gabinetu wjeżdża pan na wózku inwalidzkim, Jezus do niego: wstań i idź! Pacjent wstał, wziął swój wózek i wyszedł. Za drzwiami zaciekawiona kolejka dopytuje: no i co, jaki ten nowy lekarz, dobry? Pacjent odpowiada: taki sobie, nawet mi ciśnienia nie zmierzył.
Pola Lalonda
Podobnie traktowany jest lekarz, który nie zleci tabletek. Nie przepisze recepty, a tylko pogada. Powtórzy dobre rady, które i tak wszyscy znamy: zdrowo jeść, ograniczyć sól, cukier, chodzić na spacery lub rower. Zaleci tak zwany zdrowy tryb życia. Znam przypadek, gdy na lekarską sugestię redukcji wagi, odpowiedzią była skarga do dyrekcji placówki, ze względu na „dyskryminację z powodu wyglądu”.
Tymczasem to właśnie te zalecenia powinny być pierwszym postępowaniem w wielu „pospolitych” chorobach (np. nadwaga, cukrzyca, nadciśnienie, miażdżyca). A dla nas wszystkich – powinny być priorytetem. Jak istotny wpływ ma na nasze zdrowie, dobrze obrazują tak zwane pola Lalonda.
Marc Lalond, minister zdrowia i opieki społecznej Kanady, zaprezentował w 1974 roku raport pod tytułem „A New Perspective on the Health of Canadians”. Przedstawił w nim koncepcję pól zdrowia, czterech głównych determinantów o największym znaczeniu, największym wpływie na nasze zdrowie. Jest to: w 55% styl życia, w 20% środowisko, w 15% genetyka, a w 10% medycyna.
Święta pełnego brzucha
Zastanawiałam się nad tym siedząc z przepełnionym brzuchem, przy przepełnionym wielkanocnym stole. Czemu zamiast zgodnie z rozsądkiem, zjeść po prostu mniej, ponownie cierpię słuchając przy tym reklam o cudownych pastylkach na wątrobę i sugestii babci o kroplach na żołądek.
Zastanawiam się nad tym także wtedy, kiedy nie chcę odmówić sobie czekolady, za to wynajduję kolejne wymówki by nie poćwiczyć. Czemu ten styl życia, choć tak istotny, jest tak trudny do modyfikacji? Z jednej strony są to po prostu ukształtowane, i zakorzenione w nas nawyki, np. na smuteczek babcia zawsze proponowała nam słodycz, i zajadanie jest naszym podstawową formą rozładowania napięcia. Trudno zmienić wpisane głęboko odruchy, zastąpić je czymś nowym, wartościowszym w dłuższej perspektywie, ale zupełnie nieatrakcyjnym w krótkiej.
A może coś jeszcze?
Zastanawiam się jednak, czy nie jest w tym coś więcej, czy ta paradoksalna, nielogiczna trudność nie ma głębszych korzeni? Czy nie macie czasem wrażenia, że siebie traktujemy inaczej, niż tych których kochamy? Powiedzmy sobie wprost – siebie traktujemy gorzej. Widzę to doskonale gdy zostaję w domu z którego na kilka dni wybywają dzieci. Nie mam motywacji do gotowania pożywnej, wielowarzywnej zupy, w zupełności satysfakcjonuje mnie lokalny chińczyk i lody z sieciówki z żółtą literą.
Dzieciaki zapisujemy na sportowe zajęcia, żeby zapewnić im ruch, rodzicom kupujemy na święta kijki do nordic walking i wysyłamy na badania profilaktyczne, a sami…? Czasem lepiej, czasem gorzej, mam jednak wrażenie, że generalizując – nie mamy takiej determinacji by dbać o siebie z taką troską, z jaką dbamy o tych, których kochamy. A może to właśnie dlatego?
Może problemem jest właśnie to, że siebie tak nie kochamy? Może zmiana stylu życia powinna zacząć się od zmiany podejścia do naszego obrazu siebie?
Jutro zaczyna się dziś
Czasem zadaję sobie ćwiczenie na myślenie. Pytanie: jakie trzy rzeczy wprowadzone dziś, mogłyby diametralnie zmienić moje życie za parę lat? Doskonale wiem jakie, a jedną z nich, są regularne ćwiczenia. Gdy spotykam 5, 10 i 15 lat starszych ode mnie (nadal młodych!) ludzi jako pacjentów, np. ze zwyrodnieniem kręgosłupa, czy też w stanie przed lub pozawałowym – dobitnie sobie o tym przypominam.
To, jacy będziemy jutro, zależy od nas dzisiaj. Jasne, nie na wszystko mamy wpływ, ale na wiele mamy. Życia sobie nie wydłużymy – ale skrócić, a i owszem, możemy. Byłoby więc dobrze, byśmy traktowali siebie tak, by to jutro było dla nas jak najbardziej komfortowe. Byłoby dobrze, byśmy traktowali siebie co najmniej tak, jak tych których kochamy. Byłoby dobrze, gdybyśmy rzeczywiście się tak kochali.
Czytaj także:
Akceptacja siebie nie wyklucza próby stawania się lepszym.
Czytaj także:
W rodzinie siła! To nie slogan, to fakt
Czytaj także:
Małżeńskie złe nawyki – co z nimi robić, by nie zatruły nam życia